To było święto koszykówki na trybunach i szczególnie w drugiej połowie basket dla koneserów na parkiecie. W województwie zachodniopomorskim jednak nadal bez zmiany, bo w czwartym meczu na poziomie Energa Basket Ligi z rzędu lepszy był King Szczecin.
- Nie był to piękny basket natomiast obydwie drużyny zostawiły wszystko na boisku. Myślę, że kluczowa dla nas okazała się druga kwarta, kiedy zaczęliśmy kontrolować ten mecz. Trochę niefrasobliwa gra przez pierwsze dwie minuty trzeciej kwarty. Całkowita dekoncentracja spowodowała, że PGE Spójnia wróciła do meczu - ocenił trener Kinga, Łukasz Biela.
Goście zwyciężyli, choć w drugiej połowie zdobyli tylko 27 punktów. Kluczem okazała się defensywa, bo stracili oni 28 "oczek". Kuriozalny był szczególnie początek czwartej kwarty. Przez pięć minut King nie powiększył swojej zdobyczy. Gospodarze mieli idealną okazję żeby odrobić stratę (przegrywali 51: 61), ale sami w tym czasie zdołali zdobyć tylko punkt.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: oświadczyny na mistrzostwach Polski. Powiedziała "tak"!
- Jeżeli nie można trafić to jedynym sposobem żeby wygrać mecz jest zatrzymać przeciwnika żeby też nie zdobył punktów. Nam się to udało. Kompletnie w ataku nic nam nie szło. Biliśmy głową w mur. PGE Spójnia wykonywała również świetną robotę w obronie natomiast jestem bardzo dumny z tego, że chłopaki nie zwiesili głów. Wracali zawsze do obrony i robili wszystko żeby odzyskać posiadanie - tłumaczył Łukasz Biela.
Jego zespół z bilansem 4-1 jest w czołówce tabeli. Odwrotny bilans ma PGE Spójnia Stargard, która inaczej niż w ostatnich latach wygrała na inaugurację sezonu. Później jednak przegrała cztery mecze z rzędu, co oznacza, że po pięciu kolejkach ma najgorszy bilans od powrotu do Energa Basket Ligi.
- Musimy cały czas pracować, poprawić swoją grę, znaleźć ten rytm i zacząć wygrywać. We wszystkich meczach jesteśmy blisko. Niestety kolejna porażka i to stawia nas w trudnej sytuacji - nie ukrywał trener Jacek Winnicki.
O przełamanie będzie bardzo trudno, bo we wtorek wyjazdowy mecz z rozpędzoną Legią Warszawa, a w piątkowych derbach zespół zaprezentował się najsłabiej w sezonie. - Kolejny nasz mecz, kiedy nie jesteśmy w stanie być skoncentrowani pełne 40 minut. Brakuje nam takiej pełnej mobilizacji. Nie trafiamy 13 rzutów wolnych. To jest element, nad którym pracujemy cały czas, ale 53 proc. z rzutów wolnych to katastrofa - przyznał doświadczony szkoleniowiec.
Tylko małym usprawiedliwieniem postawy stargardzkich koszykarzy może być sytuacja kadrowa. Rywale również byli bardzo osłabieni. Grali bez najlepszego strzelca, Clevelanda Melvina, a od początku sezonu muszą sobie radzić bez Pawła Kikowskiego i Jakuba Parzeńskiego. King jednak zbudował szerszą kadrę i nawet przy tylu brakach siły obu drużyn były wyrównane. W PGE Spójni nie zagrał tylko Wayne Blackshear.
- Nie jesteśmy w stanie złapać rytmu grania. Mamy problemy. Mateusz Kostrzewski z Ray’em Cowelsem w środę przyszli pierwszy raz na trening. Blackshear wypadł z rotacji ze względu na chorobę. Nie mamy możliwości żeby w pełnym składzie poćwiczyć. Widać ewidentnie, że brakuje nam rytmu meczowego - tłumaczył Jacek Winnicki.
Problemów jest jednak zdecydowanie więcej, a najgorsze dla kibiców PGE Spójni, że powtarzają się one w każdym spotkaniu. - Nie klei nam się gra. Dodatkowo parę ważnych dobitek drużyny ze Szczecina na zbiórce. Mamy problem ze zdobywaniem punktów. Na pewno te rzuty wolne też mają duży wpływ. Trafiliśmy pięć trójek. Nie trafiliśmy trzynastu wolnych i mamy tylko dziewięć asyst. To na pewno jest jakiś problem - podsumował skrzydłowy PGE Spójni, Kacper Młynarski.
Zobacz także: Igor Milicić i byłe gwiazdy Anwilu nadal do wzięcia
Szykują się kolejne zmiany w Stelmecie Enea BC Zielona Góra