W latach 90. Chicago Bulls aż sześciokrotnie sięgali po mistrzostwo ligi NBA. Istnieje jednak wiele głosów mówiących o tym, że gdyby Michael Jordan nie decydował się robić sobie przerw od koszykówki, "Byki" miałyby w swojej gablocie spokojnie minimum osiem pucharów Larry'ego O’Briena, czyli trofeów przyznawanych za wygranie NBA. Ostatnio ówczesny lider zespołu z Chicago udziela wielu wypowiedzi związanych z premierą dokumentu "The Last Dance" produkcji ESPN, która emitowana będzie od najbliższej niedzieli.
- To był dla nas bardzo trudny rok, był tak naprawdę czasem naszej próby. Wiedzieliśmy, że osiągnęliśmy już wszystko i stanęliśmy przed szansą na trzeci z rzędu tytuł, ale jednocześnie mieliśmy świadomość tego, że wszystko się za moment zakończy - wyznał MJ. - Już na początku sezonu Phil Jackson stanął przed nami i powiedział, że to będzie nasz ostatni taniec i przez to chcieliśmy wyciągnąć z niego maksimum. Cieszyć się przez ten rok wspólną grą i zakończyć wszystko we właściwy sposób, czyli mistrzostwem - dodał Jordan.
Po zdobyciu tamtego tytułu, dominacja "Byków" zakończyła się na dobre. Po sezonie klub opuścili m.in. Scottie Pippen, Dennis Rodman, Steve Kerr, Luc Longley, trener Phil Jackson oraz rzecz jasna Jordan, który po raz drugi zdecydował się na odejście z NBA. Tym razem również nie okazało się ono ostateczne. Do ligi MJ wrócił po trzech latach, ale tym razem nie do Chicago, a do Washington Wizards.
Dokument "The Last Dance" wyemitowany zostanie w dziesięcioodcinkowej serii na platformie Netflix. Będzie dotyczył ostatniego mistrzowskiego sezonu Bulls, czyli rozgrywek 1997/98, w którym to "Byki" w finale 4-2 pokonały Utah Jazz Karla Malone'a i Johna Stocktona. Tytuł zapewnił im pamiętny rzut Jordana w szóstym meczu serii w hali Delta Center w Salt Lake City.
Czytaj także:
Siedemnaście lat temu Michael Jordan zagrał po raz ostatni. Przyćmił go wówczas Allen Iverson >>
Koszykówka. Hołd dla Kobe'ego i Gianny Bryantów. Powstanie specjalna nagroda >>
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Bieniek zawiedziony zakończeniem rozgrywek w Serie A. "Szkoda, bo byliśmy na pierwszym miejscu"