EBL. Niesamowita nieskuteczność w debiucie Kinga. Prosty plan dał zwycięstwo Legii

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Michael Fakuade (King Szczecin) i Adam Linowski (Legia)
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Michael Fakuade (King Szczecin) i Adam Linowski (Legia)

Mecz Kinga Szczecin z Legią Warszawa w Stargardzie. To nie pomyłka, a rzeczywistość, do której kibice polskiej koszykówki muszą się przyzwyczaić. Właśnie na parkiecie lokalnego rywala będzie grał w najbliższych miesiącach szczeciński zespół.

W Netto Arenie powstaje szpital tymczasowy. To oznacza, że od kilku tygodni koszykarze Kinga musieli trenować w innych szczecińskich obiektach. Po serii ośmiu wyjazdów w niedzielę rozegrali oni pierwszy od 30 września mecz, w którym byli gospodarzem. W ostatnich dniach wyjaśniło się, że King swoje domowe mecze będzie rozgrywał w oddalonym o 40 km Stargardzie.

Umowa z miejscowym OSiR została zawarta do końca maja 2021. Porozumienie może być zarówno przedłużone, jak i skrócone w zależności od okoliczności. Mało jednak prawdopodobne, że przynajmniej przed planowanym na 21 marca końcem rundy zasadniczej koszykarze Kinga wrócą do Netto Areny.

Oczywiście King już grał w Stargardzie i to z dobrym skutkiem, ale jako gość w pojedynkach z miejscową PGE Spójnią. Do kolejnych derbów dojdzie 1 stycznia, a ich gospodarzem na boisku rywala będzie właśnie szczeciński zespół. Domowy debiut w Hali OSiR wypadł jednak blado, bo drużyna prowadzona przez trenera Łukasza Bielę przegrała z Legią Warszawa 60:70.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James trenuje z córką

- Myślę, że to był mecz dwóch równych drużyn. O zwycięstwie Legii zdecydowała nasza niesamowita nieskuteczność szczególnie w drugiej połowie. Przeważnie, kiedy się traci 70 punktów ma się dużą szansę na zwycięstwo natomiast, kiedy się zdobywa tylko 60 prawie niemożliwym jest wygrać. W trzeciej kwarcie, kiedy wynik był na remisie nie trafialiśmy rzutów spod kosza i również wiele otwartych trójek. Bardzo dobrze dzieliliśmy się piłką tak, jak w poprzednich meczach. Świadczy o tym 18 asyst przy 60 punktach - ocenił szkoleniowiec Kinga Szczecin, którego zapytaliśmy o to, jak jego zespół odnajdzie się w nowej rzeczywistości?

- Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu cały czas musimy się odnajdywać w nowych miejscach. Przerzuciliśmy się w Szczecinie z jednej Sali na drugą, która do treningów jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Staramy się odnaleźć tak, jak najlepiej potrafimy. Mam nadzieję, że z czasem zaadaptujemy się do tej sytuacji i będziemy się tutaj czuli tak, jak na swoim domowym parkiecie. Na pewno nie jest to możliwe po dwóch treningach. Tym bardziej, że jest tutaj specyficzne boisko. Na pewno nie jest to powodem naszej nieskuteczności. Będziemy musieli wykonać bardzo dużą pracę żeby zaadaptować się do warunków, które mamy, przyzwyczaić się do tej Sali i nie myśleć o tym za dużo tylko robić swoją pracę - podsumował Łukasz Biela.

King w pierwszej połowie zdobył 37 punktów trafiając 13/16 prób za dwa punkty. Po zmianie stron te statystyki wyglądały jednak fatalnie (23 punkty w tym 3/22 za dwa). Przez cały mecz natomiast gospodarzom nie siedział rzut z dystansu (4/23). Legia Warszawa również z tym elementem miała problem (5/26) i generalnie nie był to wielki mecz wicelidera Energa Basket Ligi (bilans 12-3).

- Przede wszystkim gratuluję swoim zawodnikom. Ostatni czas nie był dla nas łatwy. Zmiany, kontuzje, powroty po kontuzjach. Potrafiliśmy przeciwstawić się agresywnie mocno grającej, dobrze przygotowanej na nas drużynie Kinga Szczecin. Odcieli nam prawie wszystkie atuty. Spowodowali trochę frustracji natomiast w najważniejszych momentach dyscyplina emocjonalna i egzekucja prostego planu dały zwycięstwo - przyznał trener Legii, Wojciech Kamiński.

- Trudna przeprawa, wojna. Udźwignęliśmy to. Fajnie się dwóch nowych chłopaków wkomponowało w zespół. Na pewno będzie to lepiej wyglądało po kilku tygodniach grania - dodał podkoszowy gości, Dariusz Wyka.

W Legii zadebiutował Lester Medford, który zastąpił sprzedanego do Francji Justina Bibbinsa. Choć trener zwracał uwagę, że drużyna nie miała dużo czasu żeby przygotować się do gry z nowym rozgrywającym to wypadł on całkiem dobrze (16 punktów, siedem zbiórek i cztery przechwyty). Ważną postacią był też Nickolas Neal, który rzucił 20 punktów. On również niedawno dołączył do warszawskiej drużyny.

Zobacz także: Olbrzymie emocje i kontrowersje w Lublinie
Sensacja we Włocławku. Robert Skibniewski: z Anwilem nie można grać w szachy

Źródło artykułu: