Damian Lillard nie zdejmuje nogi z gazu. Rozgrywający Portland Trail Blazers w pojedynku z Utah Jazz miał 42 punkty na znakomitej skuteczności 16/30 z gry, w tym 8/14 z dystansu. PTB co prawda roztrwonili 16 "oczek" przewagi w drugiej połowie, jednak lider ich zespołu rewelacyjnymi próbami pod koniec meczu mógł doprowadzić do remisu. A w zasadzie powinien to osiągnąć, gdyby nie fatalny błąd sędziów na 9 sekund przed końcową syreną.
Przy stanie 116-114 dla Jazz, Lillard grał wysoki pick'and'roll z Calebem Swaniganem. Zawodnika Blazers krył Rudy Gobert, tak więc planem było wyciągnięcie Francuza jak najdalej od kosza. Zawodnik Utah nie mógł zostać nisko przy tym picku, ponieważ to zostawiłoby Damiana niekrytego na dystansie z ogromną szansą powodzenia próby. Rozgrywający Blazers wybrał zatem wjazd w "pomalowane", gdzie szukał wykończenia dwutaktem.
Czytaj także: NBA Trade Deadline. Gallinari, Holiday, Oubre - oni mieli zmienić kluby
Piłka opuściła dłoń Lillarda, odbiła się od tablicy, a chwilę później zbił ją jeszcze Gobert - ewidentny goaltending. Gwizdek sędziów jednak milczał, a zawodnicy Blazers wpadli w szał. Powtórki wyraźnie potwierdziły to, co było w zasadzie wiadome w czasie rzeczywistym akcji.
Here's what happened when Dame went to tie the game vs. the Jazz... pic.twitter.com/bBh83h0H0Y
— Bleacher Report (@BleacherReport) February 8, 2020
- Kosztowało nas to mecz. To była bardzo prosta decyzja, którą sędziowie powinni podjąć. A przynajmniej jeden z nich. Do cholery, przecież jest ich tam trzech i nikt tego nie zauważył. Jesteśmy drużyną, która walczy o wejście do play-offów i każde spotkanie jest na wagę złota. A my przegrywamy przez takie coś, oni pozbawili nas zwycięstwa - mówił po meczu w szatni rozczarowany Lillard.
Kolejne kontrowersje wywołuje system wideo-weryfikacji, z którego sędziowie mogą skorzystać w trakcie meczu, jednak tylko w określonych sytuacjach. I tak, w przypadku goaltendingu, można obejrzeć powtórki na żądanie, ale tylko w momencie, kiedy został on odgwizdany w trakcie akcji, lecz istnieje podejrzenie, że zostało to zrobione niesłusznie. W odwrotną stronę już ten system niestety nie działa. Trener Blazers nie mógł również skorzystać z przysługującego mu "challengu", ponieważ nie miał w zanadrzu żadnej przerwy na żądanie.
Rudy Gobert był już bohaterem innej kontrowersji, która miała miejsce miesiąc temu, w pojedynku przeciwko New Orleans Pelicans, gdzie w jednej z ostatnich akcji meczu wyraźnie faulował swojego rywala, który miał szansę doprowadzić do remisu i dogrywki. Można przeczytać o tym więcej TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO Michał Pol wspomina spotkania z Kobem Bryantem. "Szanował Polaków, uwielbiał AC Milan"