EBL. King zatrzymał PGE Spójnię. "Zagraliśmy w końcu jak mężczyźni"

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Łukasz Biela
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Łukasz Biela

King Szczecin wygrał z PGE Spójnią Stargard 74:68. Kluczem do sukcesu gospodarzy była defensywa. - Można to skomentować krótko. Zagraliśmy w końcu jak mężczyźni - przyznał trener Łukasz Biela.

Wybór derbowego meczu na noworoczny hit Energa Basket Ligi obronił się na parkiecie oraz dzięki wysokiej frekwencji i świetnej atmosferze na trybunach. Początkowo zapowiadało się na jednostronne widowisko, bo gospodarze uzyskali 18 punktów przewagi. PGE Spójnia Stargard nie miała swojego dnia, ale do końca pozostała w grze o zwycięstwo.

- Od początku zagraliśmy twardą koszykówkę. Spójnia miała problem żeby kreować sobie sytuacje dogodne do rzutu. Większość z tych akcji kończyli w końcówce 24 sekund. Cieszę się, że udało nam się utrzymać energię, entuzjazm i agresję przez większość spotkania, pomimo że mamy bardzo ograniczoną rotację - ocenił trener Łukasz Biela, który liczy na szybki powrót do gry Mateusza Bartosza i Jakova Mustapicia.

Czytaj też: Łukasz Kolenda: Opinie kibiców nie mają wpływu na to, co mam w głowie

Pomimo podkoszowego osłabienia (kontuzja Bartosza) szkoleniowiec zaskoczył wystawiając w pierwszej piątce dwóch graczy, którzy do tej pory zmieniali się głównie na pozycji środkowego: Bena Mccauley’a i Adama Łapetę. Czy był to tylko plan na PGE Spójnię, która pod koszem ma duże problemy? - Zagraliśmy tak, czyli był to plan na Spójnię, ale myślę, że to nie jest rozwiązanie jednorazowe. Ben według mnie jest graczem na pozycje 4/5 niż 5/4. Coraz lepiej wygląda jego forma fizyczna. On jest w stanie nadążać za tymi czwórkami. Myślę, że będziemy tak często grali - tłumaczył trener Kinga Szczecin.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. "Kurczę, co ona zrobiła?". Piotr Małachowski dostał niesamowite wsparcie

Wilki potrafiły już w tym sezonie trwonić wielkie przewagi. Tak też było w środowym meczu, ale szczeciński zespół pomimo błędów w decydujących momentach utrzymał kontrolę nad spotkaniem. Przewagę zbudował natomiast również dzięki świetnej zmianie, jaką w pierwszej kwarcie dał Dominik Wilczek. - Weszliśmy w ten mecz z dużą energią. Dzieliliśmy się piłką. Wpadło kilka trójek w pierwszej kwarcie. Natchnęło nas to do jeszcze agresywniejszej gry, którą utrzymaliśmy do końca poza małym przestojem w trzeciej i czwartej kwarcie - skomentował derbowy pojedynek zdobywca ośmiu punktów.

- Niczym nas nie zaskoczył. Po prostu zbyt miękka obrona na Dominiku. Zagrał bardzo dobry mecz, ale wiedzieliśmy, że to jest strzelec, który potrafi zdobywać punkty, jak damy mu się otworzyć - odpowiedział Tomasz Śnieg na pytanie, czy tak dobre wejście w mecz w wykonaniu Dominika Wilczka było niespodzianką dla PGE Spójni.

Zobacz także: Najciekawsze cieszynki polskich koszykarzy

- Zanim się obejrzeliśmy było już -15 i musieliśmy cały mecz gonić. Doszliśmy Wilki, ale przez te trzy kwarty, gdzie rzuciliśmy wszystko, co mamy straciliśmy mnóstwo sił. W końcówce tego zabrakło. Musimy przeanalizować głównie pierwszą kwartę, bo zbyt dużo strat, nonszalancka i egoistyczna gra. Nie dzieliliśmy się piłką i to ustawiło mecz - analizował przyczyny porażki kapitan gości.

Źródło artykułu: