NBA. MLK Day: Boston Celtics pokonali Los Angeles Lakers 32 punktami! Kemba Walker wreszcie pokonał LeBrona Jamesa

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: Kemba Walker
Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: Kemba Walker
zdjęcie autora artykułu

Boston Celtics podczas święta Marthina Luthera Kinga zdominowali Los Angeles Lakers i triumfowali na własnym parkiecie różnicą aż 32 punktów. To wyjątkowy sukces dla Kemby Walkera.

Kemba Walker wreszcie to zrobił. Spotkał się z LeBronem Jamesem po raz 29 w karierze i pierwszy raz go pokonał. Walker rzucił 20 punktów, a Boston Celtics rozbili na własnym parkiecie Los Angeles Lakers 139:107. Dla "Jeziorowców", to najbardziej dotkliwa porażka w sezonie.

Gospodarze z TD Garden już do przerwy prowadzili z rywalami 69:55, a po trzech kwartach było 103:75. Celtics świetnie radzili sobie w ofensywie, trafili pierwsze 13 na 22 oddane rzuty za trzy, co pozwoliło im kontrolować wydarzenia na parkiecie. Jayson Tatum miał 27 punktów, Jaylen Brown uzbierał 20 "oczek", a środkowy Enes Kanter dodał z ławki rezerwowych 18 punktów oraz 11 zbiórek. - Jestem szczęśliwy, że udało mi się to przynajmniej raz, zanim LeBron przejdzie na emeryturę - śmiał się Kemba Walker w rozmowie z dziennikarzami. - Kto wie, jak długo on będziej jeszcze grał. Jest niesamowitym koszykarzem. Ale wiecie, to tylko jedno zwycięstwo. Jedno do 28 - dodawał rozgrywający Boston Celtics.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Kubacki goni lidera Pucharu Świata. "Postawiłbym duże pieniądze, że Polak zdobędzie Kryształową kulę"

Anthony Davis uporał się z problemami z plecami i wrócił do składu Lakers po blisko dwóch tygodniach przerwy, ale szybko popełnił dwa faule i później już przez cały mecz musiał uważać. To ograniczyło też jego czas spędzony na parkiecie, bo przebywał na nim tylko przez 23 minuty i w tym czasie zdobył dziewięć punktów, cztery zbiórki i dwa bloki. - Czym on mniej gra, tym lepiej dla wszystkich - mówił trener Brad Stevens z szacunkiem do umiejętności Davisa (za ESPN).

LeBron James zapisał na swoim koncie 15 "oczek", siedem zebranych piłek i 13 asyst, ale to nie był dzień jego Los Angeles Lakers, którzy wyraźnie odstawali od Boston Celtics. Dużo mówi też fakt, że najwięcej punktów zdobył dla nich JaVale McGee (18). Drużyna z Hollywood poniosła czwartą porażkę na wyjeździe, a dziewiątą w sezonie.

Ben Simmons zaliczył wręcz heroiczny występ i pod nieobecność Joela Embiida był prawdziwym liderem z krwi i kości. Australijczyk poprowadził 76ers do ważnego zwycięstwa na Brooklynie, a sam zdobył 34 punkty i wyrównał własny rekord kariery. 23-latek z Melbourne miał również 12 zbiórek, 12 asyst i pięć przechwytów. Trafił 12 na 14 oddanych rzutów z pola, a to jego czwarte triple-double w tym sezonie.

Czytaj także: Dramat Chandlera Parsonsa. Przez wypadek samochodowy może zakończyć karierę

- Ben Simmons był dziś absurdalnie dominujący - mówił o swoim zawodniku trenerem Brett Brown, cytowany przez ESPN. - Ja po prostu nastawiłem się, że musimy wygrać. Wiedziałem, że kiedy spotkamy się z takimi zespołami, nigdy nie będzie to łatwe zadanie - tłumaczył Simmons.

Goście z Filadelfii jeszcze w końcówce trzeciej kwarty przegrywali 82:91, aby następnie zanotować serię 15-0 i objąć prowadzenie 97:91. Al Horford trafił kluczowy rzut za trzy na minutę i 22 sekundy przed końcem, po którym 76ers doprowadzili do wyniku 108:103. Podopieczni Browna ostatecznie triumfowali 117:111.

Lider przeciwnej drużyny, Kyrie Irving w ogóle w poniedziałkowym spotkaniu nie wystąpił. Dowiedzieliśmy się o tym przed samym meczem, a za oficjalny powód jego absencji podano problemy ze ścięgnem udowym. Spencer Dinwiddie miał 22 punkty, debiutant Nicolas Claxton zdobył rekordowe 15 "oczek", ale Nets w czwartej kwarcie popełnili aż 10 strat, co kosztowało ich zwycięstwo.

Atlancie Hawks może brakuje jeszcze umiejętności, o czym świadczy ich drugi najgorszy bilans w lidze, ale na pewno nie ambicji i zaangażowania. Faworyzowani Toronto Raptors prowadzili z nimi 112:91 po nawałnicy skutecznych rzutów za trzy, ale agresywna defensywa Hawks na całym parkiecie doprowadziła do tego, że obie drużyny w ostatnich sekundach dzieliły tylko dwa punkty (117:115).

Skrzydłowy Hawks, John Collins nie wytrzymał napięcia i 14,2 sekundy przed końcem faulował Freda VanVleeta, kiedy ten rzucał za trzy. Gracz mistrzów NBA wykorzystał wszystkie trzy próby z linii, dzięki czemu jego drużyna zwyciężyła 122:117. Dla Hawks 42 "oczka" i 15 asyst wywalczył Trae Young, który wykonywał 21 rzutów wolnych, a trafił z nich 18.

Milwaukee Bucks popełnili 23 straty, osiem z nich miał Giannis Antetokounmpo, ale to nie miało znaczenia. Drużyna z Wisconsin i tak pokonała Chicago Bulls 111:98 i odniosła siódme z rzędu, 21. u siebie, a 39. zwycięstwo w sezonie zasadniczym.

Aktualny MVP skompletował czwarte triple-double w trwających rozgrywkach, złożone z 28 punktów, 14 zbiórek oraz 10 asyst w niewiele ponad 31 minut. Grek przy okazji meczu z Bulls przekroczył również barierę dziesięciu tysięcy zdobytych punktów w NBA. Czytaj także: Czterech muszkieterów z Lublina. Start pewnie ograł HydroTruck

Wyniki:

Atlanta Hawks - Toronto Raptors 117:122 (25:36, 35:21, 22:26, 25:39) (Young 42, Collins 17, Hunter 13, Reddish 13 - Powell 27, VanVleet 20, Siakam 18)

Brooklyn Nets - Philadelphia 76ers 111:117 (32:29, 36:35, 23:26, 20:27) (Dinwiddie 22, LeVert 16, Claxton 15 - Simmons 34, Horford 19, Harris 15, Richardson 15)

Charlotte Hornets - Orlando Magic 83:106 (27:19, 18:32, 20:21, 18:34) (Monk 20, Washington 19, Graham 15 - Fournier 26, Vucevic 24, Ross 19)

Cleveland Cavaliers - New York Knicks 86:106 (26:26, 24:23, 14:30, 22:27) (Sexton 17, Osman 14, Thompson 13 - Morris 19, Randle 19, Bullock 12, Portis 12, Dotson 12)

Miami Heat - Sacramento Kings 118:113 po dogrywce (21:24, 35:34, 20:20, 29:27, 13:8) (Nunn 25, Johnson 22, Dragic 18 - Bjelica 22, Hield 20, Bagley 15)

Houston Rockets - Oklahoma City Thunder 107:112 (25:22, 39:35, 23:14, 20:41) (Westbrook 32, Harden 29, House Jr. 13 - Paul 28, Gallinari 25, Schroder 23)

Memphis Grizzlies - New Orleans Pelicans 116:126 (30:31, 20:38, 27:29, 39:28) (Brooks 31, Jackson Jr. 19, Morant 16 - Holiday 36, Ingram 25, Melli 15)

Milwaukee Bucks - Chicago Bulls 111:98 (30:23, 23:29, 31:25, 27:21) (Antetokounmpo 28, Middleton 24, Matthews 13 - LaVIne 24, Dunn 15, Young 14)

Boston Celtics - Los Angeles Lakers 139:107 (33:30, 36:25, 35:25, 35:27) (Tatum 27, Walker 20, Brown 20, Kanter 18 - McGee 18, James 15, Kuzma 13, Rondo 13)

Minnesota Timberwolves - Denver Nuggets 100:107 (29:26, 25:29, 25:26, 21:26) (Towns 28, Okogie 16, Wiggins 15 - Porter Jr. 20, Grant 19, Barton 18)

Phoenix Suns - San Antonio Spurs 118:120 (26:28, 25:38, 32:30, 35:24) (Booker 37, Ayton 25, Rubio 15, Oubre Jr. 15 - White 25, Forbes 24, Aldridge 19)

Utah Jazz - Indiana Pacers 118:88 (29:23, 27:21, 24:19, 38:25) (Mitchell 25, Gobert 20, Bogdanovic 16 - Turner 12, Holiday 12, Lamb 11, Sabonis 10)

Portland Trail Blazers - Golden State Warriors 129:124 po dogrywce (27:23, 26:34, 34:35, 26:21, 16:11) (Lillard 61, Whiteside 17, Anthony 14 - Burks 33, Russell 27, Paschall 22)

Źródło artykułu:
Czy Los Angeles Lakers mogą spotkać się z Boston Celtics w finale NBA?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)