Boston Celtics świetnym finiszem dobili Philadelphię 76ers. Było 94:92 dla "Szóstek", ale piątkowy mecz zakończył się wynikiem 102:94 na korzyść podopiecznych Brada Stevensa. Celtics eksplodowali w końcówce spotkania - wykorzystali błędy rywali, zablokowali rzut Joela Embiida i biegali do kontrataków, co przyniosło pożądane rezultaty.
Kemba Walker trafił z półdystansu (98:94), gdy na zegarze pozostawała niewiele ponad minuta. Bostończycy dopięli swego, po trzech meczach serii prowadzą 3-0 i są o krok od awansu do następnej rundy.
- To dlatego dołączyłem do drużyny Celtics i to jest dla mnie naprawdę wyjątkowy moment. Nigdy nie prowadziłem 3-0 - powiedział Kemba Walker, który wcześniej reprezentował barwy drużyny z Charlotte i od 2011 roku w play offach był tylko dwukrotnie. - Ale jeszcze nasze zadanie nie jest ukończone. Musimy dać z siebie wszystko, co mamy, bo ci faceci nie zamierzają się poddawać - mówił o ambitnych 76ers rozgrywający.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalna sztuczka Manuela Neuera
Walker zanotował 24 punkty, a Jaylen Brown 21. Skrzydłowy Jayson Tatum miał problemy z faulami, ale ostatecznie w 32 minuty wywalczył 15 "oczek". Dla 76ers aż 30 punktów i 13 zbiórek zanotował Joel Embiid. Kameruńczyk nie sprostał jednak zadaniu w końcówce spotkania, a 76ers jeszcze mocniej odczuwali brak Bena Simmonsa, który opuścił Florydę, żeby poddać się operacji.
Tobias Harris miał 15 punktów i 15 zbiórek, ale wykorzystał tylko 6 na 19 oddanych prób, chybił przy tym wszystkie pięć rzutów za trzy.
Mike Conley przed rozpoczęciem play offów opuścił ośrodek na Florydzie, żeby być przy narodzinach syna. Wrócił do parku rozgrywki Walt Disney World, ale przed tym, jak dołączył ponownie do zespołu, musiał spędzić cztery dni na kwarantannie. Stęsknił się za koszykarskim parkietem, bo gdy już się na nim pojawił, był rewelacyjny.
32-latek zdobył 27 punktów, trafił rekordowe dla siebie w fazie play off siedem rzutów za trzy, a Utah Jazz zdemolowali Denver Nuggets 124:87. Conley był najlepszym strzelcem swojego zespołu, 24 punkty i 14 zbiórek dodał Rudy Gobert, a 20 "oczek' zaaplikował rywalom Donovan Mitchell.
- Powiedziałem to już wcześniej i powiem jeszcze raz: jest wspaniałym zawodnikiem - komplementował Conleya trener Jazzmanów, Quin Snyder. - Wiem, jak nasi chłopacy cieszą się, że znów jest z nami - dodawał o swoim doświadczonym rozgrywającym.
Drużyna z Kolorado trafiła tylko 37,5-proc. rzutów z pola i w całym meczu oddała zaledwie 11 rzutów wolnych. W pewnym momencie przewaga Jazzmanów była już tak duża, że trener Mike Malone zrezygnował z trzymania na parkiecie swoich podstawowych zawodników. Bol Bol w dziewięć minut rzucił 11 punktów.
Toronto Raptors nie dali szans Brooklyn Nets i w serii do czterech zwycięstw aktualni mistrzowie NBA prowadzą już 3-0. Drużyna z Kanady schodziła do szatni z 15 punktami zaliczki (57:42), a po zmianie stron dokończyła to, co zaczęła i triumfowała 117:92.
Pascal Siakam zanotował 26 punktów, Fred VanVleet 22, a Raptors trafili w piątek świetne 18 na 38 oddanych rzutów z dystansu. Nets nie odstawali w tym elemencie, ale nawet 16 celnych prób zza łuku nie pozwoliło im nawiązać walki z obrońcami tytułu.
Wyniki:
Brooklyn Nets - Toronto Raptors 92:117 (17:24, 25:33, 26:27, 24:33)
(Johnson 23, LeVert 15, Chiozza 14 - Siakam 26, VanVleet 22, Ibaka 20)
Stan serii: 3-0 dla Raptors
Utah Jazz - Denver Nuggets 124:87 (25:14, 34:28, 35:20, 30:25)
(Conley 27, Gobert 24, Mitchell 20 - Jokic 15, Murray 12, Bol 11)
Stan serii: 2-1 dla Jazz
Philadelphia 76ers - Boston Celtics 94:102 (24:26, 25:25, 23:25, 22:26)
(Embiid 30, Richardson 17, Milton 17, Harris 15 - Walker 24, Brown 21, Tatum 15)
Stan serii: 3-0 dla Celtics
Dallas Mavericks - Los Angeles Clippers 122:130 (23:23, 31:45, 31:34, 37:28)
(Porzingis 34, Hardaway Jr. 22, Curry 22, Doncic 13 - Leonard 36, Shamet 18, Zubac 15)
Stan serii: 2-1 dla Clippers
Czytaj także: Wielkie szczęście Timberwolves. Wylosowali pierwszy numer w drafcie
Damian Lillard miał podejrzenie złamania palca. Uraz nie jest jednak poważny