Mistrzostwa świata w koszykówce. Mateusz Ponitka: To była przygoda życia
- Było kilka momentów radości. Zwycięstwo z Chnami mogło być meczem dekady - podkreśla Mateusz Ponitka, który na mistrzostwach świata był liderem Biało-Czerwonych. 26-latek rozegrał turniej życia.
Dla wielu naszych koszykarzy był to turniej życia. Biało-Czerwoni porwali kibiców swoją walką i determinacją. Kluczowy dla Polski w wielu meczach był Mateusz Ponitka, o którym zrobiło się bardzo głośno w mediach na całym świecie. - Czuję się zawsze mocny, gdy przyjeżdżają na mecze żona i syn. Szkoda, że nie mogli zostać do końca turnieju. Wiem jednak, że bardzo mi kibicują - tłumaczy rzucający (za KoszKadra).
- Mistrzostwa świata to dla mnie przygoda życia, ogromne doświadczenie. Mam nadzieję, że następne pokolenia będą miały szansę zrobić coś podobnego - mówi Mateusz Ponitka.
ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzemWedług koszykarza Zenitu Sankt Petersburg, kluczowe na tych mistrzostwach były dwa spotkania: z Chinami w pierwszej fazie turnieju oraz z Rosją, które dało nam awans do ćwierćfinału MŚ.
- Było kilka momentów radości. Wydaje mi się, że dwa były znaczące: wygrany mecz z Chinami, bo to mógł być nawet mecz dekady. Drugi to pojedynek z Rosją, bo wtedy przypieczętowaliśmy awans do ćwierćfinału. Mówiąc o tych momentach człowiek ma ciarki - zapewnia Mateusz Ponitka.
Dzięki dobrej grze na MŚ, Biało-Czerwoni zagrają w jednym z czterech turniejów kwalifikacyjnych do IO w Tokio. W każdym z nich wystąpi po sześć zespołów - do Azji pojedzie tylko zwycięzca imprezy.
Zobacz także: Adam Waczyński: Wielcy odpadli, a my graliśmy do końca