Przyjął wyzwanie i mu sprostał. Karol Kowalewski zadebiutował w roli pierwszego trener na ławce CCC Polkowice. Zbudował swój autorski zespół, który na przekór wszystkim osiągnął sukces - zagrał w finale Suzuki Pucharu Polski Kobiet i sięgnął po wicemistrzostwo Polski.
Nam opowiada o tym, jak minęły te ostatnie miesiące. Z czego jest zadowolony, a po czym pozostał niedosyt. Co stało się w pamiętnym piątym meczu finałów Energa Basket Ligi Kobiet i zdradza plany na nowy sezon.
Krzysztof Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Emocje już opadły po finałach Energa Basket Ligi Kobiet? Pomimo porażki jesteś zadowolony z postawy swojego zespołu w tej serii?
Karol Kowalewski, trener CCC Polkowice: Myślę, że na pewno możemy być zadowoleni, bo przynajmniej te cztery pierwsze mecze były naprawdę wyrównane i były promocją żeńskiej koszykówki w Polsce. W dwóch pierwszych byliśmy blisko żeby sprawić niespodziankę i kto wie, może ta seria potoczyłaby się inaczej, gdyby udało się wywieźć chociaż jedno zwycięstwo z Gdyni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zaręczyny na stadionie. Wzruszająca chwila
Nie udało się zakończyć serii VBW Arki w Gdyni, ale udało się w Polkowicach.
Przerwaliśmy serię zwycięstw Arki i to na pewno było coś, co zostało pozytywnie odebrane w środowisku. Ważne jest to, żeby przerywać monopol tych bardzo mocnych zespołów na wygrywanie. Mimo wszystko ciągle zostaje niedosyt, że zabrakło tego kluczowego zwycięstwa.
Żałujesz, że ta pozytywna energia nie przeniosła się na decydujące spotkanie?
Energii było sporo, może aż za wiele. Trzeba przyznać, że piąty mecz to naprawdę kapitalna postawa zespołu z Gdyni. Pokazali serce mistrza, a nam było ciężko się przeciwstawić. Arka zagrała świetne zawody, ale my nie byliśmy do końca sobą i wydaje mi się, że wynikało to ze sfery mentalnej, a nie czysto koszykarskiej.
No właśnie w pomeczowym wywiadzie powiedziałeś, że drużyna chyba trochę nie ustała tego meczu mentalnie?
Na pewno zabrakło nam doświadczenia i meczów na najwyższym poziomie w trakcie sezonu. Nie ukrywajmy - nasze zawodniczki, jak popatrzymy na ich wcześniejsze kariery, to oprócz Weroniki Gajdy czy Keishy Hampton, po raz pierwszy zagrały na tym etapie play-off, nie mówiąc już o walce o medale. Myślę, że to było duże obciążenie i niestety było to widać.
Tej Keishy Hampton chyba brakowało najbardziej. Finały nie były jej serią, Arka doskonale ją zneutralizowała.
Na pewno. To jednak działało w dwie strony. Nam też niektórym zawodniczkom, które uważano za "nienaruszalne", udało się uprzykrzyć życie. Arka też zrobiła świetną robotę skautingową i trzeba przyznać, że Keisha została zatrzymana.
Czego najbardziej brakowało z jej strony?
Myślę, że w kluczowych momentach zabrakło nam jej fizyczności i chłodnej głowy. Miała też problemy z faulami, co wybijało ją z rytmu. Trzeba przyznać, że mecze finałowe nie były na poziomie, do którego nas przyzwyczaiła.
Z przekroju całego sezonu była jednak w CCC postacią kluczową.
Dokładnie. Pamiętajmy, że to między innymi ona w pewnym sensie do tych meczów finałowych nas doprowadziła. Została wybrana do pierwszej piątki ligi, ten transfer oceniamy jako nasz duży sukces.
Widzisz ją w składzie zespołu na nowy sezon? Wiem, że dobry sezon pobudził rynek i zainteresowanie jej osobą.
Zainteresowanie jest naprawdę duże. Co do pozostania w Polkowicach, to powiem tak: chyba każdy trener chce zatrzymywać zawodniczki, z którymi pracował. Z naszej strony wykazaliśmy zainteresowanie, są rozmowy, a jak to się potoczy? To już nie mnie pytać w tym momencie.
A ty jesteś zwolennikiem ewolucji w składzie czy rewolucji?
Nie ukrywam, że to wszystko jest proces i jestem zwolennikiem, żeby nasza praca mogła ewoluować. Chcemy żeby zawodniczki się rozwijały i każdy trening, każdy tydzień pracy pozwolił nam być dużo lepszym zespołem.
Arka pokazała to, że warto zatrzymywać zawodniczki na dłużej, bo jak to pokazuje zwłaszcza pierwsza część sezonu, zespół z Gdyni był nieosiągalny. Kręgosłup cały czas dobrze współpracował, znał się od 2-3 lat, to był handicap, który im pomagał.
Dla Ciebie sezon 2020/2021 był szczególny, bo debiutancki w roli pierwszego trenera. Jakie wrażenia "z tej podróży"?
Nie ukrywam, że to było fajne i duże wyzwanie, bo to było nowe doświadczenie. Przede wszystkim na naszych barkach - wspólnie z Wojciechem Elijasz-Radzikowskim - spoczywała budowa tego zespołu. Mieliśmy wolną rękę, a nie każdy trener w klubie ma taką możliwość.
No właśnie, to rzadkość. Obdarzono cię zatem już na starcie bardzo dużym zaufaniem.
Tak było. Oczywiście wiązało się to z tym, że braliśmy pełną odpowiedzialność za ten skład. Nie ukrywajmy więc, czasami było dużo nerwów, a rozmowy i początki nie zawsze były łatwe.
Teraz już po sezonie, który zakończyliście z tytułem wicemistrza Polski, możesz chyba stwierdzić, że podołałeś zadaniu i wyzwaniu?
Mogę być zadowolony z tego, jak ten sezon się potoczył i co w nim osiągnęliśmy. Mało kto na nas stawiał. Był moment, że ktoś wspomniał o tym, że mamy pierwszoligowy skład. Jak się jednak okazało, niekoniecznie. Jesteśmy zadowoleni i nie ukrywam, że ten sezon przyniósł bardzo dużo satysfakcji.
No właśnie pierwszoligowy skład. Kto w twojej opinii "wygrał ten sezon"? Która z koszykarek jest największym zwycięzcą? Ja postawiłbym na Klaudię Gertchen.
Zgodzę się, Klaudia zrobiła mega wielki postęp. Od początku sezonu mówiłem, że ona jest taką zawodniczką, która może być jeszcze lepsza szczególnie przy lepszych koleżankach obok siebie. I w tym sezonie miała okazję grać obok takich, z jakimi wcześniej nie było jej dane współpracować. To jej pomogło dorosnąć koszykarsko do najwyższego poziomu.
Będzie powołanie do kadry? Jak myślisz?
Można to określić tak, że jest dużą wygraną tego sezonu i tutaj też wiem, że trener Maros Kovacik mocno zwrócił na nią uwagę. Na pewno dostanie powołanie na kadrę.
Wybiegnijmy nieco w przyszłość. Nowy sezon, a co w nim? Mówiłeś, że marzą się wam europejskie puchary, które pomagają w rozwoju.
Dokładnie tak, chcielibyśmy wystąpić w EuroCupie - to nam się marzy, żeby tam zagrać i powalczyć o dobry wynik, a nie tylko w nim zagrać. Taka rywalizacja pomaga w rozwoju zawodniczek, ale i trenerów. My też chcemy iść do przodu.
Jak oceniasz szanse na powodzenie tej misji?
Wszystko zależy od budżetu. Gdyby pozostał format gry w "bańce” a wiem, że to ma zostać utrzymane, to nie są to aż tak duże pieniądze w porównaniu z tym, gdy gramy w "normalnym" formacie, czyli mecz i rewanż u siebie i na wyjeździe.
Nie ukrywajmy. Europejskie puchary pomagają też w negocjacjach z zawodniczkami...
Dokładnie, kiedy Dragana Stanković wyjeżdżała to było podstawowe pytanie w kontekście kolejnego sezonu: co z europejskimi pucharami? To duży handicap w rozmowie z tymi najlepszymi koszykarkami i my nie chcemy tej możliwości stracić.
No właśnie. Na koniec nie mogę nie zapytać: jak sprawy kadrowe? Są szanse, że te najważniejsze zawodniczki zostaną?
Nasz klub ma pierwszeństwo ogłaszania pierwszych decyzji kadrowych, ja jedynie mogę zdradzić, że jesteśmy bardzo blisko przedłużenia sporej części kontraktów na kolejny sezon. Oczywiście będą pewne korekty w składzie, które wymuszone są zmianami w regulaminie na kolejny sezon, ale postaramy się pozytywnie zaskoczyć kibiców ruchami transferowymi.
Zobacz także:
Największe gwiazdy sezonu w EBLK - rozpoznajesz je na zdjęciach?
Była po prostu najlepsza. Najpierw odebrała nagrodę, potem przekazała ważną wiadomość