Od tamtego meczu minęły jednak ponad 3 miesiące, a w składach obu zespołów zaszły znaczące zmiany. Po Andreju Urlepie we Wrocławiu nie ma już śladu, a na parkiecie zamiast Shauna Fountaina czy J.J. Sullingera biegają Rashid Atkins i Jared Homan. W Koszalinie zabraknie trzeciego amerykańskiego "muszkietera" - Torrella Martina, który leczy stłuczoną łąkotkę. Nie do końca pewny jest występ Radosława Hyżego i Kamila Chanasa, który również ucierpieli podczas ostatnich treningów. Śląsk nie przegrał ligowego spotkania od 23 listopada ubiegłego roku, ale podtrzymać tę passę w Koszalinie będzie im bardzo trudno. Tym bardziej, że w perspektywie jest środowy szlagier z Prokomem Treflem Sopot.
W ekipie AZS-u zabraknie na pewno bohatera pierwszego pojedynku tych zespołów, Dante Swansona. Amerykański rozgrywający znowu wplątał się w kłopoty zdrowotne i w jego miejsce zakontraktowano 24-letniego Phila Gossa. Koszalinianie pozbyli się również podkoszowych - Sani Ibrahima i Dana Opplanda, co może zwiastować łatwiejsze zadanie dla Homana. Całą nadzieję w ofensywie akademicy pokładają więc w osobie D.J. Thompsona, który ze średnią 15,6 punktu na mecz jest 7. w klasyfikacji najskuteczniejszych w całej lidze.
Zwycięstwo w niedzielnym spotkaniu (początek o 18:00, transmisja w Polsacie Sport), pozwoli wrocławianom na powrót na 4. miejsce w ligowej tabeli. Jeszcze więcej do zyskania ma AZS, który w przypadku wygranej dźwignie się z ostatniego miejsca aż na 9. pozycję.