Puchar Polski koszykarzy. Przewinienie techniczne, które odmieniło półfinał

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Sebastian Machowski
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Sebastian Machowski

Sebastian Machowski w półfinale Suzuki Pucharu Polski świadomie wziął na siebie przewinienie techniczne. Jego drużynie wtedy nie szło, ale po tym zdarzeniu spotkanie się odmieniło.

Nieważne jak, ważny efekt. Przy stanie 57:67 trener Polskiego Cukru Toruń protestując na brak gwizdka po prostu wszedł na parkiet, a sędziowie musieli go ukarać przewinieniem technicznym.

W opinii Żana Tabaka, szkoleniowca Stelmetu Enea BC Zielona Góra, to zmieniło wszystko. - Po tym przewinieniu technicznym kryteria sędziowania totalnie się odmieniły - komentuje.

Mecz generalnie był twardy. - To był pojedynek z pogranicza play-off - przyznał Bartosz Diduszko, który był bardzo zadowolony z końcówki w wykonaniu jego drużyny. "Twarde Pierniki" odrobiły trzynastopunktową stratę - ostatnie 6 minut wygrali 18:2! - Jestem tutaj ładnych parę lat i to, czego jestem pewny, to fakt, że nigdy nie zabraknie nam charakteru i serca. Zawsze gramy do końca - dodał.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Miły gest koszykarza z NBA doprowadził małych fanów do łez

Dumy ze swoich podopiecznych nie krył Sebastian Machowski. - W czwartej kwarcie przegrywaliśmy wysoko, szukaliśmy stylu, walczyliśmy z linią sędziowania. W końcu udało się jednak znaleźć sposób, żeby wygrać ten mecz i to grając bez Chrisa Wrighta. To była wojna od samego początku - mówi.

Przyznaje też, że przewinienie techniczne wziął na siebie z czystą świadomością, ale nie wie, czy to właśnie ta sytuacja miała jakikolwiek wpływ na dalsze wydarzenia na parkiecie. - Tak, wziąłem na siebie to przewinienie, ale naprawdę nie byłem zadowolony z wielu decyzji, gdzie nie odgwizdywano przewinień na moich zawodnikach - komentuje Machowski.

- Nie wiem czy ten techniczny coś zmienił. Pokazało to jednak mojej drużynie, że chciałem jej pomóc, że chciałem ją chronić. Może to popchnęło nas do przodu - dodaje.

Na koniec Machowski przyznał jednak, że to drużyna musi wyczuć na co pozwalają sędziowie w danym spotkaniu. - Musimy się zaadoptować do linii sędziowania, jaka została przyjęta na dany mecz i znaleźć sposób na wygraną - zakończył.

Wielki finał Suzuki Pucharu Polski odbędzie się w niedzielę w Arenie Ursynów. Rywalem będzie sąsiad zza miedzy, czyli Anwil Włocławek.

Zobacz także:
Puchar Polski koszykarzy. Aaron Cel: To będzie święto. Anwil to nasz ulubiony rywal
Puchar Polski koszykarzy. Anwil zagra w finale. Igor Milicić: Błędy będą sporo kosztować

Komentarze (1)
avatar
Henryk
7.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nieźle sobie zakombinował, ale.