Mistrzostwa świata w koszykówce. Mateusz Ponitka: To była przygoda życia

Getty Images /  Zhong Zhi / Na zdjęciu: Mateusz Ponitka
Getty Images / Zhong Zhi / Na zdjęciu: Mateusz Ponitka

- Było kilka momentów radości. Zwycięstwo z Chnami mogło być meczem dekady - podkreśla Mateusz Ponitka, który na mistrzostwach świata był liderem Biało-Czerwonych. 26-latek rozegrał turniej życia.

Już wszystko jasne. W meczu o siódme miejsce reprezentacja Polski przegrała ze Stanami Zjednoczonymi (74:87), grając w drugiej połowie bardzo dobrą koszykówkę (CZYTAJ RELACJĘ). Tradycyjnie na wysokości zadania stanęli Mateusz Ponitka oraz Adam Waczyński, którzy zostali najwyżej ocenieni przez nasz portal (ZOBACZ OCENY).

Dla wielu naszych koszykarzy był to turniej życia. Biało-Czerwoni porwali kibiców swoją walką i determinacją. Kluczowy dla Polski w wielu meczach był Mateusz Ponitka, o którym zrobiło się bardzo głośno w mediach na całym świecie. - Czuję się zawsze mocny, gdy przyjeżdżają na mecze żona i syn. Szkoda, że nie mogli zostać do końca turnieju. Wiem jednak, że bardzo mi kibicują - tłumaczy rzucający (za KoszKadra).

- Mistrzostwa świata to dla mnie przygoda życia, ogromne doświadczenie. Mam nadzieję, że następne pokolenia będą miały szansę zrobić coś podobnego - mówi Mateusz Ponitka.

ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem

Według koszykarza Zenitu Sankt Petersburg, kluczowe na tych mistrzostwach były dwa spotkania: z Chinami w pierwszej fazie turnieju oraz z Rosją, które dało nam awans do ćwierćfinału MŚ.

- Było kilka momentów radości. Wydaje mi się, że dwa były znaczące: wygrany mecz z Chinami, bo to mógł być nawet mecz dekady. Drugi to pojedynek z Rosją, bo wtedy przypieczętowaliśmy awans do ćwierćfinału. Mówiąc o tych momentach człowiek ma ciarki - zapewnia Mateusz Ponitka.

Dzięki dobrej grze na MŚ, Biało-Czerwoni zagrają w jednym z czterech turniejów kwalifikacyjnych do IO w Tokio. W każdym z nich wystąpi po sześć zespołów - do Azji pojedzie tylko zwycięzca imprezy.

Zobacz także: Adam Waczyński: Wielcy odpadli, a my graliśmy do końca

Komentarze (0)