Kiedy Boston Celtics zaczęli wypracowywać sobie zaliczkę nad Detroit Pistons w trzeciej kwarcie, kibice w hali TD Garden rozpoczęli skandowanie "Chcemy Tako!". Trener Brad Stevens ich wysłuchał. Ale nie od razu dostali tego, czego chcieli. Stevens tylko się uśmiechnął i drobnym gestem rękoma dał im do zrozumienia, że są na dobrej drodze, aby osiągnąć cel, ale muszą mocniej bardziej się postarać.
Kiedy fani wstali z miejsc i wywołali jeszcze większy aplauz, trener Celtics obrócił się i wskazał na znajdującego się na ławce rezerwowych Tacko Falla. Środkowy przeczuwał, co się święci i był już w "blokach startowych". - Kiedy mecz zbliżał się do końca, wiedziałem, że na pewno zagram. Chodziło już tylko o to, żeby wejść na parkiet i mieć trochę zabawy - śmiał się sam zainteresowany.
Boston Celtics prowadzili z Detroit Pistons na 4 minuty i 31 sekund przed końcem spotkania 107:80, a Senegalczyk był gotowy, aby drugi raz w karierze zaprezentować się przed kibicami. Mierzący 229 centymetrów środkowy grał już do końca spotkania, a w tym czasie zdobył pięć punktów, dwie zbiórki, blok i popełnił dwie straty. Miał 100-procent skuteczności w rzutach z pola (2/2) i 50-procent z linii rzutów wolnych (1/2). To więcej, niż Kemba Walker, który w piątek przestrzelił wszystkie sześć oddanych prób i miał tylko dwa "oczka".
Trener Brad Stevens w rozmowie z dziennikarzami mówił po meczu, że to jego córka, Kinsley powiedziała mu w kontekście Tacko Falla, że "czas dać ludziom, czego chcą". I on wysłuchał jej rady, co było dobre dla wszystkich. Tacko Fall zadebiutował w NBA 27 października w meczu z New York Knicks, kiedy zdobył cztery punkty i dwie zbiórki.
Czytaj także: To była wymiana ciosów w Staples Center. Świetny finisz i zwycięstwo Rockets nad Clippers
Czytaj także: Hit na szczycie NBA dla Milwaukee Bucks! Giannis Antetokounmpo lepszy od LeBrona i Davisa