Ostatnie tygodnie na zapleczu ekstraklasy trzymały w napięciu i były bardzo ciekawe dla kibica. Mnóstwo różnych scenariuszy, koncepcji i przewijających się nazwisk. Niedawne transfery podsumowaliśmy w trzech częściach (pierwsza, druga, trzecia), a na koniec, ostatni ruch wykonał klub Weegree AZS Politechnika Opolska, mimo że zapowiadało się na coś więcej.
Tuż przed zamknięciem okna transferowego, beniaminek z Opolszczyzny oficjalnie potwierdził zakontraktowanie Szymona Kiwilszy. 22-latek dotychczasowy sezon spędził w Legii Warszawa, w której wystąpił w zaledwie dwunastu spotkaniach (w sześciu w Energa Basket Lidze oraz sześciu w europejskich pucharach). Na ekstraklasowych parkietach zanotował zaledwie 8 punktów, dołożył 11 zbiórek i rozdał 3 asysty, jednak po pierwszych kilku spotkaniach doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry.
Kiwilsza już sezon wcześniej na mocy szkoleniowej z GTK Gliwice wspomagał Politechnikę w walce o awans do pierwszej ligi. Zawodnik zdecydował się na odbudowanie formy w AZS-ie i po przeprowadzonych testach medycznych, które rokują powrót do gry w najbliższych tygodniach, klub zdecydował się na podpisanie kontraktu ważnego do końca sezonu 2020/2021.
ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowicze
Zobacz także: Koszykówka 3x3. Piotr Renkiel ogłosił szeroki skład Reprezentacji Polski. Pierwszy sprawdzian już w ten weekend
- Jeszcze w tym sezonie, przed zamknięciem okienka musiałem działać i coś wymyślić. Zdecydowałem się na pierwszoligową Politechnikę Opolską żeby się odbudować. Wciąż się rehabilituję, ale ten najtrudniejszy okres już jest za mną. Teraz pozostała sama kwestia mojego powrotu do formy. Wstępnie, będę gotowy do gry za około 4 tygodnie - zdradza Kiwilsza.
Dla wielu osób podpisanie kontraktu w pierwszoligowym zespole mogło wydawać się zaskoczeniem, zwłaszcza, że pojawiły się informacje o tym, że środkowy w tym sezonie nie będzie zdolny do gry.
- Pewnego razu dzwoniła nawet do mnie moja mama, przekazując, że w transmisji mówili, że jestem wyłączony do końca sezonu. Zaciekawiło mnie to, bo sam jeszcze wtedy nie wiedziałem ile to tak naprawdę potrwa. Prawdą jest, że pierwsza diagnoza była taka, że być może będę musiał przejść operację i nie wiadomo, czy po niej bym wrócił. Po dłuższych i szerszych konsultacjach i wizytach u specjalistów, okazało się, że uraz mogę wyleczyć odpowiednimi ćwiczeniami. Ponad dwa miesiące minęły i już są efekty. Teraz tylko powrót do pełnej sprawności i będę gotowy do gry - mówi z entuzjazmem.
Zobacz także:
Piotr Niedźwiedzki kiedyś zwolnił, teraz dominuje w I lidze. "Każdy powinien doceniać małe rzeczy"