Trener Dejan Mihevc przed rozpoczęciem sezonu miał do wyboru: Garlona Greena lub Ivana Almeidę. Słoweniec podjął zaskakującą decyzję. Zdecydował się na 29-letniego Amerykanina, mimo że Kabowerdeńczyk wcześniej dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski z Anwilem Włocławek.
- W pewnym momencie leżały na stole oferty tych zawodników. Różnica była tylko w walucie na korzyść Ivana. Trener Mihevc zdecydował jednak, że chce zawodnika o innym profilu. Podpisaliśmy Garlona, bo u nas to trener buduje skład - tłumaczył prezes Arkadiusz Lewandowski w rozmowie z Michałem Fałkowskim dla Anwil Włocławek TV.
Green był przedstawiany kibicom jako nowy lider zespołu, gracz, który ma potencjał na bycie gwiazdą ligi. I nie były to zapowiedzi wzięte z kapelusza, bo Amerykanin (brak Geralda Greena) do Włocławka przyjeżdżał z dużym CV, jako były zawodnik Euroligi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za zdjęcia! Żona Grzegorza Krychowiaka znów zachwyca
Dla Greena bycie liderem Anwilu stało się czymś, czego po prostu nie dźwignął. Nie odnalazł się w tej roli. Jego "popisy" irytowały kibiców. Kolejne tygodnie mijały, a eksperci i kibice nadal zastanawiali się nad jego atutami. "Co potrafi?", "Co może dać drużynie?" - pytań było wiele, a odpowiedzi brakowało. Jego gra była apatyczna, bez polotu i bez wielkiej pasji.
- Na pewno Garlon gra poniżej oczekiwań - komentował po jednym z meczów trener Marcin Woźniak.
W końcu konkretne w sprawie przyszłości Greena zapadły po spotkaniu ze Śląskiem, w którym Amerykanin zagrał zaledwie 131 sekund. Koszykarz został odsunięty od składu i strony (klub i jego agent) rozpoczęły niełatwe negocjacje w sprawie rozwiązania kontraktu.
Ostatecznie udało się rozstać, a Green znalazł już nowego pracodawcę. Będzie występował w rumuńskiej Oradei, w której gra już trzech byłych zawodników PLK: Holt, Marković i Broussard (dwóch ostatnich występowało w Anwilu). Warto odnotować, że w ostatnich dniach o Greena zapytanie wysłali także przedstawiciele GTK Gliwice, którzy szukają jeszcze jednego obcokrajowca.
We Włocławku czują ogromny niesmak po fatalnych występach Greena. Mający bardzo bogate CV Amerykanin został sprowadzony do Anwilu z konkretnymi oczekiwaniami. Nie sprostał zadaniu i trzeba było się z nim pożegnać, by ratować sezon. 29-latek w PLK notował średnio tylko 7,5 punktu i 3,6 zbiórki, grając średnio 23 minuty w 14 ligowych spotkaniach. Tylko w trzech był w stanie przekroczyć granicę dziesięciu i więcej punktów.
- Garlon otrzymał od nas wystarczająco dużo czasu - żeby nie powiedzieć "za dużo czasu" - aby mógł wkomponować się w zespół i pokazać, że może godnie reprezentować barwy naszego klubu. Wszyscy w klubie, także cały sztab trenerski, wykazaliśmy się cierpliwość znacząco wykraczającą poza zwykle ramy, cały czas wierząc w przełamanie gracza. Nic takiego się nie stało, niezależnie od liczby minut spędzanych na parkiecie, wkład Amerykanina w grę zespołu był absolutnie nie do zaakceptowania. Uznaliśmy, że czas się rozstać z Garlonem, ta decyzja była konieczna i jedyną z możliwych - mówi (za kkwlocławek.pl) Arkadiusz Lewandowski.
Skład Anwilu Włocławek: Ivan Almeida, Rotnei Clarke, McKenzie Moore, Shawn Jones, Walerij Lichodiej, Ivica Radić, Przemysław Zamojski, Artur Mielczarek, Andrzej Pluta jr, Krzysztof Sulima, Wojciech Tomaszewski, Adam Piątek.
Zobacz także:
Spór na linii miasto-Zastal. Konflikt z podtekstem politycznym? Co dalej z klubem?
Przemysław Frasunkiewicz mówi o rozmowach z Anwilem, budowaniu "drzewek" i wspieraniu polskich trenerów [WYWIAD]
Wielki powrót Igora Milicicia do PLK. Właściciel klubu ujawnia kulisy transferu
Kredyty, rodzina, agenci. Jakub Garbacz opowiada o drodze na szczyt [WYWIAD]