Przeszli wielką metamorfozę, wyprzedzili bogatszych. Trener robi show na konferencji

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Mitrović i Watson
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Mitrović i Watson

Kilka tygodni temu byli pośmiewiskiem ligi, wszyscy skazywali ich na spadek, a sam Milos Mitrović był mocno załamany. Teraz są chwaleni, wyprzedzili zespoły o znacznie większych budżetach. A wypowiedzi trenera... robią furorę.

- Karol, po meczu z Czarnymi byłem mocno przygnębiony. Nawet załamany, nie wiedziałem, czy to zaskoczy... - mówi mi Milos Mitrović, który - w swojej wypowiedzi - nawiązuje do spotkania z 21 października. Wtedy z Asseco Arką było - mówiąc delikatnie - bardzo źle. Gdynianie na własnym parkiecie zostali zdemolowani przez beniaminka ze Słupska różnicą aż 28 punktów (59:87).

- Wstyd był po Czarnych, a jeszcze to puścili w telewizji - uśmiecha się Dominik Wilczek, 22-letni gracz, który niedawno otrzymał powołanie do szerokiego składu reprezentacji Polski.

"Asseco Arka jest głównym kandydatem do spadku z ekstraklasy. Nawet bezpośredni rywale Arki są mocno zdziwieni takim obrotem spraw, zadają pytania o kwestie transferowe, które faktycznie dają sporo do myślenia. "Ka-ta-sto-fa!" - pisaliśmy na WP SportoweFakty, gdy opisywaliśmy wydarzenia w meczu 8. kolejki PLK.

Wiemy, że podobną optykę ma trener Mitrović, który nie ukrywa, że to był mocno wstydliwy występ jego zespołu. Porażkę bierze jednak na siebie, bo jak podkreśla: źle przygotował zawodników do tego spotkania. - Za mocno trenowaliśmy, gracze nie mieli świeżości. Przyznaję się do błędu - podkreśla.

ZOBACZ WIDEO: Tym wideo gwiazda sportu podbija internet. Co za umiejętności!

Załamany Mitrović był w szoku, gdy zobaczył, jak wyglądał trening po meczu z Czarnymi Słupsk. Zawodnicy, zwłaszcza ci doświadczeni, dali impuls, że wykonywana praca przyniesie w końcu efekty. "Trenerze, będzie dobrze, wierzymy w system" - powtarzali. Warto też dodać, że kapitan Asseco Arki Bartłomiej Wołoszyn publicznie wziął Serba w obronę, mówiąc, że drużyna potrzebuje czasu po dojściu nowych koszykarzy: Jacobiego Boykinsa i Anthony'ego Durkhama.

Pieniądze nie grają?

Za słowami poszły czyny. Arka od meczu z Czarnymi przeszła wielką metamorfozę. Gdynianie wygrali 3 z 4 spotkań i w tym momencie (bilans 4:7) nie tylko opuścili ostatnie miejsce w tabeli, ale też przeskoczyli zespoły, które dysponują znacznie większymi pieniędzmi (m.in. MKS, Start czy GTK). Podajmy konkretny przykład.

Ostatnio dziennikarz WP SportoweFakty Krzysztof Kaczmarczyk informował, że MKS Dąbrowa Górnicza (czwartkowy rywal Arki) wydaje około dziewięć tysięcy dolarów miesięcznie (najwyższa umowa w historii) za nową gwiazdę PLK Devyna Marble'a. W Gdyni o takiej kasie mogą jedynie pomarzyć, trener Mitrović - gdy szuka graczy - obraca się w kwotach 2-3 tys. dol. miesięcznie. A z nieoficjalnych źródeł usłyszeliśmy nawet, że Durkham zarabia nawet jeszcze mniej! To świetny transfer, jeśli weźmiemy pod uwagę jakość do ceny.

Mitrovicia pytamy, co takiego się stało, że drużyna w ciągu kilku tygodni przeszła drogę z piekła do nieba, ogrywając po drodze HydroTruck, Kinga i ostatnio Polski Cukier Pszczółkę Start. Te dwa ostatnie zespoły przed sezonem deklarowały chęć walki o play-off. "Które elementy okazały się kluczowe?" - takie pytanie od nas usłyszał 31-letni serbski szkoleniowiec.

- Szczerze? Do dzisiaj w sumie nie umiem do końca odpowiedzieć na to pytanie. Powiem tak: nie wiedziałem, jak zawodnicy zareagują na tę sytuację. To mogło pójść w dwie strony - albo przestaną wierzyć w system i czas na zmiany albo w tę pozytywną. I taką właśnie zobaczyłem. Była wielka energia u zawodników, choć ja sam byłem "emocjonalnie padnięty" po meczu ze Słupskiem. Nie ukrywam, że pomogły nam transfery Boykinsa i Durkhama. Mamy teraz więcej opcji w ataku. Jeden element zatrybił, kolejne także... - wyjaśnia Milos Mitrović.

Asseco Arka gra coraz lepiej, utrzyma się w lidze?
Asseco Arka gra coraz lepiej, utrzyma się w lidze?

Ofensywa faktycznie się poprawiła i może się podobać, bo jest sporo nowych rozwiązań, ale nie da się ukryć, że gdynianie wygrywają mecze obroną. Wydaje się, że to jest największy atut zespołu znad morza (5. miejsce w defensywnym wskaźniku w serwisie "RealGM" - liderem jest Anwil). W meczu z Kingiem żółto-niebiescy stracili 65 punktów, a ze Startem... 66.

Rywale chwalą Asseco za twardą i nieustępliwą grę. Mitrović ma w swojej ekipie zawodników, którzy są zdolni do poświęceń i agresywnej defensywy: Musić, Wołoszyn czy Hrycaniuk. Serb lubi mieszać w składzie, szuka przewag nad rywalami poprzez wystawianie wysokich i fizycznych graczy (z Kingiem był moment, gdy razem grali Misković, Dylewicz, Bogucki).

- Nasza defensywa - poza niektórymi meczami - jest na wysokim poziomie. W wielu spotkaniach byliśmy agresywni, a teraz do tego dochodzi też koszykarska mądrość i inteligencja. Zaczynamy lepiej rozumieć, jak reagować na boisku, kogo puścić w prawą czy w lewą stronę. Myślę, że jak tak dalej będziemy się rozwijali, to trudno będzie nas ograć. Może sami nie zdobędziemy 100 punktów, ale nie doprowadzimy do tego, by stracić taką liczbę - komentuje Serb.

Show na konferencji prasowej

Wielkim plusem 31-letniego Mitrovicia - poza aspektami trenerskimi i koszykarskimi - jest szczerość i konkretne przedstawianie sytuacji. Serb - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - bryluje na konferencjach prasowych, na których zawsze coś się dzieje. Nie wieje nudą, jest interesująco. Szkoleniowiec Arki wręcz zachęca dziennikarzy do zadawania pytań, chce dzielić się informacjami i wiedzą.

Unika banalnych wypowiedzi, zależy mu na tym, by o Arce dużo się mówiło i pisało. To - według niego - jeden ze sposobów, by nie tylko podnieść zainteresowanie klubem, ale też całą dyscypliną w Polsce. "Uwielbiam konferencje z pana udziałem" - mówił ostatnio do Mitrovicia Mariusz Machnikowski, spiker na spotkaniach Arki, który prowadzi także pomeczowe spotkania trenera z prasą. Nie da się ukryć, że konferencje i dyskusje z Serbem są frajdą dla dziennikarzy.

O Mitroviciu głośno się zrobiło, gdy powiedział że w zespole Czarnych - obok Klassena i Garretta - nawet on mógłby grać. To dotyczyło transferu Bartosza Jankowskiego. Wtedy mocno się mu dostało, ale za swoją wypowiedź przeprosił koszykarza, trenera i słupski klub. Ostatnio w bardzo wymowny sposób przedstawiał sytuację transferową Asseco Arki Gdyni i rozstanie z Nikolą Miskoviciem, który był ściągany do Gdyni z dużymi nadziejami, miał być ważną częścią zespołu. Serbski talent zawiódł, okazał się niewypałem transferowym.

- Najchętniej ominąłbym to pytanie, ale... nie zrobię tego! Odpowiem, tak jak myślę. Wiem, że gdyńscy kibice tęsknią za czasami wielkiego Prokomu, gdy sezon w sezon bił się o mistrzostwo Polski. Niestety realia mocno się zmieniły. Nie możemy przeskoczyć tego, co mamy w budżecie. Klub nie chce doprowadzić do sytuacji, że pracownicy nie dostaną pieniędzy na czas. Nie gramy na kredyt - zadeklarował Mitrović.

- Misković? Jego największym problemem w rozwoju był on sam. Dużo mówiło się o nim w kontekście NBA i chyba głową dalej tam jest. Ale fizycznie nie ma go tam, więc musi walczyć na tym poziomie, na którym jest obecnie. To nie jest tak, że cała drużyna się do niego dopasuje. Gdyby się zachowywał normalnie, to dalej grałby u nas - wytłumaczył.

Asseco Arka w czwartek zagra kolejne spotkanie o "cztery punkty". Tym razem rywalem gdynian będzie MKS Dąbrowa Górnicza. W zespole Jacka Winnickiego powinien zadebiutować Brazylijczyk Caio Pacheco (wypożyczony z ligi włoskiej).

CZYTAJ TAKŻE:
Krzysztof Szubarga: Kariera jak pstryknięcie palcem. Żałuję tylko jednego
Prezes lidera PLK nie ukrywa: Nadal szukamy pieniędzy [WYWIAD]
"Jesteśmy ligowym średniakiem". Mają kasę, a nie ma wzmocnień. Dlaczego?!
Najmłodszy trener w lidze mówi wprost: Nie ma głupich pytań

Komentarze (0)