Najpierw BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski (94:88), a teraz Legia Warszawa (71:69). Enea Astoria Bydgoszcz po 13. latach wróciła do ekstraklasy i w roli beniaminka spisuje się bardzo dobrze. Podopieczni Artura Gronka po trzech kolejkach mają na koncie dwa zwycięstwa.
W niedzielnym meczu w stolicy Astoria pokazała dwie twarze. Do 25 minuty grała jak z nut. Całkowicie zatrzymała ofensywę Legii Warszawa, a sama umiejętnie punktowała rywali. W pewnym momencie przyjezdni prowadzili już 43:24.
- Fajnie się gra i łatwo idzie, kiedy jest +15 i nie ma presji. W warszawskiej hali naprawdę ciężko się gra, i niejeden zespół będzie miał problem, żeby tutaj wygrać - ze względu na to jacy są kibice - podkreśla trener Artur Gronek.
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Polska - Macedonia Północna. Reca szczęśliwy po awansie. "Dla mnie to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu"
Drugą, gorszą twarz bydgoszczanie pokazali w kolejnych 15 minutach. Przewaga Astorii systematycznie malała, a niewiele brakowało, aby legioniści doprowadzili do dogrywki. Decydującego rzutu nie trafił Adam Linowski.
- W pewnym momencie prowadziliśmy już różnicą 20 punktów i w pewnym momencie nie mogliśmy zebrać piłki po dobrej obronie, Legia dobijała swoje rzuty. Sam złapałem faul techniczny, legioniści stawali na linii rzutów wolnych i zatrzymaliśmy się.
Największy plus jest taki, że wytrzymaliśmy końcówkę. Takie zwycięstwa najlepiej smakują i budują drużynę - tłumaczy Marcin Nowakowski.
Kolejnym celem Enea Astorii Bydgoszcz będzie przełamanie się przed własną publicznością. To będzie jednak piekielnie trudne zadanie, gdyż w najbliższej kolejce (20 października) rywalem "Asty" będzie Anwil Włocławek.
Zobacz także: Rewolucja w BM Slam Stali. Jacek Winnicki nie jest już trenerem!
Zobacz także: Świetna kolejka podkoszowych