Obydwa zespoły w swoich poprzednich spotkaniach przegrywały po dogrywkach. Houston Rockets zostali skrzywdzeni przez sędziów, którzy nie zaliczyli prawidłowego wsadu Jamesa Hardena i musieli uznać wyższość San Antonio Spurs 133:135 po dziesięciu dodatkowych minutach, a Toronto Raptors polegli w starciu z Miami Heat. Dla obu drużyn istotne było, aby wrócić na ścieżkę zwycięstw.
Ta sztuka udała się Houston Rockets, którzy znaleźli receptę na mistrzów NBA i triumfowali w hali Scotiabank Arena 119:109. Gospodarze przez całe spotkanie uporczywie podwajali Hardena, mając na celu wyłączenie go z gry. Ale coś, co miało utrudniać im życie, w istocie tylko przyspieszało ofensywę i otwierało dla pozostałych zawodników mnóstwo wolnych pozycji.
Leworęczny MVP z 2018 roku spędził na parkiecie 40 minut, a w tym czasie oddał tylko 11 rzutów, ale trafił z nich siedem. Miał 23 punkty, siedem asyst i pięć przechwytów. Plan Raptors zawiódł. Russell Westbrook miał dużo swobody i chociaż wykorzystał tylko 7 na 27 oddanych prób, w sumie wywalczył 19 "oczek", 13 zbiórek i 11 asyst. Ben McLemore zdobył rekordowe dla siebie 28 punktów, trafiając osiem na 17 rzutów za trzy.
Goście z Teksasu prowadzili nawet 58:42, a następnie też 74:62, na co Toronto Raptors odpowiedzieli zrywem 18-3, dzięki czemu wyszli na trzypunktowe prowadzenie (80:77). Kluczowym momentem okazał się początek czwartej kwarty, kiedy od wyniku 101:100, Houston zdołali zdobyć przeprowadzić serię 12-1. Harden skutecznym rzutem za trzy dał Rockets 113:103.
Dla Raptors to dopiero druga porażka na własnym parkiecie w jedynastym występie. Teksańczycy odnieśli cenny, 14. triumf w sezonie. Dla drużyny z Kanady 24 punkty zdobył Pascal Siakam, a 20 Fred VanVleet.
ZOBACZ WIDEO Martin Schmitt dostał pytanie od Adama Małysza. Odpowiedź była natychmiastowa
Washington Wizards zaskoczyli Philadelphię 76ers. Davis Bertans zdobył w pierwszej połowie 22 punkty, złożone dokładnie z ośmiu celnych rzutów, w tym wszystkich sześciu za trzy, a stołeczni prowadzili do przerwy 65:55. To zasługa wydarzeń z drugiej kwarty, która padła łupem "Czarodziei" w stosunku 40:22.
Wydawało się, że po zmianie stron wszystko wróci do normy i faworyzowani 76ers odrobią straty. Tobias Harris rzucił 33 punkty, Joel Embiid 26, ale to Wizards cały czas byli na prowadzeniu. I tak aż do końca, bo podopieczni Scotta Brooksa triumfowali niespodziewanie 119:113.
Pierwszoroczniak stołecznych Rui Hachimura zapisał na swoim koncie 27 "oczek", a Bradley Beal dodał ich 26. Po stronie 76ers Embiid zanotował aż 21 zbiórek, ale siódma porażka drużyny z Filadelfii w sezonie stała się faktem. Wizards odnieśli natomiast siódmy sukces, a czwarty na własnym parkiecie. Co ciekawe, dla 76ers była to dziesiąta porażka z rzedu w stolicy USA. Ostatni raz triumfowali na tamtym terenie 1 listopada 2013 roku.
Devin Booker eksplodował. Jego 44 punkty pomogły Phoenox Suns w odniesieniu 10. zwycięstwa w sezonie. Drużyna z Arizony pokonała New Orleans Pelicans po dogrywce 139:132, a w dodatkowych pięciu minutach fantastycznie spisywał się Ricky Rubio. Hiszpan zaliczył w całym spotkaniu 13 "oczek", sześć zbiórek, 12 asyst i cztery przechwyty.
Czytaj także: Mądry Trefl Sopot nie dał szans Legii Warszawa. Przełamanie Łukasza Kolendy?
Czytaj także: Milwaukee Bucks i Giannis Antetokounmpo na fali, odnieśli 13. sukces z rzędu
Wyniki:
Washington Wizards - Philadelphia 76ers 119:113 (25:33, 40:22, 26:26, 28:32)
(Hachimura 27, Beal 26, Bertans 25 - Harris 33, Embiid 26, Simmons 17)
New York Knicks - Denver Nuggets 92:129 (27:33, 18:34, 30:31, 17:31)
(Robinson 17, Portis 17, Morris Sr. 10 - Barton 17, Grant 16, Morris 15)
Toronto Raptors - Houston Rockets 109:119 (28:34, 27:29, 33:31, 21:25)
(Siakam 24, VanVleet 20, Lowry 19 - McLemore 28, Harden 23, Westbrook 19)
New Orleans Pelicans - Phoenix Suns 132:139 po dogrywce (40:38, 30:36, 21:33, 34:18, 7:14)
(Redick 26, Holiday 23, Ingram 21 - Booker 44, Kaminsky 20, Johnson 18)