EBL. Olbrzymie emocje i kontrowersje w Lublinie! Pszczółka Start po dogrywce lepsza od Enea Astorii

WP SportoweFakty / Elbrus Studio / Start Lublin / Na zdjęciu: Kamil Łączyński
WP SportoweFakty / Elbrus Studio / Start Lublin / Na zdjęciu: Kamil Łączyński

Pod koniec meczu Pszczółki Startu z Enea Astorią wydawało się, że goście wygraną mają w kieszeni. Końcówka i kilka dyskusyjnych decyzji sędziowskich sprawiły jednak, że lublinianie doprowadzili do dogrywki, w której przechylili szalę na swoją stronę.

Można powiedzieć, że w sporych osłabieniach zagrały obydwie drużyny. Gospodarze radzić sobie musieli bez Adama Kempa i zwolnionych przed przerwą reprezentacyjną Armaniego Moore'a oraz Lestera Medforda. Z kolei bydgoszczanie walczyli bez Markusa Loncara, Pauliusa Dambrauskasa i Michała Aleksandrowicza. Siły były więc dość wyrównane, a spotkanie okazało się być pełnym wielkich emocji - zwłaszcza w samej końcówce pojedynku.

Enea Astoria bardzo źle rozpoczęła niedzielne zawody, co od razu wykorzystali miejscowi, dowodzeni przez świetnie grającego Kamila Łączyńskiego. Było już 8:0 i 10:2 dla Pszczółki Startu, ale goście jeszcze w pierwszej kwarcie wrócili do gry. Główna w tym zasługa Coreya Sandersa oraz Łukasza Frąckiewicza. Druga kwarta była już bardzo wyrównana, ale prawdziwe emocje rozpoczęły się po przerwie.

Bydgoszczanie rozegrali bowiem doskonałe trzecie 10 minut. Od początku tej części grali z gospodarzami niemalże punkt za punkt, ale prawdziwy koncert rozpoczęli na 3,5 minuty przed końcem kwarty. Od tego momentu trafili bowiem aż pięć rzutów trzypunktowych, na co podopieczni Davida Dedka nie mogli znaleźć odpowiedzi. Był to też jednak moment, w którym na parkiecie brakowało odpoczywającego Frąckiewicza, co pod koszem kilkakrotnie wykorzystał Roman Szymański i przed ostatnią kwartą "Asta" prowadziła 70:63.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James trenuje z córką

Czwarta kwarta to już było prawdziwe szaleństwo. Goście przez długie fragmenty przeważali i na niecałe trzy minuty przed końcem prowadzili nawet 87:78. Lublinianie mają jednak w składzie Kamila Łączyńskiego, który był prawdziwym bohaterem miejscowych w końcówce. Dyskusyjne są jednak decyzje, które podejmowała trójka sędziowska.

Najpierw "Łączka" był celowo faulowany przez Sandersa, aby nie dać mu rozegrać akcji. Arbitrzy orzekli jednak, że Amerykanin popełnił przewinienie niesportowe, a w dodatku Polak był w akcji rzutowej. Efekt? Trzy rzuty wolne. Rozgrywający trafił jednak dwie z trzech prób i było 87:90, ale piłka w dalszym ciągu pozostawała w rękach Pszczółki Startu. Wtedy doświadczony playmaker ponownie dał o sobie znać.

Łączyński znów był faulowany, ale tym razem przez Marcina Nowakowskiego i ponowieni przy rzucie za trzy. Pierwszą próbę chybił, kolejną trafił, a trzecią celowo spudłował, aby dać kolegom szansę na zbiórkę i dobitkę. Pod koszem najlepiej odnalazł się Josh Sharma, dobijając niecelny rzut kolegi i do wyłonienia wygranego potrzebna była dogrywka. Sędziowie sprawdzali jeszcze, czy podkoszowy zmieścił się w czasie i finalnie orzekli, że tak właśnie było.

Bydgoszczanie wraz z trenerem Arturem Gronkiem byli wściekli na ostatnie decyzje arbitrów, co odbiło się na ich braku koncentracji w dogrywce. To bez problemu wykorzystali gospodarze, a po trójce Martinsa Laksy (105:97) na nieco ponad minutę przed końcem stało się jasne, że to gracze Davida Dedka zwyciężą to szalone spotkanie. Ostatecznie starcie zakończyło się wynikiem 107:101, a sporych emocji i kontrowersji nie brakowało w nim na pewno.

Pszczółka Start Lublin - Enea Astoria Bydgoszcz 107:101 (19:19, 23:22, 21:29, 27:20, d. 17:11)
Pszczółka Start:

Kamil Łączyński 19, Sherron Dorsey-Walker 17, Joshua Sharma 16, Mateusz Dziemba 14, Martins Laksa 14, Roman Szymański 13, Kacper Borowski 8, Damian Jeszke 6, Bartłomiej Pelczar 0.

Enea Astoria: Corey Sanders 33, Łukasz Frąckiewicz 22 (14 zb.), Tomislav Gabrić 18, Michał Chyliński 10, Jakub Nizioł 8, Michał Krasuski 5, Adrian Sobkowiak 3, Marcin Nowakowski 2.

#DrużynaMZP+-Pkt
1 Enea Stelmet Zastal Zielona Góra 30 27 3 2853 2357 57
2 Legia Warszawa 30 21 9 2540 2306 51
3 Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski 30 20 10 2547 2384 50
4 WKS Śląsk Wrocław 30 20 10 2513 2377 50
5 Trefl Sopot 30 19 11 2531 2379 49
6 Polski Cukier Start Lublin 30 17 13 2433 2414 47
7 King Szczecin 30 17 13 2354 2415 47
8 PGE Spójnia Stargard 30 16 14 2505 2472 46
9 MKS Dąbrowa Górnicza 30 14 16 2470 2539 44
10 Arriva Polski Cukier Toruń 30 12 18 2579 2623 42
11 Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 30 12 18 2572 2677 42
12 Tauron GTK Gliwice 30 11 19 2455 2550 41
13 Anwil Włocławek 30 10 20 2481 2580 40
14 HydroTruck Radom 30 10 20 2333 2485 40
15 Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia 30 8 22 2233 2584 38
16 SKS Starogard Gdański 30 6 24 2558 2815 36

Czytaj także:
Suzuki I liga. Ogromne emocje w Pruszkowie i wielki rzut Janika. WKK zgodnie z planem >>
EBL. Lester Medford szybko przejął stery. Legia ograła Kinga na koniec bardzo udanej rundy >>

Komentarze (14)
avatar
PogromcaTroli
7.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kolejny skandal z udzialem sedziow. Korupcja w PLK? 
avatar
HalaLudowa
7.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
@Nie dla wirusowego zamordyzmu: Rzeczywiście, to było drugie dotknięcie. 
avatar
Nie dla wirusowego zamordyzmu
7.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
Przecież Piesiewicz ustalił już przed sezonem, że Lublin ma być w finale, a sędziowie tylko realizują jego wytyczne. 
avatar
method man
7.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Gratulacje Lublin! Wygrali mimo powirusowego dołka, mimo strat i nienajlepszej formy. Spornych sytuacji odgwizdywanych raz jednym raz drugim było wiele, ten niesport był oczywiście zauważony i Czytaj całość
avatar
Kwiatas
7.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Nie ma sensu obserwować ligi, to nie ma nic wspólnego ze sportem