Gorzowski obiekt od zawsze był gorącym, trudnym do zdobycia terenem. W tym sezonie Energa Basket Ligi Kobiet podopieczne Dariusza Maciejewskiego przegrały już 2 z 4 "domowych" meczów.
W miniony weekend PolskaStrefaInwestycji Enea musiała uznać wyższość wrocławskiej Ślęzy, która triumfowała 71:63.
- Widać było, że nie jesteśmy na ten mecz dobrze wypoczęci po trudnej rywalizacji z Botasem w środku tygodnia. Tamten mecz kosztował nas bardzo dużo zdrowia, ale to jeszcze trzeba umieć wykorzystać - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Maciejewski.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechania
Zobacz także. Women EuroBasket. Maros Kovacik ogłosił "czternastkę" na pierwszy mecz eliminacji
Spotkanie długo było wyrównane. Przy stanie 64:60 dla Ślęzy, ważną "trójkę" trafiła Britney Jones (łącznie 21 punktów i 4/6 w rzutach z dystansu) i to wydaje się był moment decydujący.
Zmęczenie mogło mieć wpływ na to, że w opinii Maciejewskiego to... Ślęza grała "gorzowską koszykówkę". - Ślęza grała naprawdę bardzo dobrze. To ona grała tą koszykówkę, którą my lubimy, czyli szybki atak, dynamiczne przejście z obrony do ataku - komentuje.
- Nam zabrakło też zespołowości. Popełniliśmy również za dużo strat. Tak się jednak zdarza przy zmęczeniu, gdy goni się wynik. Ta ilość strat może się podwoić i tak to wyglądało - dodał.
Gorzowiankom nie pomogło 28 punktów i 10 zbiórek Kahleah Copper, czyli najskuteczniejszej zawodniczki całych rozgrywek. Tylko 4 minuty na parkiecie spędziła Chloe Jackson, z kolei Zhosselina Maiga wykorzystała zaledwie 2 z 8 rzutów z gry.
Zobacz także. EBLK. Ślęza Wrocław wygrała w Gorzowie, CCC Polkowice nie dało szans Wiśle Kraków