Portland Trail Blazers nie skończyli jeszcze rywalizacji z Los Angeles Lakers, ale wszystko wskazuje na to, że Damian Lillard nie pomoże im już nawet, gdyby sensacyjnie odrobili straty i doprowadzili do wyrównania. Gwiazdor Blazers w czwartek opuścił Florydę.
Lillard wrócił do Portland, żeby bardziej dokładnie przyjrzeć się kontuzji kolana, której nabawił się w swoim ostatnim meczu.
Klub ze stanu Oregon poinformował we wtorek, że badanie rezonansem magnetycznym potwierdziło zwichnięcie prawego stawu kolanowego przez ich lidera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie
Blazers mieli w środę zmierzyć się z Lakers w piątym meczu serii, ale to spotkanie zostało przełożone ze względu na bojkot obu zespołów. Drużyna z Hollywood prowadzi 3-1 i już tylko jedno zwycięstwo wystarczy im, aby awansować do drugiej rundy. Lillard jest poza "bańką" i nawet gdyby mógł jeszcze tam wrócić, to minimum cztery dni zajmie mu sama kwarantanna.
"Wybity palec, zwichnięte kolano... ale to jest dobre dla duszy. Tęskniłem za moim chłopczykiem" - napisał na Instagramie Lillard, załączając zdjęcie z synem, którego widział po raz pierwszy od momentu, kiedy w lipcu zameldował się w parku rozgrywki Walt Disney World w Orlando.
Gwiazdor Blazers w czterech poprzednich spotkaniach w fazie play offy notował średnio 24,3 punkty i 4,3 asysty. Rozgrywający został wybrany MVP wznowienia sezonu zasadniczego, spisywał się rewelacyjnie kiedy jego Blazers walczyli o awans do fazy play off. Lillard w trzech ostatnich meczach rozstawiających zdobywał nawet 51, 61 i 42 punkty.
Czytaj także: Wielkie zamieszanie w NBA! Lakers i Clippers chcą nawet zakończyć sezon!
Łukasz Koszarek jak wino. Stelmet Enea BC może na nim polegać