Od kilku lat ważnym ogniwem koszykarskiej reprezentacji 3x3 jest Paweł Pawłowski, na co dzień grający w drugiej lidze. Świeżo upieczony 38-latek opowiada o swoich początkach z koszykówką 3x3 i wyzwaniach, jakie stoją przed kadrą narodową.
Kiedyś - od turnieju przy galerii handlowej, po mistrzostwa świata
- Początek mojej przygody z koszykówką 3x3 zaczął się w wieku 16, może 17 lat. Już wtedy graliśmy we wszystkich możliwych turniejach, złapałem zajawkę na tego typu granie. Mieliśmy bardzo fajny team: między innymi Kuba Danjuma, Marek Igliński, Wojtek Siedlar, a później dołączył do nas Bartłomiej Gallas. Naprawdę, trudno było znaleźć na nas pogromców na naszym podwórku, czyli w okolicach Trójmiasta (śmiech). Następnie zaczęliśmy już jeździć po Polsce, pierwsze poważne turnieje POP z niezłymi nagrodami jak na tamte czasy - telefonami komórkowymi. Zostaliśmy wyposażeni przez Kasię Dydek w profesjonalne t-shirty i pojechaliśmy podbijać Polskę na streetball'u - opowiada.
- Były dwie edycje turniejów POP z eliminacjami w całej Polsce i finałem w Krakowie, a w kolejnym roku we Wrocławiu. W Krakowie, w rozgrywkach grupowych, dostałem solidny łokieć w nos. Przez złamany nos nie poszedłem wówczas na egzaminy na AWF i wybrałem inną drogę edukacji. We Wrocławiu zajęliśmy trzecie miejsce, a zwycięzca jechał z Zapterem Śląskiem Wrocław na mecz Euroligi do Tel Avivu z Maccabi. Następne, poważniejsze turnieje to już mistrzostwa Polski 3x3...
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: doznała kontuzji kolana i… Sama je sobie nastawiła!
- To był chyba 2011 rok. Wówczas nie było jeszcze gratyfikacji, że otrzymywało się bilet na udział w turnieju cyklu World Tour, kończyło się na mistrzostwie Polski. W następnym roku nagrody były już fajniejsze - wyjazd do Budapesztu na EuroTour. Było to nagrodą za zwycięstwo w mistrzostwach, a dodatkowo był bilet na World Tour w Pradze i pieniądze. To było miłe zaskoczenie i pewien przełom. Pojawiły się małe sukcesy, kilka razy pojechaliśmy na World Tour - później udało nam się dwukrotnie awansować do finału World Tour'a, co było dużym sukcesem.
- Po mistrzostwie Polski, gdy grałem z Krzyśkiem Białkowskim, Marcinem Wilkiem oraz Pawłem Strychalskim, naszą czwórkę powołał trener Mirosław Noculak. Ale przez to, że byłem kontuzjowany podczas sezonu 5x5, nie pojechałem na zgrupowanie i nie byłem brany pod uwagę na wyjazd na mistrzostwa Europy i reprezentowanie kraju. Był to pierwszy poważny turniej międzynarodowy. Następnie nasze drogi trochę się rozjeżdżały z różnych względów. Byłem cierpliwy. W pewnym momencie wyjaśniliśmy sobie wszystko i w końcu zostałem powołany do kadry, zacząłem poważnie walczyć o miejsce w składzie. Wtedy, pojawił się pierwszy większy sukces jakim było czwarte miejsce na świecie, które zajęliśmy na mistrzostwach w Manilli. To zapoczątkowało moją grę w kadrze narodowej 3x3 i trwa już trzeci rok - wspomina Pawłowski.
Wraca jeszcze na moment do wspomnień, które szczególnie zapadły w jego pamięci: - W pamięci zapadł mi półfinał mistrzostw świata na Filipinach, gdzie wygrywając praktycznie przez cały mecz z Serbią, w końcówce meczu Majstorović oddał rzut w ostatniej sekundzie akcji ponad moimi rękoma, trafiając decydującą o zwycięstwie "dwójkę"...
- Dobrze zapamiętałem też challenger, który dawał nam promocję na grę w Pekinie. Turniej zorganizowany na wysokim poziomie, bardzo wielu kibiców, których w pewnym momencie już nie wpuszczali na trybuny. Udało nam się wygrać, był świetny marketing. Czuliśmy się tam jak gwiazdy (śmiech). Wygrana była dodatkowym impulsem do dalszej pracy na turniejach takiej rangi - zauważa.
Na następnej stronie o wyzwaniach, jakie obecnie stoją przed kadrą 3x3
[nextpage]Dziś - ostatnia szansa na zapisanie się w historii koszykówki 3x3
Obecnie Paweł Pawłowski walczy o miejsce w składzie kadry, która niedługo rozpocznie rywalizację o bilet na igrzyska olimpijskie w Tokio.
- Jesteśmy już chłopakami z doświadczeniem, dojrzali i zaawansowani wiekowo. Mam swoje lata i zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że przed nami być może ostatnia szansa na zapisanie się w historii koszykówki 3x3 awansując do IO. Będzie to ciężka i trudna droga żeby się tam znaleźć, jednak wierzymy, że jesteśmy w stanie tego dokonać, tak jak wierzyliśmy w to, że z ubiegłorocznych mistrzostw świata wrócimy do domu z medalem. Teraz przed nami kolejny, wielki krok - mówi.
W ramach przygotowań do najważniejszego wydarzenia, Polacy szlifują swoją formę dzięki turniejom United League 3x3, które co kilka tygodni odbywają się w rosyjskim Sankt Petersburgu.
- United League, czyli rosyjska liga, której formułą jest 5 stopów, gdzie każdy stop jest odrębnym turniejem, jest doskonałą możliwością dla nas, aby sprawdzić w jakiej obecnie formie się znajdujemy. Udział w turniejach dał nam możliwość doskonalenia naszej gry przed turniejem kwalifikacyjnym do IO.
- Na trzecim stopie mieliśmy w grupie wicemistrzów świata Ghetto Riga i trafiliśmy na mecz, w którym byli bardzo dobrze dysponowani rzutowo. Trafili 8 rzutów z dystansu, co było spowodowane również naszą obroną. Nie zrealizowaliśmy założeń przedmeczowych i nie zatrzymaliśmy ich najgroźniejszej broni. W kolejnym meczu przeciwko drużynie ze Słowenii, wiedzieliśmy, że nie możemy popełnić tych samych błędów i powinniśmy zagrać agresywniej w obronie oraz bardziej zespołowo w ataku.
- W tym wypadku wywiązaliśmy się z naszych założeń i mecz wygraliśmy grając zespołowo i mocno w defensywie. Wygrywając drugi mecz w grupie zakwalifikowaliśmy się do ćwierćfinału, gdzie trafiliśmy na dobrze nam znany zespół reprezentacji Litwy, z którym już wygrywaliśmy w poprzednim sezonie.
- Podobnie jak zespół z Rygi, Litwini oddają bardzo dużo rzutów za 2 punkty i są w tym bardzo skuteczni. Niestety, potwierdziło się to i trafiali często bardzo trudne rzuty z obwodu. Jednak kilkukrotnie powinniśmy być bliżej, bardziej agresywni w obronie szczególnie przy rzutach za dwa punkty, ponieważ trafili ich aż 9. Biorąc pod uwagę bardzo wysoką skuteczność przeciwnika, naprawdę trudno jest wygrać taki mecz. Kolejny turniej już niebawem. Do tego czasu musimy poprawić naszą obronę oraz sprawić, by lepiej współpracować w ofensywie, aby każdy był zagrożeniem dla przeciwnika. W tej chwili to nasz cel do pracy - zdradza Pawłowski.
Przed Polakami czwarty przystanek na trasie do Tokio. Już w najbliższy weekend (7-8.03) wezmą udział w kolejnym turnieju, który jednocześnie będzie ostatnim sprawdzianem przed turniejem kwalifikacyjnym do IO. Ten jednak nie odbędzie się w planowanym terminie z powodu koronawirusa. Jego data nie jest jeszcze znana (czytaj więcej).
Na koniec, zapytany o to, jak widzi przyszłość koszykówki 3x3 w Polsce, odpowiada:
- Przede wszystkim w Polsce musiałaby powstać profesjonalna liga 3x3, umożliwiając zawodnikom skupienie się na jednej odmianie koszykówki, jednocześnie dając szansę na rozwój i kształtowanie się, aby w żaden sposób nie kolidowało to z grą 5x5. Gra 3x3 zabiera bardzo dużo czasu, wymaga poświęceń. Ten sezon coraz bardziej się wydłuża, aby zawodnicy byli utożsamiani tylko z koszykówką 3x3 - to celowy zabieg FIBA. Wszystko sprowadza się do finansów, jednak pomysłów jest mnóstwo.
- Co więcej, trzeba zachęcić młodych ludzi, którzy będą chcieli w przyszłości grać w koszykówkę 3x3. Nawet trenerzy chyba do końca nie są świadomi ile gra w 3x3 tak naprawdę daje dobrego. Nawet jeden trening w tygodniu mógłby przynieść wiele korzyści - ona kształtuje zachowania na boisku, charakter, czy to żeby być nieustępliwym. Gra się na kontakcie, skupia na dużej fizyczności. Wpływa to na kondycję, bo jednak trzeba być przygotowanym pod innym kątem, na intensywne granie przez 10 minut niż tradycyjnie w 5x5, gdzie siły rozkłada się na dłuższy okres. Koszykówka 3x3 daje naprawdę świetne możliwości - podsumowuje.
Zobacz także:
Koronawirus. Sportowy chaos również w koszykówce 3x3. Turniej kwalifikacyjny w Indiach do IO odwołany
Koszykówka 3x3. Litwini przekreślili szansę Polaków na półfinał ULE 3x3. Renkiel: Zamojski wykonuje niesamowitą pracę