W meczu z Asseco Arką Gdynia drużyna HydroTrucka Radom przegrała 68:85. Ta porażka ujmy zespołowi z województwa mazowieckiego absolutnie nie przynosi. Podopieczni Roberta Witki zajmują bowiem ósme miejsce w tabeli z bardzo dobrym bilansem sześciu zwycięstw i pięciu porażek, zostawiając za sobą tak uznane marki, jak BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski czy Legia Warszawa. W bieżącym sezonie potrafili sprawić już kilka niespodzianek: wygrać we Włocławku z mistrzem Polski czy pokonać na wyjeździe wspomnianą ekipę ze stolicy.
W niedzielę HydroTruck długimi fragmentami nawiązywał walkę z jednym z głównych kandydatów do medali. - Drużyna z Gdyni zagrała bardzo agresywnie i bardzo skutecznie w ataku - przyznał Witka na pomeczowej konferencji prasowej.
Okazuje się, że gospodarze mogli podejść do tego pojedynku bardzo mocno osłabieni. Od początku rozgrywek radomski zespół boryka się z problemami zdrowotnymi, a mimo to nie chce w nich szukać usprawiedliwienia. Informacje o kontuzjach koszykarzy nie wychodzą na światło dzienne przed meczami, a ewentualnie dopiero po, jak to miało miejsce teraz.
Czytaj także: Puchar Polski nadal w Warszawie. Dziwna decyzja organizatorów - Legia będzie rozstawiona
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Anna i Robert Lewandowscy na imprezie świątecznej Bayernu. Żona polskiego piłkarze wyglądała zjawiskowo
- Nie powiem złego słowa na mój zespół, ponieważ jeszcze w piątek byliśmy przekonani, że nie zagra dwóch zawodników z naszej pierwszej "piątki", a we wtorek sytuacja wyglądała wręcz tragicznie. Myśleliśmy wtedy, że będziemy musieli sobie radzić nawet bez trzech naszych kluczowych koszykarzy - ujawnił zaskakujące fakty Witka. - Walczyli z kontuzjami i chcę im podziękować za ich poświęcenie i za to, że zagrali na własną odpowiedzialność na mocnych środkach przeciwbólowych. Duże słowa uznania i szacunek dla nich za to, że zagrali - podkreślił trener.
- Arka postawiła nam bardzo trudne warunki, mieliśmy ciężko, żeby w ogóle wyjść po piłkę, a przy tym wszystkim popełniliśmy tylko osiem strat. Przy tak świetnej obronie rywala to jest wynik znakomity - zwrócił uwagę szkoleniowiec. Dla porównania - Asseco Arka zgubiła piłkę... 13 razy. - Nie przegraliśmy z byle kim, to jest zespół topowy. Nie bez znaczenia był fakt, że przed meczem z nami mieli 10 dni wolnego. Byli świetnie przygotowani i zrobili kawał dobrej roboty - zaznaczył Witka.
Przeczytaj również: EBL. Jak nie teraz, to kiedy? GTK szuka pierwszej domowej wygranej
Ponownie najlepszym strzelcem radomskiej drużyny był Roderick Camphor. Zdobył 19 punktów i miał dziewięć asyst, lecz nawet tak świetne statystyki na niewiele się zdały. - To był bardzo trudny mecz. Mieliśmy tylko 22 procent skuteczności z dystansu, a ten element jest wpisany w nasze DNA. To zdecydowanie za słabo - nie ukrywał Amerykanin. - Ponadto pozwoliliśmy im na 15 zbiórek w ataku, a sami zdobyliśmy tylko dwa punkty z ponowienia. Przeciwnik nie pozwolił nam na zbyt wiele w tym meczu - dodał 27-letni rozgrywający.