W pewnym momencie rozmawialiśmy nawet na lotnisku, ale to nie powinno nikogo dziwić. Szymon Rduch sam trafnie zauważa, że życie na walizkach jest wpisane w ten zawód. Nazywany obieżyświatem, pierwsze kroki w koszykówce 3x3 stawiał razem z braćmi w "CieniAsy Kołobrzeg", a te kroki poprowadziły go dalej, tworząc fajną historię.
Drzwi do świata 3x3
- Koszykówka daje naprawdę niesamowite możliwości - możemy zobaczyć kawał świata, wykonując przy tym swoją pracę. Umożliwia poznanie wielu kultur, różnych narodowości, odmiennego podejścia do samej koszykówki, jak i do codziennego życia - opowiada, dodając: - Istotną sprawą jest to, że rywalizuje na arenie międzynarodowej. To znaczy dla mnie naprawdę wiele. Pochodzę z małej miejscowości, a większość swojej kariery spędziłem w 1. lidze.
- Zanim zacząłem grać w 3x3, wydawało mi się, że jedyna słuszna droga to trzymanie się jednego miejsca, granie w swoim kraju. Z czasem zrozumiałem, że wszystkie drzwi są otwarte, każdy może wybrać własną ścieżkę, spróbować czegoś nowego. Koszykówka na całym świecie jest taka sama. Trzeba tylko wybrać odpowiednie drzwi i znaleźć swoje miejsce. Nigdy nie zagrałem w reprezentacji 5x5, ale było mi dane reprezentować Polskę w odmianie 3x3. Wszystkie spotkania z orzełkiem na piersi są dla mnie szczególne. Teraz już patrzę w przyszłość.
Koszykówka za obiektywem
Drugą pasją zawodnika jest filmowanie, dzięki czemu możemy choć na chwilę przenieść się do innego świata, poznać kulisy koszykówki 3x3, a nawet można użyć stwierdzenia, że utożsamiać z graczami.
ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii
- Filmy. Wydaje mi się, że jest to najłatwiejsza forma przekazywania, jeszcze nie całemu światu, ale mniejszej grupie osób, rodzinie i bliskim, co robimy i gdzie jesteśmy, zamiast odpisywać kilkukrotnie na podobne pytanie. Kilku osobom zawsze łatwiej podesłać krótkie wideo. Jest to coś, na czym będę na pewno skupiał się w przyszłości. Odzew jest pozytywny, ludzie są zainteresowani tym, jak wszystko wygląda od środka i być może to będzie mój sposób na życie po zakończeniu kariery koszykarskiej. Przez pryzmat filmów i social media mogło się wydawać, że jestem na wakacjach ale tak naprawdę ciężko było wygenerować chwilę czasu, aby pokazać te wszystkie pięknie miejsca, w których mieliśmy okazję grać - zauważa.
Wyjście ewakuacyjne
W ubiegłym roku jego droga poprowadziła go do... Arabii Saudyjskiej, która okazała się być wyjściem ewakuacyjnym. O przygodzie na Bliskim Wschodzie, mówi:
- Jest to długa historia, chociaż moja droga była krótsza (śmiech). Gdy w ubiegłym roku dowiedziałem się, że nie będzie mnie na mistrzostwach świata z reprezentacją 3x3, musiałem szybko znaleźć drużynę i jakieś rozwiązanie. Wówczas wszystko podporządkowałem myśli, że nadal będę w kadrze. Na początku chłopaki ze Studio Budza znając moją sytuację zaprosili mnie do wspólnego grania.
- Termin Quai54, czyli prestiżowego turnieju w samym sercu Paryża, był w tym samym dniu co MŚ, więc w ogóle nie brałem go pod uwagę, mimo że bardzo chciałem na niego wrócić. Jednak gdy plany się zmieniły, w ostatniej chwili dołączyłem do drużyny z Niemiec i to tak naprawdę ułatwiło mi wyjazd do Arabii Saudyjskiej. Jeden z zawodników Zeljko Palavra, z którym spotkałem się na Quai54, dostał propozycję gry w Jeddah ale musiał odmówić, ponieważ został kilka dni wcześniej ojcem. Polecił zatem moją osobę trenerowi, którym okazał się Ales Kunc - bardzo doświadczony zawodnik w 3x3. Wielokrotnie rywalizowaliśmy podczas turniejów i znaliśmy się tylko z parkietów. Po krótkiej rozmowie telefonicznej stwierdziliśmy, że warto razem wejść w ten projekt.
- Decyzja nie była łatwa, ponieważ w ten sam dzień otrzymałem propozycję kontraktu z Japonii. Padło na Arabię, ponieważ mieli zagwarantowany udział w World Tour w Jeddah jako organizator turnieju, a dzięki temu pewny udział w trzech challengerach. To jednocześnie dawało szansę, aby zakwalifikować się do innych World Tour'ów i powalczyć o finał całego cyklu rozgrywek.
Kulisy koszykówki
- Drużyna z Jeddah zapewniła wspaniałe warunki do pracy. Gdy potrzebowaliśmy sali, treningu, wyposażenia - wszystko było do naszej dyspozycji. Trenowaliśmy 2 razy dziennie, a wolne dostawaliśmy wtedy, kiedy podróżowaliśmy, czyli gdy lecieliśmy na turniej. Wieczorem trenowaliśmy na zewnątrz po zachodzie słońca, gdy robiło się trochę chłodniej, czyli... w granicy 37 stopni. Celem nadrzędnym było stworzenie drużyny typowo pod udział w turnieju World Tour, który odbył się w Jeddah. Sezon 3x3 ruszył w marcu, a my stworzyliśmy drużynę w połowie lipca. W 3 miesiące udało nam się zrobić wynik ponad stan. Dobrą grą wywalczyliśmy miejsce na WT Debreczyn, WT Los Angeles, WT Jeddah, a to z kolei przełożyło się na udział w wielkim finale cyklu rozgrywanym w Utsunomiyi w Japonii. Była to niesamowita przygoda.
- Porównując naszą sytuację do drużyn, które zaczęły grać w marcu, za ogromny sukces uważam to, że znaleźliśmy się w najlepszej dwunastce świata.
Trener wykonał naprawdę niezłą robotę, ma bardzo profesjonalne podejście. I myślę, że za tym kryje się nasz sukces. Wszystko było uzależnione od tego gdzie gramy. Przygotowania wyglądały podobnie jak w koszykówce 5x5, ale w 3x3 mamy jednak większą intensywność i tempo. Co ważne, musimy dostosować swój trening do strefy klimatycznej, w której przyjdzie nam grać oraz czasu podróży jaki nas czeka.
- Prawda, wiele miejsc jest pięknych, ale cały czas ciężko pracujemy. Na przykład przed turniejem w Jeddah nie mieliśmy ani jednego dnia wolnego od treningu przez ponad dwa tygodnie. Nawet sytuacja podczas naszej rozmowy pokazuje, że musimy brać wszystko pod uwagę - rozmawialiśmy na lotnisku, mamy opóźniony lot. Jestem w Europie, następnego dnia mam być w Japonii, gdzie czeka nas od razu 20-minutowa rzutówka na głównym boisku, bo tylko tyle czasu będziemy mieli od organizatora. Następnie jest turniej i skupiamy się tylko na tym. Później mamy chwilę na regenerację. Niekiedy trzeba się dostosować.
- Co do naszego składu. Byliśmy zbieraniną narodowości - trener ze Słowenii, doświadczony Kevin Corre pochodzi z Francji, Nemanja Draskovic z Serbii, Khalid Abdel-Gabar jest z Kanady i posiada również paszport Arabii Saudyjskiej. I ja jestem z Polski - opowiada.
Na następnej stronie przeczytasz o profesjonalnej lidze 3x3 w Japonii i samej dyscyplinie
[nextpage]W kraju kwitnącej wiśni
Przed Arabią Saudyjską, wybrał drzwi z napisem "Japonia", zaczynając ciekawą przygodę. Jak to wspomina?
- Duże wrażenie zrobił na mnie wyjazd do Japonii. To, jak wygląda ten kraj, jak się tam żyje. Ludzie mają ogromną świadomość społeczną, a wszystko jest bardzo zorganizowanie i ułożone.
- Wyjazd do Japonii był dobrą decyzją. To, że się tam znalazłem to kolejny przykład, że trzeba być w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie. W 2018 roku rozgrywaliśmy mistrzostwa świata - całe zmagania z trybun obserwował manager zespołu z japońskiego Sekaie. Byłem jednym z czterech zawodników w jego notesie, z którymi chciał rozmawiać. W międzyczasie dowiedział się, że dziewczyna któregoś z graczy mówi po japońsku i aktualnie tam mieszka. Szybko wyszło, że to moja narzeczona jest tą dziewczyną, co ułatwiło sprawę. Manager drużyny zaproponował, abym przyjechał na tydzień i sprawdził czy będzie mi się podobało. Po pierwszym turnieju stwierdziłem, że warto rozegrać sezon z drużyną z Nagoyi. Przede mną były dwa miesiące grania, dużo frajdy, dobrej koszykówki. Ale niestety, musiałem opuścić zespół podczas najważniejszego turnieju finałowego całej ligi, gdyż w tym samym terminie były mistrzostwa Europy.
- Japonia jako kraj bardzo mi się podoba. Jak już wspomniałem, moja narzeczona była tam od kilku miesięcy, miała mieszkanie i znała język. Drużyna, na którą trafiłem zapewniła mi świetne warunki. Sama liga była na wysokim poziomie organizacyjnym. Jeśli chodzi o drużyny, powiedzmy, że 15 było w topie, reszta trochę odstawała. Liga tak naprawdę ma 12 przystanków, w 2018 roku było 36 zespołów i grało się w swojej konferencji. Za wygraną całej ligi był bilet na World Tour. W koszykówce 3x3 jest ważne, aby walczyć o udział w tym turnieju i mierzyć się z najlepszymi na świecie. W Japonii widać progres, bo w tym sezonie są już 72 zespoły. Widać, że przygotowują się pod IO i mocno inwestują w tę dyscyplinę. Wierzę, że w Polsce również doczekamy się podobnego projektu.
3x3 - z ulicy na igrzyska olimpijskie
- W samej koszykówce 3x3 najbardziej podoba mi się tempo gry, akcja trwa 12 sekund, trzeba szybko podejmować decyzje. Dla mnie największa różnica między koszykówką 5x5 a 3x3 jest taka, że w 3x3 mamy czterech zawodników, z czego trzech jest na boisku. W tradycyjnej koszykówce zawodników jest dwunastu, a pięciu przebywa na boisku. Tutaj, choć mamy trenera, wszystko jest w naszych rękach, a co więcej, każdy będzie grał i decydował o losach spotkania. Ciężko powiedzieć, który system jest cięższy. Na pewno łatwiej jest to przyswoić do głowy, ponieważ mamy dużo grania, wiele poświęcamy grze 1 na 1, jeżeli mamy przeciwników, to gramy normalne mecze 3 na 3 - to jest dla mnie ciekawsze.
- Tak naprawdę ciężko porównać koszykówkę 5x5 i 3x3. Moim zdaniem, w tradycyjnej większą uwagę poświęca się całemu zespołowi niż poszczególnej jednostce. W 3x3 z uwagi na mniejszą liczbę graczy, jest czas, aby z każdym popracować indywidualnie i to jest fenomenalne. Wcześniej pracowałem z trenerem Noculakiem, teraz z trenerem Kuncem i obaj byli otwarci na nasze uwagi, na to co chcemy zrobić, co jeszcze doszlifować, czy potrzebujemy więcej treningu siłowego, czy więcej rzutowego i tak dalej. Jednym zdaniem: mamy więcej wolności i swobody w działaniu.
- Od momentu, kiedy wiadomo, że koszykówka 3x3 pojawi się na IO, pewne kwestie trochę się zmieniły, idą ku lepszemu. Zespoły z czołówki bazują na turniejach World Tour i grają tylko w 3x3, mają finansowanie od swoich sponsorów. Dodatkowo nagrody pieniężne są bardzo kuszące. Porównując do naszej 1. ligi, w której gram większość swojej kariery - ogromna przepaść między nią a profesjonalną koszykówką 3x3. Jesteśmy w stanie zapewnić sobie wszystko - bazę treningową, odnowę, niczego nam nie brakuje, mamy podpisane kontrakty z wynagrodzeniem miesięcznym, a dodatkowo pieniądze za wygrane turnieje dzielone są na zespół. Daje to dodatkową motywację. Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że przeciętne zarobki takiego pierwszoligowego kontraktu można tutaj wyrobić w wakacje. Swego czasu FIBA wydała artykuł na temat serbskiego zespołu Liman, który zakwalifikował się na wszystkie turnieje z cyklu World Tour i z samych nagród zarobili 320 tysięcy dolarów - zdradza.
Do punktu wyjścia - szansa na igrzyska olimpijskie
Na razie nie wiadomo w jakim składzie i kiedy reprezentacja Polski 3x3 mężczyzn rozpocznie walkę o wyjazd na igrzyska olimpijskie. Pewne jest to, że dużą szansę wciąż ma Szymon Rduch.
- Sezon 2020 zaczął sie powrotem do Kosz Kadry 3x3 i walką o miejsce w składzie na turniej kwalifikacyjny do igrzysk. Mamy za sobą dwa miesiące przygotowań i cykl turniejów rozgrywanych w Sankt Petersburgu w Rosji, gdzie testowaliśmy różne ustawienia graczy i warianty taktyczne. Trenowaliśmy w Gdańsku oraz Mrągowie na specjalnie przygotowanych obiektach. Wygraliśmy ostatni cykl turnieju United League Europe i widać, że przygotowania idą w dobrym kierunku. Forma rośnie i co najważniejsze, panuje znakomita atmosfera w ekipie. Niestety, nie wiemy kiedy odbedzię się turniej kwalifikacyjny z powodu sytuacji wywołanej przez koronawirus. Pozostaje nam dbać o pozostanie w dobrej kondycji indywidualnie i czekać na dalsze informacje - podsumowuje Rduch.
Zobacz także:
Koszykówka. Nick Madray, fan schabowego i pierogów ruskich. "Bardzo chciałbym zostać w tej lidze"
Koszykówka. Duże wyróżnienie. Polak z nominacją sędziowską 3x3 na igrzyska olimpijskie