- Nie gramy swojej koszykówki, straciliśmy swoje DNA - rzucił po spotkaniu Mikołaj Witliński, podkoszowy Asseco Arki.
Gracze Polskiego Cukru Toruń faktycznie umiejętnie zneutralizowali największe atuty rywala, prowadzili od początku i zanotowali finalnie pewny triumf.
Przemysław Frasunkiewicz wie jednak doskonale gdzie tkwi problem jego zespołu. - Niestety, jak co roku, dopadł nas jakiś słabszy moment pod względem fizycznym. W pierwszych meczach zawsze bardzo mocno walczymy, biegamy i po iluś meczach dopada nas kryzys i on teraz właśnie ma miejsce - mówi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: błąd sędziego, a za moment potworny nokaut!
- Staraliśmy się, robiliśmy co możemy. Na dziś jednak rywale skaczą nam po głowach, dajemy się przepychać, dajemy się mijać bo jesteśmy wolniejsi. Jest to też również związane z poziomem talentu - kontynuuje.
Frasunkiewicz zwrócił również uwagę na fakt, że ten mecz miał zostać rozegrany w zupełnie innym terminie. Co do tego nie miał jednak żadnych pretensji, bo zdaje sobie sprawę co się dzieje.
- Mieliśmy zagrać dopiero za 11 dni, ale wiadomo, że sytuacja zmusza żeby grać szybciej. To jest zrozumiałe - ocenił i jednocześnie zapewnił, że Arka za chwilę stanie na nogi.
- Musimy przejść przez ten kryzys. Myślę, że potrzeba nam tygodnia, może dwóch - zakończył. Według aktualnego terminarza, Asseco Arka kolejne spotkania rozegra 22 października z Polpharmą Starogard Gdański i 30 października z Enea Astorią Bydgoszcz - oba mecze odbędą się w Gdyni.
Zobacz także:
Plusy i minusy tygodnia w EBL. Hej jesteście zdrowi, macie wolne? No to gramy!
Anwil Włocławek. Zmiany w składzie: Tre Bussey zwolniony