Srebro w bałkańskim kotle. Mija 40 lat od jednego z największych sukcesów polskich koszykarek

Archiwum prywatne / Małgorzata Turska / Na zdjęciu: reprezentacja Polski na lotnisku w Warszawie po przylocie z Jugosławii
Archiwum prywatne / Małgorzata Turska / Na zdjęciu: reprezentacja Polski na lotnisku w Warszawie po przylocie z Jugosławii

40 lat temu reprezentacja Polski koszykarek zdobyła srebrny medal mistrzostw Europy w Jugosławii. Do dziś jest to jeden z największych sukcesów w historii żeńskiego basketu.

W tym artykule dowiesz się o:

Rok 1980. Dwa lata po niezbyt udanym europejskim czempionacie w naszym kraju, w którym reprezentacja Polski zajmuje piąte miejsce, kadra zostaje mocno przebudowana i odmłodzona. Rok wcześniej selekcjonerem zostaje Ludwik Miętta-Mikołajewicz, dzięki któremu Wisła Kraków stała się krajowym hegemonem. W latach 1962-1981 Biała Gwiazda pod jego wodzą zdobyła czternaście złotych medali.

W kadrze pozostają jedynie Irena Linka, Teresa Komorowska i kapitan Halina Iwaniec. Pojawia się też grupa koszykarek z Łódzkiego Klubu Sportowego i Włókniarza Pabianice - Bożena Wołujewicz (później Sędzicka), Małgorzata Badocha (później Turska), Ludmiła Janowska i... Na Polki raczej nikt nie stawia. Mówi się o wielkim faworycie - reprezentacji ZSRR, a także Jugosławii czy choćby Bułgarii. Wszystkie te ekipy kilka tygodni wcześniej stanęły na olimpijskim podium w Moskwie.

Wielki rewanż

W razie grupowej Biało-Czerwone pokonały Anglię 80:56, Włochy 69:63 i przegrały z Węgrami 68:88. Do drugiej fazy grupowej awansowały więc z drugiej pozycji. Tam wielkie rzeczy zaczęły dziać się już w meczu z faworyzowaną Bułgarią, którą Polki pokonały 76:66. Później rozbiły jeszcze Holandię 71:45, a na koniec przegrały z ZSRR 40:94. Ale drugie miejsce w tej grupie pozwoliło awansować do półfinału. Tam czekała Jugosławia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: oświadczyny na mistrzostwach Polski. Powiedziała "tak"!

W Banja Luce kibice zgotowali prawdziwy kocioł. Hala mogła pomieścić sześć tysięcy widzów, ale chętnych było o tysiąc więcej. Wszyscy jakoś się zmieścili. Co chwilę rozbrzmiewała specjalnie ułożona na ten turniej piosenka. Kibice śpiewali, grali na instrumentach. To było istne szaleństwo.

- Tam ludzie po prostu żyli koszykówką i sukcesami zarówno mężczyzn, jak i kobiet. To była bardzo dobra drużyna. To one były faworytkami. Nikt nie zakładał, że one mogą z nami przegrać - wspomina Bożena Wołujewicz-Sędzicka.

Po trzech kwartach w bałkańskim kotle gospodynie prowadziły 61:53. Jak czytamy w archiwach prasowych, Polki w czwartej kwarcie zagrały znacznie uważniej w obronie, aż doprowadziły do remisu 69:69. Przy stanie 71:71 obie drużyny się zacięły. Nawet skuteczne dotąd Ludmiła Janowska i Halina Iwaniec nie były w stanie zdobyć punktów. Kluczowy okazał się celny rzut Ireny Linki, wychowanki Lecha Poznań. Polki wyszły na prowadzenie i już go nie oddały. Wygrały 79:72.

"Piękny, nieodnotowany do tej pory w kronikach polskiego sportu w Polsce sukces odniosły polskie koszykarki" - czytamy w "Dzienniku Łódzkim". W Banja Luce cisza, konsternacja. Ukochana reprezentacja, którą ciągnęła znakomita rozgrywająca Djurković, nie zagra w finale. Słychać tylko ogromny krzyk radości reprezentacji Polski. - Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego prezentu na urodziny - mówiła Bożena Sędzicka, która kończyła wówczas 23 lata.

"Panny, bardzo was proszę, abyście nie zadzierały nosa!"

- Gdy ekipa wróciła do miejsca zakwaterowanie, nie mogłyśmy wysiąść, gdyż spory tłum przemieścił się przed hotel. Było też dużo polskich kibiców - nie wiem, skąd oni się tam wzięli - pewnie turystów. Dosłownie byłyśmy wnoszone do hotelu. Tej euforii nie wymaże się z pamięci. Byłyśmy jeszcze bardzo młode i od razu osiągnęłyśmy taki sukces. Dla nas to był niesamowity zastrzyk i wzór na przyszłość - opowiada w rozmowie z PAP Małgorzata Badocha-Turska, która pojechała na mistrzostwa Europy jako 19-latka.

Trener Miętta-Mikołajewicz poza nią zabrał na turniej jeszcze trzy koszykarki z rocznika 1961 - Małgorzatę Kozerę-Gliszczyńską, Mariolę Pawlak i Wiesławę Konwent-Piotrkiewicz. Podczas jednej z kolacji skierował do nich słowa, które pamiętają do dziś: "Panny, bardzo was proszę, abyście nie zadzierały nosa!".

W finale emocji już nie było. Reprezentacja Związku Radzieckiego rozgromiła Polki 95:49. Nie do zatrzymania była choćby mierząca 210 cm wzrostu środkowa Uljana Siemionowa. - Grać przeciwko niej, to tak, jakby bokser Średnicki stanął na ringu do pojedynku ze Stevensonem - mówił trener Miętta-Mikołajewicz.

Reprezentacja Polski wróciła jednak do kraju w chwale. Szkoleniowiec wspominał później, że żaden inny tytuł nie sprawił jemu i zawodniczkom tyle satysfakcji, co srebro zdobyte w Banja Luce. Nawet mimo tego, że rok później Biało-Czerwone znów zajęły drugie miejsce w europejskim czempionacie.

Czytaj także:
FIBA zmieniła terminy! Europejskie puchary rozpoczną się później
EBLK. Ubyła jedna ekipa. AZS Uniwersytet Gdański wycofany z ekstraklasy!

Komentarze (0)