Kyrie Irving doskonale wszedł w sezon i wydawało się, że obok Kevina Duranta będzie motorem napędowym Brooklyn Nets, które liczyło na wielki wynik w tych rozgrywkach.
W siedmiu rozegranych meczach 28-latek notował średnio 27,1 punktu, 6,1 asysty i 5,3 zbiórki na mecz. Trafiał 50,4 procent swoich rzutów. Problem w tym, że wystąpił tylko w 7 z 12 meczów Nets i... zniknął.
Po raz ostatni zagrał 6 stycznia. Klub jego nieobecność tłumaczył sprawami osobistymi. Mówiło się też, że dużą "rolę" odegrały sceny w Kapitolu - te argumenty na początku były odbierane ze zrozumieniem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny
Potem jednak do sieci wyciekły filmiki, na których Irving bawił się na urodzinach swojego ojca i siostry. Wszystko to oczywiście było wbrew panującym w NBA protokołom związanych z pandemią koronawirusa.
Ekipa z Brooklynu wydała już oświadczenie w tym temacie. Tak klub, jak i władze NBA badają dokładnie sprawę pod kątem łamania obowiązujących w lidze protokołów. Na chwilę obecną gwiazdor nadal pozostaje poza organizacją. "Kyrie pozostaje poza zespołem z powodów osobistych. Data jego powrotu jeszcze zostanie ustalona. W międzyczasie koncentrujemy się na celach naszej organizacji. Kyrie będzie miał możliwość wytłumaczenia swojej nieobecności, kiedy będzie na to gotowy" - czytamy.
O tym, kiedy Irving wróci do drużyny od teraz nie będzie decydowała już jednak żadna ze stron: ani zawodnik, ani klub. Teraz warunki dyktować będzie liga. Poinformował o tym doskonale orientujący się w ligowych nowinkach dziennikarz Adrian Wojnarowski.
With the NBA conducting an investigation into the apparent birthday party video, not the Nets nor Kyrie Irving dictate his return date. Now, the league office can rule on possible protocol violations and mandated time away in quarantine -- based on findings.
— Adrian Wojnarowski (@wojespn) January 12, 2021
Jedno jest pewne - zawodnika czekają poważne konsekwencje. Przede wszystkim finansowe. Irving na swoim zachowaniu może stracić fortunę. Konto zawodnika ma uszczuplać się o kwotę rzędu 410 tysięcy dolarów za każdą nieobecność na meczu swojego zespołu. Dodatkowo nałożona zostanie na niego kwarantanna.
"Urodzinowy" występ Irvinga mocno uderzył w NBA, która stara się jak najbardziej zabezpieczyć całe rozgrywki przed COVID-19. Ustalony został nawet nowy, jeszcze bardziej surowy protokół, związany z zachowaniami w tym trudnym czasie.
If Brooklyn’s Kyrie Irving is found to have violated league health/safety protocols, he's facing a proportional game reduction of 1/81.6 of his salary - $410K per game. He would forfeit that money for every game lost because of a mandated isolation. League's probing video now.
— Adrian Wojnarowski (@wojespn) January 12, 2021
W obronę swojego kolegę wziął m.in. Durant, który stwierdził, że cokolwiek by się nie działo, to on jest z nim. Trener Steve Nash nie wie z kolei, kiedy jego podopieczny postanowi wrócić - Kanadyjczyk ma nadzieję, że w tym sezonie jeszcze zagra dla jego zespołu.
Nie zmienia to faktu, że Nets mają z Irvingiem ogromne problemy. Przed rozpoczęciem sezonu 2019/2020 zawodnik podpisał z Brooklyn Nets czteroletni kontrakt o wartości 141 milionów dolarów. W debiutancki sezonie rozegrał zaledwie 20 spotkań - najpierw miał przerwę po śmieci Kobe Bryanta, a potem doznał kontuzji.
Zobacz także:
Embiid rzucił 45 punktów i zdominował mecz z Heat, Durant poprowadził Nets
Kontuzja Russella Westbrooka. Duże osłabienie Washington Wizards