[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Patrząc na pana występy w Suzuki Pucharze Polski można było odnieść wrażenie, że po kontuzji nie ma już śladu. Tak faktycznie jest?[/b]
Chase Simon, koszykarz Anwilu Włocławek: Moja noga jest jeszcze nieco słaba. Siłę w tej nodze oceniłbym na 80-85 procent. Muszę ją w pełni odbudować. To kwestia czasu. Najważniejsze, że nie odczuwam już żadnego bólu i jestem w stanie grać i pomóc drużynie.
Ale jeszcze kilka dni przed turniejem pana występ wcale taki pewny nie był...
To prawda. Nie wiedziałem, jak moja noga zareaguje na taki wysiłek. Wcześniej odbyłem jedynie dwa treningi z drużyną, na których graliśmy 5 na 5. Co prawda nie czułem bólu, ale razem z trenerami doszliśmy do wniosku, że pomogę drużynie w momencie, gdy będę potrzebny. Miałem taką myśl, że wejdę na parkiet na 2-3 minuty i zagram na pełnym obciążeniu w ataku i w obronie. Ale kiedy już wszedłem na boisku, to czułem się na tyle dobrze, że trener Igor Milicić trzymał mnie dłużej, niż się spodziewałem. Czasami sam nawet prosiłem o zmianę...
Czyli można powiedzieć, że zaskoczył pan sam siebie?
Tak. Byłem zaskoczony tym, jak moje ciało zareagowało na taki wysiłek. Nie spodziewałem się takich występów po ponad miesięcznej przerwie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Tiger Woods musiał "nurkować" do śmietnika
W trzech meczach Suzuki Pucharu Polski zdobył pan łącznie 66 punktów. Sam byłem zdania, że powinien pan otrzymać tytuł MVP, ale ostatecznie nagroda trafiła w ręce Shawna Jonesa. Jest frustracja?
Rozegrałem dobry turniej. To fakt. Nie dostałem nagrody MVP, ale nie czuję z tego powodu frustracji czy wściekłości. Zaakceptowałem tego typu sytuacje. Choć śmieje się, że tytuł MVP mogłem też otrzymać po zeszłorocznych finałach i Superpucharze Polski. Chyba mam bana na otrzymywanie takich nagród (śmiech).
Mówiąc szczerze - Shawn rozegrał kapitalne zawody w finale. Był niezwykle efektywny pod koszem. Bardzo nam pomógł. Najważniejsze jest to, że wygraliśmy Puchar Polski. Cieszę się, że udało nam się zdobyć trzy ostatnie trofea, które były do osiągnięcia: mistrzostwo Polski 2019, Superpuchar Polski 2019 i Suzuki Puchar Polski.
Mówi pan 80-85 procent. Strach pomyśleć, co będzie jak noga będzie już w pełni odbudowana...
(śmiech) Nie rozpędzajmy się. Moja robota w ofensywie jest prosta. Dostaję dobre podania od kolegów i po prostu rzucam do kosza. Staram się jak najlepiej wywiązywać ze swojej roli.
Mówi pan o ofensywie, ale trener Milicić niejednokrotnie powtarzał, że najbardziej brakowało pana w obronie. Rozgrywający rywali pod pana nieobecność rzucali sporo punktów.
Wiem, że trener o tym mówił i chciałbym mu za to podziękować. Cieszę się, że docenia moje walory defensywne. Muszę przyznać, że czułem frustrację, gdy mogłem oglądać kolegów jedynie z perspektywy ławki rezerwowych. Byłem bezradny, bo nie mogłem im pomóc. Choć z drugiej strony było to ciekawe doświadczenie, bo mogłem wczuć się w rolę trenera i zobaczyć, jak zespół reaguje na poszczególne sytuacje na boisku. Jednak lepiej czuję się na parkiecie. Dobrze, że już wróciłem... (śmiech)
Jak pan ocenia formułę Pucharu Polski?
Formuła jest całkiem w porządku, choć we Francji spotkałem się z nieco innym formatem tych rozgrywek. Tam do rywalizacji przystępują drużyny z całego kraju. Graliśmy wtedy także z zespołami z PRO B. Trzeba było je pokonać, by później mierzyć się z rywalami z PRO A.
Wygrana w Pucharze Polski cieszy, ale tego samego nie można powiedzieć o występach w Lidze Mistrzów. Tam zawiedliście. Dlaczego Anwil nie awansował do kolejnej rundy?
Mieliśmy ogromne ambicje, oczekiwania, co do występu w tych rozgrywkach. Niestety kilka meczów przegraliśmy po niezwykle zaciętych końcówkach. Byliśmy blisko awansu, ale finalnie nie udało się tego osiągnąć. Najbardziej bolą nas porażki z drużynami z dołu tabeli - Pau Orthez, Antwerpia. Słabo graliśmy na wyjazdach. Wygraliśmy tylko 1 z 7 meczów. To kiepski rezultat.
Na koniec o przyszłości. Pojawiły się informacje, że rozmawia pan z Anwilem na temat nowego kontraktu. To prawda?
Wiem, że są pewne rozmowy o przedłużeniu umowy, ale na razie nie ma konkretów. Bardzo sobie cenię pobyt we Włocławku. Organizacja widzi postępy mojej kariery niemal od samego początku. Byłem z tym zespołem w tych dobrych i złych momentach. Czuję się komfortowo w otoczeniu trenerów i ludzi zarządzających klubem. Oni znają moją grę i osobowość. Mogę z nimi porozmawiać na każdy temat. Nic złego na ich temat nie powiem. Myślę, że oni w ten sam sposób wypowiedzą się o mnie.
Czytaj także:
Igor Milicić kolekcjonuje tytuły. Nic dziwnego, że mocniejsi się nim interesują
Będzie się działo! Szykują się wielkie zmiany. Kluby bardzo aktywne na rynku transferowym