Nowy sezon, emocje poza parkietem. Ostatnie działania? "To wisienka na szczycie tego gorzkiego tortu"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Karol Skiba/Kotwica Kołobrzeg / Na zdjęciu: Suzuki 1LM
Materiały prasowe / Karol Skiba/Kotwica Kołobrzeg / Na zdjęciu: Suzuki 1LM
zdjęcie autora artykułu

Ruszył sezon Suzuki I ligi, choć niekoniecznie w dobrej atmosferze. Ostatnie działania? "To wisienka na szczycie tego gorzkiego tortu" - mówią przedstawiciele klubów o decyzjach PZKosz.

W tym artykule dowiesz się o:

Nowy sezon Suzuki 1LM został zainaugurowany w piątek, 24 września. Mimo że zapowiada się ciekawie i emocjonująco, tym razem, najwięcej emocji wywołują sprawy, które nie są bezpośrednio związane ze sportową rywalizacją.

Kluby nie tylko Suzuki 1LM, ale i 2LM, EBLK oraz 1LK, 7 września, na ponad dwa tygodnie przed rozpoczęciem rozgrywek otrzymały komunikat od Polskiego Związku Koszykówki o podjętej uchwale określającej warunki udziału zawodników, trenerów i osób towarzyszących drużynie, a także sędziów, komisarzy i innych osób funkcyjnych w meczach w sezonie 2021/22 w związku z pandemią koronawirusa. Uchwała ta wymagała konieczności posiadania aktualnego zaświadczenia o pełnym zaszczepieniu bądź negatywnego wyniku testu badania genetycznego lub antygenowego przed każdym spotkaniem, pod rygorem niedopuszczenia zainteresowanego do meczu.

O ile sam temat szczepień budzi spory w społeczeństwie, tak dyskusji nie podlega termin, w jakim informacja ta została przekazana klubom. Do PZKosz wpłynęły zatem oficjalne pisma z głośnym sprzeciwem, a także w prywatnych rozmowach padło wiele gorzkich słów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się stało?! Po trzech sekundach prowadzili 1:0

"Znając dotychczasowe podejście do tematu to prawdopodobieństwo pozytywnej reakcji ze strony związku jest bliskie zeru. Jednak zrzucenie pełnej odpowiedzialności na kluby, z którymi przecież nie podjęto oczywiście rozmów na ten temat wcześniej i kolejny raz traktuje się je w sposób przedmiotowy, jest sytuacją niepokojącą, żeby nie użyć mocniejszego słowa. Narzucanie klubom, bez konsultacji, różnorakich rozwiązań jest przejawem braku chęci komunikacji i pozostawaniu na stanowisku, że jako organizator ligi związek może wszystko i nikomu nic do tego" - czytamy w jednym z nich.

Emocje poza parkietem

Jak to wygląda z perspektywy klubów? - Jednogłośnie uważamy, że podjęcie decyzji zawartej w komunikacie w tym okresie czasowym było pochopne i nieprzemyślane. Co więcej, osoby, które tę decyzję podjęły nie przewidziały negatywnych skutków organizacyjnych dla klubów z nią związanych i kompletnie nie znają realiów ich codziennego funkcjonowania - mówi jeden z prezesów, którego drużyna miała reprezentować klub na poziomie I ligi kobiet, a po ukazaniu się komunikatu przestała funkcjonować. - 6 naszych zawodniczek nie jest zaszczepionych i się nie zaszczepi. Nie jest rolą klubu ani zarządu przekonywanie lub zachęcanie zawodniczek do takiej, czy innej decyzji, zwłaszcza że państwo nie nakłada obowiązku szczepienia obywateli. PZKosz dał klubom "wybór", natomiast całosezonowy koszt wykonania testów - akurat w tym przypadku - dla sześciu zawodniczek to około 20 tys. złotych. W momencie, kiedy każdy klub posiada skompletowany skład i podpisane kontrakty, a także zaplanowany budżet, zostaliśmy postawieni pod ścianą. Po co kolejny raz dzielimy i tak już mocno podzielone społeczeństwo i środowisko koszykarskie? - pyta.

23 września, czyli w przeddzień pierwszych meczów wysłany został drugi komunikat mówiący o tym, że realizacja wcześniejszych założeń wejdzie w życie jednak... 1 listopada i będzie obowiązywać do końca rozgrywek lub do odwołania.

- Kluby otrzymały więcej czasu, ale to niewiele zmienia. Uważam, że powinniśmy funkcjonować na tych zasadach, co do tej pory, czyli chociażby w oparciu o oświadczenia. W innym razie, kluby nadal narażone są na wydatki. Jesteśmy za dobrowolnością. Jeżeli ktoś nie chce się szczepić, ma do tego prawo, tylko kto poniesie koszty wykonywania testów? Jeśli ktoś się uprze, w większości kontraktów jest napisane, że wszelkie badania, które potrzebne są do tego, aby grać i go wypełniać, są po stronie klubu. A te takich środków w budżecie nie mają. Kilkadziesiąt tysięcy złotych to spore pieniądze, a dowiadujemy się o tym przed rozpoczęciem rozgrywek - mówi jeden z prezesów Suzuki 1LM, argumentując dalej: - Myślmy logicznie. Szczepimy się, by łagodnie przejść chorobę. Mimo to, możemy chorować i zarażać innych. Istotna jest też kwestia terminowości testu, we wszystkim brakuje spójności.

Po pierwsze: komunikacja

Wszystko sprowadza się do braku nie tyle co przejrzystej, a jakiejkolwiek komunikacji między klubami a PZKosz. - Zawodzi komunikacja, a co gorsza, nie jesteśmy traktowani poważnie. Bez konsultacji narzucane są nam kolejne wytyczne, które generują koszty - przyznają przedstawiciele pierwszoligowych klubów. - Również na ostatnią chwilę dowiedzieliśmy się o obowiązku posiadania rzecznika prasowego i przeprowadzania konferencji prasowych, co na kilka dni przed pierwszym meczem jest oczywiście kłopotliwe. Nie otrzymaliśmy jeszcze wielu rzeczy, jak na przykład zmieniony regulamin ligi na 17 zespołów, nie mówiąc o tym, że byliśmy przygotowani na 16 - dla nas to kolejny, niespodziewany wydatek rzędu 12-15 tysięcy złotych.

Kluby zwracają uwagę na kolejne kwestie. - Musimy dbać o swoich sponsorów, bo mamy z tego pieniądze, wobec czego jesteśmy zoboligowani do pewnych rzeczy. Związek narzuca nam kolejne wytyczne, z których niewiele mamy. Płacimy wpisowe, opłacamy komisarzy, robimy raporty marketingowe i mamy z tego dwa zegarki i pięć samochodów. To dla klubów nie jest najważniejsze. Sądzę, że większość by z tego zrezygnowała, w zamian za wsparcie w formie zwolnienia z niektórych wydatków. O ile promowanie sponsora tytularnego można jak najbardziej uzasadnić, tak niezrozumiałe jest promowanie innego sponsora, z czego nie mamy już żadnych profitów - słyszymy.

Następnym tematem, który wzbudził frustrację wśród pierwszoligowych klubów były płatne transmisje, o czym pisaliśmy już przedtem tutaj.

- To wisienka na szczycie tego gorzkiego tortu. Ponownie, kilka dni przed ligą dowiadujemy się, że platforma Instat TV wykupiła prawa do emisji rozgrywek, a przekazy od teraz będą płatne. Mamy zobowiązania wobec swoich partnerów. Tym, podważyło się wiarygodność klubów względem sponsorów, bo jak wytłumaczyć im, że mimo mniejszych zasięgów, nadal mają przeznaczać na nas pieniądze? Zapytaliśmy związek, co kluby będą miały z tytułu zamknięcia ligi. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Musimy budować zainteresowanie kibiców. Nie robi się tego w ten sposób, że sprzedaje się do nas prawa, gdzie my sami nie mamy żadnych i nic nie możemy, jesteśmy niewolnikami - zauważają. - Podpisaliśmy umowę z miastem, otrzymujemy pieniądze w transzach za każdy mecz z logo, za baner, oklejony autokar i tak dalej. Miasto oczekuje jednocześnie co najmniej dwóch transmisji lub retransmisji ze spotkań w lokalnej telewizji, za każdy z nich mamy beneficjum. Powiedziano nam, że to nasze zmartwienie, bo nikt nie kazał nam podpisywać takiej umowy.

Nie ulega wątpliwości, że powinniśmy dążyć do profesjonalizmu i jak najbardziej tego profesjonalizmu powinno oczekiwać się od klubów. Pytanie, czy te działania zmuszają do profesjonalizmu?

- Decydują o nas... bez nas. Pomysły nie są złe, chcemy współpracować, natomiast  sami doskonale wiemy, co możemy zaoferować lidze. Nie można nam wszystkiego narzucać bez rozmów i postępować w ten sposób. Oczekujemy jedynie większego zrozumienia i innego podejścia. Wszyscy powinniśmy iść w tym samym kierunku, dla dobra ligi - uzasadniają swoje stanowisko.

Zobacz także: Po 125 dniach rusza Suzuki I liga. Jak wygląda przedsezonowy układ sił? Suzuki I liga. Nowy sezon, płatne transmisje. Czyli jak zniechęcić kibica Koszykówka. Rusz w trasę z Suzuki I ligą. [SKŁADY DRUŻYN 2021/22]

Źródło artykułu:
Komentarze (0)