Koronawirus. Cezary Trybański o sytuacji w Polsce i USA. "Po włączeniu telefonu na lotnisku byłem zaskoczony"

- Przeraziłem się widząc te wszystkie informacje, które były w wiadomościach i mediach społecznościowych – panika, puste półki w sklepach, brak jedzenia - mówi Cezary Trybański, były koszykarz, po powrocie do Polski.

Pamela Wrona
Pamela Wrona
Cezary Trybański Newspix / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Cezary Trybański
Pamela Wrona, WP SportoweFakty: Od kiedy jest pan w Polsce?

Cezary Trybański, pierwszy Polak w NBA: W Polsce jestem już od miesiąca. Miałem zaplanowany powrót do kraju ze względu na działania z moją fundacją i akademią (Trybański Basketball Academy -przyp.red). W momencie kiedy przyleciałem, dwa dni później została wprowadzona obowiązkowa kwarantanna. Mimo tego, poddałem się jej dobrowolnie, bo wcześniej dużo podróżowałem – byłem w Las Vegas, a przesiadkę miałem w Londynie. Była duża szansa, że mogłem mieć kontakt z kimś zakażonym. Nie chciałem narażać swoich bliskich i w trosce o własne zdrowie podjąłem taką decyzję.

Można powiedzieć, że dużo zmieniło się podczas pana lotu. Jaka była sytuacja w Stanach Zjednoczonych, gdy je pan opuszczał?

Sytuacja w Stanach Zjednoczonych nie była taka jak teraz. W Phoenix, w którym przebywałem było dosyć spokojnie i stabilnie. Gdy wracałem do Polski i podczas przesiadki włączyłem komórkę, dotarły do mnie wiadomości z kraju, że wszystkie imprezy masowe są odwołane i zamknięto obiekty sportowe. Trochę pokrzyżowało to moje plany dotyczące mojej akademii, ale zdrowie nas wszystkich jest najważniejsze.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Bieniek zawiedziony zakończeniem rozgrywek w Serie A. "Szkoda, bo byliśmy na pierwszym miejscu"

Był pan zaskoczony tym, co zastał po powrocie do kraju?

Po włączeniu telefonu na lotnisku w Polsce. Powiem szczerze, że przeraziłem się widząc te wszystkie informacje, które były w wiadomościach i mediach społecznościowych – panika, puste półki w sklepach, brak jedzenia. Pierwsze co pomyślałem: "3 miesiące nie było mnie w domu i co ja teraz będę jadł?" (śmiech). Udałem się na zakupy i na szczęście nie było tak źle, bo dostałem w sklepie podstawowe produkty. Ta panika była na wyrost.

To jest zaskoczenie dla wszystkich. Każdy na tym ucierpi, nie tylko sport, ale i gospodarka na całym świecie. To jest sytuacja nadzwyczajna, na ogromną skalę. Musimy po prostu się z tym zmierzyć, przestrzegać nakazów i zakazów narzuconych przez rząd, a najlepiej siedzieć w domu. Jeśli połączymy się wszyscy razem, przesiedzimy ten okres w swoich domach, zwiększy się szansa na to, że szybko to zwalczymy i wrócimy do normalności.

Był pan kiedyś w podobnej sytuacji?

Dobrze pamiętam 11 września 2001 roku. To było coś, co przeraziło wszystkich. W tym dniu leciałem z USA do Polski. Wróciłem do mieszkania klubowego, chwilę po tym wyszedłem na zakupy. Przy stoisku z telewizorami było zamieszanie, zgromadziło się dużo ludzi. W pierwszej chwili pomyślałem, że jest może jakaś atrakcyjna promocja. Byłem umówiony na spotkanie z kolegą z drużyny, a kiedy podjechałem na miejsce spotkania, a on się spóźniał, zadzwoniłem do niego pytając dlaczego go nie ma? Odpowiedział: "To nie wiesz co się stało?! Włącz radio lub telewizję". Pamiętam, że słuchałem muzyki na płycie CD. Włączyłem radio. To było szokujące. Na każdym kanale wiadomość o ataku na World Trade Center. Po powrocie do mieszkania włączyłem telewizor. Obrazki, które wówczas zobaczyłem, wyglądały jak kadry z filmu.

Zatrzymajmy się przy koszykówce. Wszystkie rozgrywki stanęły w miejscu lub zostały zakończone. Podziela pan optymizm co do wznowienia sezonu NBA?

W NBA chcą, aby sezon został dokończony, planują inną formułę zakładającą powrót po wakacjach ze skróconą wersją play-offów i rozegrania meczy w jednym miejscu. Patrząc na to jak Amerykanie do tego podchodzą, z pewnością będą robić wszystko, aby wznowić sezon. Prezydent Donald Trump zrobił spotkanie ze wszystkimi przedstawicielami lig i namawiał, aby jak najszybciej przywrócić rozgrywki. Nie da się ukryć, że taki przestój mocno odbije się na finansach.

Tutaj nie tylko chodzi o sport, bo cały świat jest w zawieszeniu. Pomijając sportowców, przedsiębiorstwa i firmy mają duże problemy z przestojem. Nie wiedzą kiedy będą mogli funkcjonować normalnie. Każdy ma obawy, martwi się o przyszłość. Trudno teraz przewidzieć co się wydarzy. Docierają nowe informacje, że w Chinach znowu pojawiają się zakażone osoby, więc ciężko wróżyć co będzie dalej. Adam Silver przygląda się lidze chińskiej, która ma być wznowiona, jednak ten start jest ciągle przekładany. Na pewno ma trudną decyzję do podjęcia.

Już od jakiegoś czasu przebywa pan na sportowej emeryturze. Na co nigdy nie było czasu?

Kiedy grałem w koszykówkę nie było czasu na spędzanie świąt z rodziną, nie mogłem uczestniczyć w uroczystościach moich bliskich, ponieważ nie pozwalał na to terminarz rozgrywek i treningów. Przez lata kiedy grałem, wszystko było podporządkowane koszykówce. Po skończonym sezonie już myślałem o przygotowaniach do nowego, jeśli gdzieś wyjeżdżałem na wakacje to zawsze musiałem mieć miejsce gdzie mógłbym zrobić odpowiedni trening. Nie było mowy o leżeniu do góry brzuchem i nic nie robieniu.

Na sportowej emeryturze w końcu miałem okazję spróbować między innymi... jazdy konnej, jazdy na nartach czy jazdy motocyklem, co wcześniej było zakazane przez zapisy w kontraktach. Dwa lata temu pierwszy raz w życiu założyłem narty i spróbowałem czegoś nowego (śmiech). To naprawdę świetne uczucie.

Podczas pandemii czasu jest jeszcze więcej. Jak radzi pan sobie z nową rzeczywistością?

Wolny czas wykorzystuje na oglądanie seriali, filmów czy czytanie. Ale przede wszystkim jest czas na porządki w domu, które były przeze mnie odkładane. Teraz mogłem w końcu uporządkować rzeczy na komputerze, w garderobie czy w garażu, z czego moja żona jest niezmiernie szczęśliwa (śmiech). Każdy chyba podobnie wykorzystuje ten czas.

Mimo tego, że już nie jestem czynnym sportowcem dbam o swoje zdrowie i staram się systematycznie ćwiczyć. W tym momencie możliwości są ograniczone ale nie jest to przeszkodą żeby zrobić trening w warunkach domowych.

Nadal jest pan w koszykarskim obiegu, ale od innej strony. Trochę tego brakuje?

Jestem ambasadorem projektu "Szyjemy sport na miarę". Razem z siatkarzem Krzysztofem Ignaczakiem oraz szczypiornistą Marcinem Lijewskim promujemy sport, każdy swoją dyscyplinę. Ja jestem odpowiedzialny oczywiście za koszykówkę. Mój powrót do kraju był również z tym związany. Mieliśmy zaplanowane imprezy sportowe, ale ze względu na zaistniałe okoliczności wszystko zostało zawieszone. Mam nadzieję, że sytuacja szybko się unormuje i będziemy mogli wrócić do swoich działań, które mają na celu promowanie aktywnego spędzania czasu rodziców z dziećmi. Jak wspominałem wcześniej, otworzyłem swoją fundację i akademię koszykówki, które planuje rozwijać. Niestety, wszystko muszę przesunąć w czasie, a teraz nie pozostaje nam nic innego jak dbać o swoje zdrowie i pozytywnie patrzeć w przyszłość.

Zobacz także: Koszykówka. Mija rok od szalonego rzutu w I lidze. Jakub Stanios: Historia lubi się powtarzać

Sportowe rewolucje. Dream Team, czyli najlepsza drużyna, jaka kiedykolwiek istniała

Czy sezon NBA zostanie dokończony?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×