Giannis Antetokounmpo w hitowym meczu rzucił aż 49 punktów i miał osiem zbiórek. Gwiazdor Bucks trafił 21 na 36 oddanych rzutów z gry, w tym 4 na 8 za trzy. Oddelegowany do krycia go DeAndre Jordan kompletnie sobie nie radził.
Dwukrotny MVP sezonów zasadniczych w niedzielnym spotkaniu zdobywał punkty na wiele sposób. Wchodził pod kosz, ale oddał też wiele skutecznych prób z półdystansu i dystansu. - Pracowałem nad swoim rzutem z wyskoku przez całe życie. Wiem, że któregoś dnia wszystko zacznie funkcjonować tak, jak powinno - mówił w rozmowie z mediami 26-latek.
Bucks po świetnym meczu pokonali Nets 117:114. Lider zespołu z Brooklynu, Kevin Durant również był niesamowity, bo zapisał przy swoim nazwisku 42 "oczka" i zebrał 10 piłek, a przy tym wykorzystał 7 na 13 oddanych rzutów za trzy. Antetokounmpo był pod wielkim wrażeniem jego postawy. Skrzydłowy nie trafił jednak próby zza łuku równo z końcową syreną, którą mógł doprowadzić do dogrywki.
Podopieczni Mike'a Budenholzera zrewanżowali się drużynie Steve'a Nasha za porażkę w pierwszym bezpośrednim starciu z 19 stycznia (125:123), kiedy zabrakło Kyriego Irvinga, ale grał James Harden. Tym razem to "Brodacz" pauzował, a rozgrywający był do dyspozycji trenera Nasha. Trzeci mecz obu ekip w sezonie zasadniczym odbędzie się już 5 maja.
Los Angeles Lakers znów doznali porażki. To już szósta w ich ostatnim siódmym występie. Aktualni mistrzowie NBA tym razem nie dotrzymali kroku Toronto Raptors, u których 39 punktów i 13 zbiórek uzbierał Pascal Siakam, a 37 "oczek" oraz 11 asyst miał świetnie dysponowany Kyle Lowry. Goście z Kanady triumfowali w Staples Center 121:114.
LeBron James spędził na parkiecie tylko 27 minut, bo znów doznał urazu. Gwiazdor purpurowo-złotych cały czas ma problem z kostką, którą skręcił kilka tygodni temu i opuścił przez tą kontuzję 20 meczów. James w meczu z Raptors zdobył 19 punktów, siedem zbiórek, sześć asyst oraz pięć strat.
Lakers mają w tym momencie taki sam bilans, jak plasujący się na siódmym miejscu w tabeli Portland Trail Blazers. Warto przypomnieć, że zespoły z miejsc 7-10 zagrają w turnieju play-in, który rozstrzygnie, kto znajdzie się w fazie play-off. Udział "Jeziorowców" w tych zmaganiach byłby wielką sensacją. - Ktokolwiek wymyślił to gó***, powinien zostać zwolniony - skomentował sam pomysł turnieju play-in w rozmowie z mediami James.
Joel Embiid miał 34 punkty i 12 zbiórek, a jego Philadelphia 76ers po dogrywce pokonali osłabionych San Antonio Spurs 113:111 i wrócili na pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej. Spurs musieli radzić sobie bez kontuzjowanych Dejounte Murraya i Derricka White'a, a odpoczywali ponadto DeMar DeRozan i Jakob Poeltl.
Wyniki:
Milwaukee Bucks - Brooklyn Nets 117:114 (28:37, 34:22, 28:31, 27:24)
(Antetokounmpo 49, Middleton 26, Holiday 18 - Durant 42, Irving 20, Shamet 17)
Boston Celtics - Portland Trail Blazers 119:129 (32:34, 39:37, 27:32, 21:26)
(Tatum 33, Fournier 21, Brown 16, Nesmith 16 - McCollum 33, LIllard 26, Powell 23)
Charlotte Hornets - Miami Heat 111:121 (35:35, 26:30, 22:35, 31:21)
(Washington 21, Bridges 15, Ball 14, Rozier 14 - Adebayo 20, Nunn 19, Butler 18, Dragić 18)
Dallas Mavericks - Sacramento Kings 99:111 (26:36, 28:25, 18:26, 27:24)
(Doncić 30, Brunson 17, Powell 13 - Hield 27, Bagley 23, Holmes 17)
Houston Rockets - New York Knicks 97:122 (24:34, 20:25, 27:34, 26:29)
(Wood 19, Olynyk 17, Porter Jr. 14 - Randle 31, Rose 24, Barrett 21)
Oklahoma City Thunder - Phoenix Suns 120:123 (33:27, 24:37, 28:34, 35:25)
(Bazley 19, Maledon 18, Jerome 15, Williams 15 - Booker 32, Craig 18, Bridges 17)
San Antonio Spurs - Philadelphia 76ers 111:113 po dogrywce (27:37, 25:24, 27:28, 28:18, 4:6)
(Walker 23, Johnson 19, Gay 18 - Embiid 34, Curry 22, Green 11)
Los Angeles Lakers - Toronto Raptors 114:121 (38:32, 21:40, 25:27, 30:22)
(Kuzma 24, Drummond 19, James 19, Horton-Tucker 14 - Siakam 39, Lowry 37, Bembry 14)
Czytaj także: Igor Milicić: Jesteśmy mocni mentalnie! Czy Stal złamała już Zastal?
To było mocne wejście do elity. "Nie każdy trener w klubie ma taką możliwość" [WYWIAD]
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jeden gest partnerki i ruszyła lawina. Tam trafi Cristiano Ronaldo?!