Los Angeles Lakers zdobyli 17. tytuł w historii klubu, a pierwszy od 2010 roku. Zadedykowali ten wielki sukces zmarłemu w styczniu Kobemu Bryantowi. - Od czasu tragedii jedyne, czego pragnęliśmy, to zdobyć to mistrzostwo dla niego - mówił wzruszony Anthony Davis. - Był dla nas jak starszy brat. Wiem, że patrzy na nas z góry i jest dumny. Zrobiliśmy to dla niego - dodawał skrzydłowy.
"Jeziorowcy" zakończyli rywalizację z Miami Heat w wielkim stylu. Drużyna z Hollywood zdominowała szóstym mecz Finału NBA i zwyciężyła bardzo pewnie 106:93.
Lakers narzucili wysokie tempo od początku spotkania. Już pierwsza kwarta padła ich łupem w stosunku 28:20, a druga partia zakończyła się porażającym wynikiem 36:16. Prowadzili do przerwy aż 28 punktami (64:36).
Heat nie zdołali już odrobić tych strat, to nie był ich dzień. Duet LeBron James - Anthony Davis na to nie pozwolił. James znów był fenomenalny. 35-latek zdobył 28 punktów, 14 zbiórek i 10 asyst. Trafił 13 na 20 oddanych rzutów z pola.
LeBron został wybrany MVP Finałów po raz czwarty w karierze. Ma na swoim koncie także cztery mistrzostwa. Davis zwyciężył w NBA po raz pierwszy. Skrzydłowy w szóstym meczu serii zanotował 19 "oczek" i zebrał 15 piłek.
Duży wkład w sukces purpurowo-złotych miał także Rajon Rondo. Rozgrywający, który w 2008 roku sięgnął po tytuł z zespołem Boston Celtics, teraz dokonał tego z Los Angeles Lakers. Rondo w niedzielę w 30 minut zapisał przy swoim nazwisku 19 punktów, cztery zbiórki i cztery asysty.
Heat nic nie wychodziło. Pudłowali nawet z linii rzutów wolnych, wykorzystali tylko 13 na 22 takie próby. Genialny Jimmy Butler tym razem zanotował zaledwie 12 "oczek". Duncan Robinson miał 10 punktów, a Tyler Herro siedem. Edrice Adebayo był najlepszym strzelcem swojego zespołu. Podkoszowy wywalczył 25 punktów, 10 zbiórek i pięć asyst, ale to nie wystarczyło.
Drużynie z Florydy nic zdał się powrót Gorana Dragicia, który w pierwszym meczu Finału NBA zerwał rozcięgno podeszwowe. Słoweniec w niespełna 20 minut przestrzelił wszystkie cztery rzuty za trzy i zdobył w sumie pięć "oczek".
Heat, nawet pomimo porażki, mogą mieć jednak duże powody do dumy. Osiągnęli niesamowity wynik i pomimo problemów zdrowotnych kluczowych zawodników przez pięć meczów walczyli z "Jeziorowcami" jak równy, z równym.
Ale Lakers trzeba oddać, co mistrzowskie. W dobitny sposób potwierdzili swoją wyższość w szóstym spotkaniu rywalizacji i zdobyli trofeum zdecydowanie zasłużenie.
Od 30 lipca i wznowienia sezonu 2019/2020 wszystkie mecze ligi NBA były rozgrywane bez udziału kibiców w odizolowanym ośrodku Walt Disney World na Florydzie.
Wynik:
Miami Heat - Los Angeles Lakers 93:106 (20:28, 16:36, 22:23, 35:19)
(Adebayo 25, Butler 12, Crowder 12, Robinson 10 - James 28, Davis 19, Rondo 19, Caldwell-Pope 17)
Stan serii: 4-2 dla Lakers
Czytaj także: Koszykarskie talenty trenowały z Marcinem Gortatem w Łodzi. O niektórych możemy kiedyś usłyszeć
GTK przetrwało pogoń Pszczółki Startu, David Dedek drugą połowę spędził w szatni
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech kolarza! Prowadził w wyścigu, ale... wylądował w krzakach