Równo rok temu, 14 kwietnia 2019 roku o godzinie 13:00 Energa Kotwica Kołobrzeg wyszła na siedlecki parkiet rywalizując z SKK o utrzymanie w pierwszej lidze. Wówczas, bilans 2:1 dla drużyny prowadzonej przez Mariusza Karola. Wbrew pozorom, nie była to łatwa seria, a dla zespołu z Siedlec czwarte spotkanie było już meczem o wszystko. W ostatnich sekundach gospodarze byli na prowadzeniu i można było powiedzieć, że został już rozstrzygnięty. Wtedy, równo z syreną kosmiczny rzut wykonał Jakub Stanios. Kotwica wygrała 83:81 i jednocześnie zapewniła sobie utrzymanie.
- Co sobie wtedy myślałem? Zero myśli. Czułem złość, że zawodnik, którego kryłem zdobył już kluczowe punkty na wagę zwycięstwa i remisu w serii. Dostałem piłkę, rzuciłem, a potem już tylko co los przyniesie… - mówił rok temu zawodnik.
Zobacz "Rzut Staniosa"
Energa Kotwica również i tym razem nie miała łatwego sezonu. Legitymując się bilansem 7-16, długo zajmowała ostatnie miejsce w ligowej tabeli - aż do przedwczesnego zakończenia rozgrywek. Jakie byłyby jej dalsze losy, gdyby nie sytuacja epidemiologiczna? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: lata lecą, a Tomasz Kuszczak wciąż imponuje formą. Potrafiłbyś tak zrobić?
- Ja zawsze walczyłem do końca. Moje zdanie jest takie, że lepiej byłoby zakończyć ten sezon udowadniając na parkiecie, że zasługiwaliśmy na utrzymanie, bo moim zdaniem tak właśnie było. Złożyło się tak, a nie inaczej, sezon musiał zostać zakończony. Byłem spokojny, bo uważam, że końcówka sezonu w wykonaniu Energa Kotwicy była zdecydowanie lepsza niż sam początek. Myślę, że ostatni mecz z Politechniką Opolską rzeczywiście mógłby być decydujący. Jako dwie drużyny z tym samym bilansem i ilością punktów, zapewne walczylibyśmy między sobą o utrzymanie. Warto było dokończyć jeszcze ten sezon, ale co mogłoby być, to tylko los by pokazał - mówi.
Sam Jakub Stanios wie doskonale, co potrafi przynieść los.
- Równo rok temu zakończyliśmy sezon, walczyliśmy o utrzymanie. W tym roku sytuacja byłaby podobna... a mówi się, że historia lubi się powtarzać (śmiech). Kto wie, co by było gdybyśmy musieli zagrać ten ostatni mecz tak jak wtedy. Jak już wspomniałem, wszystko zaczęło wyglądać coraz lepiej, mimo wszystko było bardziej spokojniej. Przez ten rok na pewno trochę się zmieniło. W pewnych aspektach jeśli chodzi o mnie, nabrałem większej pewności, więcej meczów rozegranych, więcej minut na parkiecie – to sprawia, że doświadczenie rośnie.
Czy wraca wspomnieniami do tego kosmicznego rzutu? - Czasami wraca się samoczynnie, bo nawet podobny rzut udało się trafić w tym sezonie w Tychach. Myślę, że ta świadomość powraca i nawet nieświadomie wspomina się tamten rzut. Sam kilka razy, nie powiem, oglądałem ten fragment i nie mogę uwierzyć, że akurat po takim rzucie utrzymaliśmy się w lidze. To było szalone - wspomina.
Rozgrywki zostały zakończone, a wiele klubów wciąż dopina formalności związane ze sprawami finansowo-kontraktowymi. W kontekście przyszłości w kołobrzeskim zespole mówi: - Nie mówię nie, ale i nie mówię tak. Zobaczymy jak wszystko się zakończy, najważniejsze żebyśmy byli zdrowi i wrócili jak najszybciej do normalności.
- Dostaliśmy oficjalne pismo od klubu z konkretną propozycją, w której wzięlibyśmy na siebie część ostatniej pensji. Były rozmowy. Wszyscy znaleźliśmy się pierwszy raz w tak trudnej sytuacji. Debatowaliśmy i doszliśmy do wniosku, że trzeba pójść na obustronny kompromis. To było rozsądne rozwiązanie i jednogłośnie zgodziliśmy się na te warunki. Musieliśmy spotkać się po środku - zdradza.
- Nie ma możliwości korzystania z obiektów sportowych, radzę sobie tak, że od czasu do czasu staram się wyjść z domu pobiegać, poruszać się, porzucać na orliku – oczywiście tyle, na ile można. Głównie przebywam w domu, trzeba trzymać się obostrzeń. Pomagam rodzinie, siostra buduje dom i jak mam wolną chwilę to może na mnie liczyć, a ja mogę zabić nudę - odpowiada na pytanie, jak spędza czas na kwarantannie.
Zobacz także: