Legenda bydgoskiej Astorii zeszła ze sceny. "Zostawiam klub w dobrych rękach"

Materiały prasowe / fot. Ryszard Wszołek / www.astoria.bydgoszcz.pl / Na zdjęciu: Dorian Szyttenholm
Materiały prasowe / fot. Ryszard Wszołek / www.astoria.bydgoszcz.pl / Na zdjęciu: Dorian Szyttenholm

Dorian Szyttenholm z powodów zdrowotnych zdecydował się na zakończenie swojej koszykarskiej kariery. Wychowanek Astorii Bydgoszcz spędził w klubie 17 sezonów. Czarno-czerwone barwy przywdziewał nieprzerwanie przez ostatnich 14 lat.

Dorian Szyttenholm to bezsprzecznie jedna z największych legend w całej historii bydgoskiej koszykówki. Wraz z Astorią świętował awanse do pierwszej ligi oraz do ekstraklasy, ale przeżywał również wiele gorszych chwil. Na przykład wtedy, gdy klub musiał odbudowywać się praktycznie od zera po zdegradowaniu z PLK i gdy w 2011 roku zespół spadł na trzeci szczebel krajowych rozgrywek. Był z Astorią na dobre i na złe. Opuścił ją jedynie jako młody chłopak, gdy szukał możliwości gry, bo bydgoszczanie występowali akurat w PLK i trudno było mu się przebić do składu pełnego obcokrajowców. Wrócił w 2007 roku, gdy drużyna potrzebowała go najbardziej i był jej wierny już do samego końca.

Wzruszająca konferencja. Łzy w oczach i podziękowania

- Chciałem zakomunikować, że kończę karierę koszykarską i odwieszam buty na przysłowiowy kołek - poinformował Szyttenholm podczas specjalnej zwołanej na tę okoliczność konferencji. - Robię to z dużą dumą i satysfakcją, ponieważ zostawiam klub w dobrym miejscu oraz w dobrych rękach. Siedemnaście lat reprezentowania Astorii było dla mnie naprawdę wielką rzeczą. Od dziecka marzyłem o tym, aby zostać koszykarzem i reprezentować jej barwy - dodał wyraźnie przejęty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielkie wyzwania na 50-te urodziny. Witalij Kliczko zaszalał

Dorian podziękował wszystkim swoim trenerom, jak i kolegom, z którymi miał okazję występować. Bardzo chciał wymienić każdego z nich, chociaż oczywiście byłoby to niemożliwe z racji ich znacznej ilości. Wielkie wyrazy wdzięczności skierował również w kierunku swojej żony, dzieci oraz klubowych prezesów - Jacka Borkowskiego i Bartłomieja Dzedzeja, dziękując za ich wieloletni trud włożony w odbudowę całego klubu.

- Kończę swoją karierę naprawdę z uśmiechem na twarzy i słowo karierę mogę powiedzieć z dumą. Sporo jest takich sytuacji, gdy sportowcy na niższym poziomie wstydzą się tego słowa, a ja uważam, że na pewno w tym klubie ją zrobiłem. Może nie była ona jakoś wielka, bo nie chcę obrażać Michała Chylińskiego czy Filipa Dylewicza, gdyż nie jestem w stanie się z nimi mierzyć. Ale jeśli chodzi o cel takiej kariery tutaj w Bydgoszczy, to wydaje mi się, że udało mi się go w pewien sposób osiągnąć - zaznaczył 38-latek.

Największy sukces i najpiękniejsze chwile? Awans do ekstraklasy w 2019 roku!

Bezsprzecznie największym sukcesem Doriana w seniorskim baskecie był awans wywalczony do Energa Basket Ligi w sezonie 2018/19. Enea Astoria nie była wtedy faworytem i właśnie dlatego jej zwycięstwo w finale z WKS Śląskiem Wrocław, i to w stosunku 3-0, było wielkim zaskoczeniem w koszykarskim środowisku. - To były najlepsze chwile. Dzięki temu mogę z dumą spoglądać na wywalczony wtedy puchar. Nie zapomnę tego do końca życia - podkreślił.

To było zresztą jego wielkim marzeniem już kilka lat wcześniej. Astoria grała na zapleczu ekstraklasy nieprzerwanie od 2012 roku, ale w większości były to sezony, w których bydgoszczanie nie byli zespołem z czołówki. W rozgrywkach 2014/15 walczyli o utrzymanie, grając bardzo młodym składem, w którym najbardziej doświadczonym graczem był właśnie Szyttenholm. - Jednym z moich marzeń jest zagranie o coś więcej, o wyższe cele, a nie tylko i wyłącznie o utrzymanie - mówił w 2015 roku w wywiadzie z nieistniejącym już lokalnym portalem "Sportowa Bydgoszcz".

- Moim nadrzędnym marzeniem jest jednak zagranie o awans do ekstraklasy, już nie mówiąc o samej grze na tym szczeblu. Jeśli tak się stanie, mógłbym wtedy w zdrowiu zakończyć karierę. Chciałbym tego bardzo. Skrzyknąć się z chłopakami z Bydgoszczy, między innymi z Kubą Dłuskim, by zrobić taki sezon, żeby wprowadzić Astorię do ekstraklasy. Wtedy mógłbym zawiesić buty na kołku, chyba że dane by mi było jeszcze coś zagrać. Ale już w ekstraklasie - kontynuował wówczas.

Po czasie widać więc, że największe sportowe marzenie Szyttenholma udało mu się spełnić. W 2018 roku bydgoskim działaczom w końcu udało się bowiem sprowadzić z powrotem Jakuba Dłuskiego, który na poziomie pierwszoligowym zawsze uznawany był za jednego z najlepszych centrów. A że wraz z nim do Bydgoszczy przybył również rozgrywający Marcin Nowakowski, Astoria zbudowała skład, który kilka miesięcy później okazał się zbyt silny dla wszystkich ligowych rywali i w taki oto sposób Szyttenholm awansował do wymarzonej ekstraklasy.

Pamiętny baraż w Ostrowie Wielkopolskim. Astoria dokonała niemożliwego

Długo przed tym Astoria balansowała jednak pomiędzy pierwszą a drugą ligą. W sezonie 2011/12 grała niżej. Po spadku z zaplecza PLK okazało się, że ekipa z grodu nad Brdą radzi sobie świetnie i ma szansę szybko wrócić do I ligi. Aby tak się stało, trzeba było wygrać baraż w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie murowanym faworytem była grająca u siebie Stal. - Przyznam szczerze, że gdzieś tam w kuluarach słyszałem, że w Ostrowie się nas trochę bali. Chyba byliśmy dla nich niewygodnymi rywalami - przyznał Dorian we wspomnianym już wywiadzie z 2015 roku.

Ostatecznie to jednak Astoria awansowała do I ligi, pokonując najpierw Stal, a następnie PWiK Piaseczno. Smaczku dodawał wówczas fakt, że przed tamtym sezonem Szyttenholm miał ofertę z... Ostrowa, z której nie skorzystał. Za to w pamiętnym dla bydgoskiego klubu barażu zanotował przeciwko "Stalówce" 26 punktów, miał też 13 zbiórek, 4 asysty oraz po 2 bloki i przechwyty. Dzień później zdobył za to 22 "oczka" i 8 zbiórek, prowadząc swój ukochany klub do awansu. A reszta pozostaje historią, bo "Asta" na dobre zadomowiła się w I lidze, by w końcu zrobić kolejny krok.

Trener Gronek dał szansę, Dorian pobił rekord. Spełniony odwiesza buty na kołku

Dla Szyttenholma występy w ekstraklasie były wielkim marzeniem, które zrealizować pomógł mu Artur Gronek. - Na końcu chciałem podziękować trenerowi za to, że pozwolił mi wrócić do ekstraklasy. Biorąc pod uwagę mój wiek i to, jak bardzo trzeba być fizycznym na tym szczeblu i jak umiejętnie czytać grę, dziękuję mu z całego serca za to, że potrafił ukryć moje wszystkie mankamenty i nie bał się wpuścić mnie do gry, ryzykując nawet nieraz wynik meczu - skomentował Dorian na swojej pożegnalnej konferencji.

- Przytoczę kilka liczb, abyśmy byli świadomi tego, komu dziękujemy - rozpoczął z kolei swoją wypowiedź prezes Bartłomiej Dzedzej. - Siedemnaście sezonów w klubie, z czego czternaście z rzędu. Rozegranych ponad 400 oficjalnych ligowych spotkań na poziomie seniorskim. 4311 punktów zdobytych w pierwszych drużynach. To pokazuje, dlaczego tytułujemy ciebie Dorian legendą tego klubu. Jest to coś, co patrząc na dzisiejszy sport, już się nie zdarza. Dla mnie był to zaszczyt z tobą współpracować - dodał sternik Enea Astorii.

Pod względem zdobytych w czarno-czerwonych barwach punktów, Szyttenholm jest więc najlepszym strzelcem w historii klubu, którego to rekordu być może nigdy nikt mu nie odbierze. Dokonał tego rok temu w Radomiu - konkretnie w meczu siódmej kolejki, gdy dzięki dwóm zdobytym "oczkom", prześcignął legendarnego Stefana Błażejewskiego. Obecnie pod dachem bydgoskiej hali Arena wiszą koszulki Przemysława Gierszewskiego oraz Sebastiana Laydycha. Nie ma jednak wątpliwości, że dołączy do nich również "4", z którą przez całą swoją karierę występował Dorian Szyttenholm.

Czytaj także:
Będzie segregacja kibiców? "Warto się zaszczepić by wrócić do normalności" >>
Suzuki Puchar Polski. Znamy wszystkie szczegóły. Kto ugości najlepsze drużyny w kraju? >>

Komentarze (2)
avatar
czarnuch1920
24.07.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dzieki Docha za te lata w Astorii :) 
avatar
-ABC-
24.07.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść i zrobić to z klasą...brawo panie Dorianie...a pana koszulka już powinna być montowana w hali w Bydzi...inaczej bym się mocno zdziwił