Michael Jordan sprawił, że numer 23 w koszykówce już na zawsze będzie kojarzony tylko z nim. Jednak był też moment, kiedy sześciokrotny mistrz NBA występował z numerem 45 - dokładnie w siedemnastu meczach sezonu zasadniczego i pięciu play-offów. Było to od razu po tym, jak wrócił do NBA w 1995 roku, wcześniej przez ponad półtora roku grał w baseball.
Jordan przeszedł na emeryturę po swoim trzecim mistrzostwie. Podkreślał, jak ważny był dla niego fakt, że ojciec widział jego ostatni mecz. James Jordan w lipcu 1993 roku został zamordowany.
Dla Michaela Jordana miał to być nowy rozdział. Chciał go zaakcentować, o czym opowiedział w ósmym odcinku serialu "The Last Dance".
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (online): Kibice chcą walki Narkun - Askham! Polak odpowiada: Jestem zmotywowany, aby dać mu wpier...
- Nie chciałem założyć numeru 23, ponieważ wiedziałem, że nie będzie oglądał mnie mój ojciec. Czułem, że to był nowy początek, a numer 45 był moim pierwszym, kiedy grałem jeszcze w szkole średniej - opowiadał Jordan, pytany przez reżysera produkcji, Jasona Hehira.
Ale wszystko się zmieniło, gdy Chicago Bulls w półfinale Konferencji Wschodniej rywalizowali z Orlando Magic. Michael odczuwał jeszcze skutki rozbratu z koszykówką. Nie był sobą, popełnił dwie straty w przeciągu ostatniej minuty, a jego drużyna przegrała pierwsze spotkanie serii. Wydarzyło się również coś, co było impulsem dla Jordana.
- Po meczu Nick Anderson (zawodnik Orlando przyp. red) powiedział, że "45 to nie 23" - wspominał Horace Grant, trzykrotny mistrz NBA z Bulls, a wtedy podkoszowy Magic. - O, stary... - śmiał się i kiwał głową Grant. Wiedział, że te słowa zmotywują jego byłego drużynowego kolegę.
Jordan w trakcie play-offów zmienił numer na 23, a Bulls wygrali drugi mecz. MJ zanotował świetny występ. - Czułem po prostu, że 45 nie było naturalne. Chciałem wrócić do tego, co czułem, nosząc 23 - mówił później Michael, który dokonał zmiany przed drugim meczem rywalizacji.
Od tamtego momentu Jordan zakładał koszulkę z numerem 23 już do końca kariery.
- To był fatalny moment dla Michaela, kiedy wrócił, ale Bulls nie wygrali - wspominał po latach były komentator sportowy, Ahmad Rashad, prywatnie dobry kolega Jordana. - Nienawidził faktu, że Horace był w zespole, który go pokonał. Musiał oglądać, jak świętują i wziął sobie to do serca. Wykorzystał to w kolejnym roku - zaznaczał.
Bulls w następnym sezonie osiągnęli historyczny bilans 72-10, a w sumie od 1996 do 1998 roku trzy razy z rzędu wygrali ligę.
Czytaj także: Toni Kukoc: Kevin Durant jest aktualnie najlepszym zawodnikiem w NBA
Śmierć Kobego Bryanta. "To pasażerowie są winni spowodowania katastrofy"