Chris Smith, czyli ostrowski Kawhi Leonard. "Trzeba potrafić zdobywać punkty na wiele sposobów" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Chris Smith
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Chris Smith

To był kluczowy zawodnik w mistrzowskim zespole Arged BMSlam Stali. Chris Smith opowiada nam o trudnym początku kariery, świetnym sezonie w Ostrowie, zamiłowaniu do podróżowania, swoim idolu oraz porównaniu do Kawhiego Leonarda.

Patryk Pankowiak, WP SportoweFakty: Co za sezon w wykonaniu pana i pana drużyny. Kto by pomyślał.

Chris Smith, złoty medalista Energa Basket Ligi z Arged BMSlam Stalą Ostrów Wielkopolski: Od początku wiedziałem, że mieliśmy wszystkie narzędzia do tego, aby stworzyć wielki i wyjątkowy zespół. Byliśmy w stanie namieszać w lidze, efekt końcowy jest oszałamiający. Ja? Jestem dowodem, że godziny w hali i na siłowni przynoszą efekty.

Na czym polega sekret sukcesu Chrisa Smitha?

Ciężka praca, po prostu. Podczas lata pracowałem niesamowicie ciężko nad swoimi umiejętnościami i swoim ciałem. Dodatkowo ważne jest, aby w trakcie sezonu zachowywać mentalny spokój i równowagę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Perfekcyjna bramkarka"! Iga Świątek poradziłaby sobie w futbolu?

Słyszał pan o porównaniach do Kawiego Leonarda? Coś w tym jest, ta sama budowa ciała, podobny styl.

Uczę się i czerpię wiedzę od wielu zawodników. To wielki komplement. Chciałbym kiedyś być tak dobrym obrońcą jak Kawhi.

A jest ktoś, kogo może pan nazwać swoim idolem?

Tak, moim ulubiony zawodnikiem jest Ray Allen i nim się też inspiruję.

Właśnie, bo oprócz atletycznego stylu gry, udowodnił pan wielokrotnie o swoich dużych umiejętnościach strzeleckich.

To coś, nad czym z uporem maniaka pracowałem, będąc jeszcze dzieckiem. Zawsze staram się rzucać z pewnością siebie i być przy tym dumnym. Każdy rzut, to okazja do zdobycia punktów. Jeśli ją podejmujesz, musisz czuć radość i pewność.

Gdzie ta mieszanka pana zaprowadzi? 

Myślę, że pozwoli mi grać w koszykówkę dłużej. Co jest jeszcze dla mnie bardzo istotne, to fakt, że potrafię zdobywać punkty na wiele sposobów.

Teraz wszystko u pana zaczęło funkcjonować, niczym za pociągnięciem magicznej różdżki, ale początek kariery nie był tak udany. Grał pan w mniej znanych ligach. 

Wierzę, że to wszystko, przez co przeszedłem, mnie ukształtowało. Grając w kilku krajach, nauczyłem się różnych typów koszykówki. Robiłem swoje i wierzyłem, że ktoś mnie dostrzeże.

Jeśli ktoś pyta mnie, co zrobiłem, żeby wznieść się na takim poziom, to odpowiadam: kluczem do wszystkiego jest ciężka praca.

Jaki jest Chris Smith prywatnie?

Może trochę zbyt spokojną? (śmiech). Liczy się dla mnie przede wszystkim rodzina i kontakt z przyjaciółmi. Jestem wyluzowanym człowiekiem.

A w wolnym czasie?

Bardzo często rozmawiam ze swoim synem. Do czasu, aż pandemia COVID-19 wszystkiego nie zahamowała, uwielbiałem podróżować ze swoją dziewczyną. Dodatkowo wykonuję zdjęcia ze wszystkich miejsc, w których jestem. Odwiedzam historyczne miejsca.

Dotychczas co wywarło na panu największe wrażenie?

Myślę, że Paryż we Francji i Brugia w Belgii.

Słyszałem, że jest też pan całkiem niezły w gry na PlayStation.

Tak, szczególnie upodobałem sobie grę Call of Duty.

Ciężko znaleźć w Polsce fryzjera? 

Bardzo! (śmiech). Wiadomo, że z naszymi włosami jest trochę inaczej. Kiedy jeszcze salony były otwarte, musiałem jeździć do Wrocławia, żeby się trochę przyciąć. Później już wiecie, jak to wyglądało...

Dlaczego pokonaliście w finale drużynę z Zielonej Góry?

Uważam, że każdy zrobił to, czego oczekiwał od niego trener, Igor Milicić. Daliśmy z siebie absolutne maksimum, walczyliśmy i zyskiwaliśmy przewagę na zbiórkach, a przy tym wykorzystywaliśmy nasze przewagi po zmianie krycia, grając jeden na jednego.

Co zapamięta pan z tego sezonu najbardziej?

Zdecydowanie mistrzostwo i to do końca życia. Nie ma drugiego takiego uczucia jak wygrywanie. Dodatkowo nikt się po nas tego nie spodziewał, nikt nie przypuszczał, że to my możemy sięgnąć po tytuł.

Ma pan 27 lat, to pana piąty rok i chyba najlepszy rok w zawodowej koszykówce?

Tak, czułem się tu naprawdę dobrze i komfortowo. Pamiętam, że kiedy podpisywałem kontrakt, wiele osób wątpiło, że będę w stanie grać na takim poziomie. Miałem motywację, żeby udowodnić im, że są w błędzie, a mnie stać na wiele.

Zostanie Pan w Ostrowie? Rozmawialiśmy już w klubie o przedłużeniu umowy? Czy obierze pan inny kierunek?

Jeszcze nie wiem. Wszystko się może zdarzyć.

Jakie cele pan przed sobą stawia? 

Grać na najwyższym możliwym poziomie.

Czytaj także: Thriller dla Lakers! 20-letni Horton-Tucker trafił na zwycięstwo
Marcin Gortat buduje luksusową willę w USA. Są pierwsze zdjęcia. Co za widoki!

Źródło artykułu: