W piątek koszykarski świat obiegła koszmarna informacja. Podczas treningu indywidualnego Michael Ojo nagle upadł i stracił przytomność.
27-latka przewieziono do szpitala, lekarze nie byli w stanie go uratować. Przyczyną śmierci był zawał. Amerykanin nie miał wcześniej problemów z sercem.
Na jaw wyszły nowe fakty ws. śmierci koszykarza. Prezes klubu, w którym występował Ojo, Nebosja Cović ujawnił szczegóły. Dostał na to zgodę od rodziny 27-latka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie
Według Covicia, Ojo trzy razy otrzymał negatywny wynik testów na koronawirusa. Mimo to klub dowiedział się, że Amerykanin był zakażony na przełomie czerwca i lipca.
Jak poinformował portal Eurohoops, 6 lipca u Ojo stwierdzono zapalenie płuc. Dostał antybiotyki, ale mimo to 29 lipca nadal miał kiepskie wyniki. Dopiero badanie z 5 sierpnia wykazało, że zapalenie zwolniło.
Pomimo choroby wziął udział w trzech sesjach treningowych - 31 lipca, a także 3 i 4 sierpnia. Miał zakończyć zajęcia, jeśli by się źle poczuł.
Prezes Crvenej Zvezdy Belgrad zaznaczył, że lekarze odradzają aktywność fizyczną przez trzy, cztery, a nawet do sześciu tygodni po zapaleniu płuc. Stwierdził także, że koronawirus i zapalenie, które nastąpiło, mogło mieć wpływ na stan jego serca.
Michael Ojo po pięciu latach spędzonych na uczelni Florida State, zawodową karierę rozpoczął w Serbii. Grał dla KK FMP Belgrad, a od 2018 do 2020 roku reprezentował barwy klubu Crvena Zvezda Belgrad. W minionym sezonie zdobył mistrzostwo Serbii, wygrał też Ligę Adriatycką. W Eurolidze notował ostatnio 4,1 punktu i 3,0 zbiórki.
Czytaj także:
- Jak Ivica Radić trafił do Włocławka. Janusz Jasiński mówi, że Anwil przebił Stelmet
- NBA. Draymond Green za swoje słowa o Bookerze zapłaci 50 tysięcy dolarów