Legia Warszawa rozgrywa wyjątkowy sezon. Po raz pierwszy od 48 lat łączy grę na krajowym podwórku z europejskimi pucharami. Najpierw rywalizowała w eliminacjach Ligi Mistrzów z KB Prishtina oraz BK Niżny Nowogród, a w środę zainaugurowała rozgrywki Energa Basket Ligi.
Bilans tych meczów nie jest korzystny. Jedno zwycięstwo w Kosowie oraz cztery kolejne porażki. W Toruniu legioniści zagrali bardzo słabo. Końcowy wynik (79:70) nie oddaje przewagi Polskiego Cukru, który był lepszy praktycznie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła (CZYTAJ RELACJĘ-->).
Zadowolony nie może być trener Tane Spasev, który zbudował autorską drużynę. Już na początku października dał jednak jasno do zrozumienia, że w zespole może dojść do większych zmian. - Nie jestem zadowolony z tego jak graliśmy. Kilku zawodników ma dwa następne mecze, by pokazać coś więcej. Jeśli tego nie zrobią, będziemy ich zmieniać - nie gryzie się w język Macedończyk.
ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Paulina Guba grzmi. "To żenada! Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam"
O kim mówił Spasev? Na czarnej liście szkoleniowca może być dwóch zawodników: Isaac Sosa oraz Romaric Belemene. Pierwszy z nich kreowany był na największego strzela Legii. 29-latek tylko w poprzednim sezonie notował średnio 18,3 punktów, 3,2 zbiórek i 2,8 asysty. Problem w tym, że całą swoją karierę spędził w Ameryce Południowej. Póki co nie odnajduje się w europejskich realiach, ma wielki problem ze skutecznością.
Zawodzi także Romaric Belemene, którego transfer pochwalił sam Ivan Almeida. Niski skrzydłowy od wielu lat związany był z Hiszpanią, a jego atutem jest
wszechstronność. W ostatnim meczu z Polskim Cukrem nie zdobył jednak żadnego punktu.
---> Znamy datę powrotu gwiazdy NBA
Na pochwałę po środowym meczu zasłużył jedynie Filip Matczak. Grał jak w transie, zdobył 31 punktów, przy znakomitej skuteczności rzutów (11/15). Do swojego dorobku dorzucił także pięć asyst.
- Indywidualne statystyki są mało istotne, kiedy się przegrywa mecz. Bardziej by to smakowało, kiedy się odnosi zwycięstwo. Można powiedzieć, że torunianie kontrolowali to spotkanie, bo parę razy próbowaliśmy się zbliżyć i znaleźć przewagę, ale czegoś nam brakowało. Aby wygrywać mecze, trzeba wygrywać zbiórki, mieć więcej asyst, mniej strat, a my to wszystko przegraliśmy - podkreśla Matczak.
W następnych dwóch spotkaniach legioniści zagrają z Anwilem Włocławek (08.10) oraz Enea Astorią Bydgoszcz (13.10).
Zobacz także: Gorąco w Stali. Klub aktywny na rynku transferowym