Już w pierwszym spotkaniu Mistrzostw Europy bardzo wysoką dyspozycję zaprezentowali wicemistrzowie Świata, Grecy. Podopieczni Panagiotisa Yannakisa wystartowali niczym rasowy sprinter, a to przyniosło im końcowy sukces. Warto jednak podkreślić niesamowitą skuteczność w rzutach za dwa punkty, która wyniosła aż niespełna 73 procent. Liderem ekipy z Bałkanów był 27-letni Vasilis Spanoulis, autor 17 oczek, 4 zbiórek i 3 asyst.
Macedończycy natomiast w pierwszych minutach pojedynku byli zszokowani wydarzeniami na parkiecie. Koszykarze Jovicy Arsicia pudłowali niezwykle często, a to niewątpliwie podcięło im skrzydła. Grecy zdeklasowali swojego przeciwnika w walce pod tablicami, w dodatku zagrali bardziej zespołowo. Macedończycy zaś często rzucali z dystansu, ale skutek był mizerny. Najwięcej oczek dla tego teamu zdobył Jeremiah Massey, który zgromadził ich 12.
Bardzo wysoko poprzeczkę Chorwatom zawiesili zawodnicy z Izraela. Niesamowite zawody rozgrywał Lior Eliyahu. 24-letni silny skrzydłowy z wielką łatwością dopisywał do swojego dorobku kolejne punkty. W sumie w przeciągu 32 minut jakie spędził na parkiecie zgromadził ich 31, a ponadto miał 6 zbiórek i 3 asysty. To właśnie Eliyahu sprawił defensywie Bałkańczyków najwięcej problemów.
Gracze Jasmina Repesy musieli walczyć o każdą piłkę praktycznie do samego końca, by móc przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Odpowiedzią na Eliyahu miał być Nikola Vujcić. Doświadczony, 31-letni zawodnik spisywał się bardzo dobrze, ale brakowało wsparcia innych koszykarzy pod tablicami. Największa siła rażenia Hrvatskiej była oczywiście na obwodzie, gdzie tercet Marko Popovic - Davor Kus - Roko Leni Ukic, który łącznie rzucił 39 oczek. Gracze Zvi Sherfa pokazali, że są bardzo dobrze przygotowani do EuroBasketu, ale na silną drużynę Repesy było to tym razem zbyt mało.
Przygodę z Mistrzostwami Europy od triumfu rozpoczęli zawodnicy rosyjscy. W pierwszym spotkaniu pokonali oni Łotyszy. Od samego początku nieco lepiej grali koszykarze David Blatta. Podopieczni Kestutisa Kemzury mieli jednak zrywy, które pozwalały im podgonić swojego przeciwnika. Jednak Siergiej Bykow oraz Kelly Mc Carty grali na tyle dobrze by poprowadzić swoją drużynę do wygranej aż 13-stoma punktami. W teamie z Inflant brakowało dobrej gry lidera Andrisa Biedrinsa. Łotysz świetnie rozpoczął mecz, ale szybko złapał dwa faule i trener posadził go na ławce rezerwowych. Kiedy to ponownie wyszedł na parkiet nie demonstrował już tak wysokiej dyspozycji.
Robił co mógł Kaspars Kambala, ale miał on bardzo trudne zadanie. Rosjanie starali się go zastopować, ale nie znaleźli na to złotego środka, i w efekcie Kambala często pojawiał się na linii rzutów osobistych. Momentami bardzo silnym ogniwem zespołu Kemzury był Kristaps Janicenoks. To było jednak zbyt mało by przez całe 40 minut prowadzić wyrównaną walkę z obrońcami tytułu.
Zaledwie 3 tysiące kibiców zasiało na trybunach hali Olivia podczas spotkania Francja - Niemcy. Pojedynek nie stał na najwyższym poziomie, ale był niezwykle wyrównany. Nasi zachodni sąsiedzi pod egidą Dirka Bauermanna dzielnie walczyli bez swoich najsilniejszych ogniw Dirka Nowitzkiego i Chrisa Kamana. Co więcej to oni po pierwszej i drugiej odsłonie byli na prowadzeniu. Spora w tym zasługa doświadczonego Patricka Femerlinga. To właśnie starzy wyjadacze byli liderami niemieckiego teamu.
"Trójkolorowi" przebudzili się dopiero po długiej przerwie. Wcześniej świetnie spisywał się Ronny Turiaf, który prócz 15 punktów, zapisał na swoje konto aż 14 zbiórek oraz asystę. Kto wie jak zakończyłoby się to spotkanie gdyby nie przebudzenie Tony'ego Parkera. Lider reprezentacji Francji, zawodnik San Antonio Spurs, w czwartej partii był nie do zatrzymania, choć wcześniej spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Jednak to on zdobył oczka na wagę zwycięstwa.
Wielka Brytania ukazała nam dwa oblicza Słoweńców. Silne i słabe strony tej drużyny nie są więc już tajemnicą. Jure Zdovc mógł być zadowolony z bardzo dobrej dyspozycji strzeleckiej swoich zawodników w inauguracyjnej partii, którą wygrali 27:15. Nikt chyba nie spodziewał się tak diametralnie innej gry Bałkańczyków w drugiej kwarcie. Podopieczni Chrisa Fincha dzięki kapitalnej grze w ofensywie Popsa Mensaha-Bonsu zdołali nawet doprowadzić do remisu po 35, ale ostatnie słowo jeszcze przed przerwą należało do Słoweńców.
Nieomylny był Erazem Lorbek. 25-letni podkoszowy trafiał do kosza za każdym, gdy podejmował decyzję o rzucie. Co więcej spędził on na parkiecie jedynie 20 minut, a pomimo tego zdołał uzbierać aż 19 punktów. Gracze Zdovca przełamali się dopiero w czwartej odsłonie, kiedy to zdecydowanie odskoczyli swojemu przeciwnikowi. Nieźle spisał się Jaka Laković, który miał 11 oczek, 6 zbiórek i tyle samo asyst. Co ciekawe Słoweńcy tylko dwa razy pojawiali się na linii rzutów osobistych (Laković i E. Lorbek).
Olbrzymią sensację sprawili serbscy koszykarze, którzy w pierwszym meczu na EuroBaskecie pokonali....mistrzów Świata, wicemistrzów Europy - Hiszpanię. Decydująca była druga kwarta, w której dominowali zawodnicy Dusana Ivkovicia. Młode wilki z Bałkanów zagrały najlepiej jak potrafiły. Twardo postawili się oni drużynie, która nadal jest uważana za głównego kandydata do wygrania tego czempionatu.
Nenad Krstic miał najmniej problemów ze zdobywaniem kolejnych punktów. 26-letni środkowy choć w walce pod tablicami nie brylował, w tym elemencie zdecydowanie przeważali bracia Pau i Marc Gasol, to jednak on przysporzył linii obronnej ekipy z Półwyspu Iberyjskiego najwięcej trudności. Wicemistrzowie Olimpijscy z Pekinu podobnie jak w towarzyskim starciu z Litwą, nie trafiali za trzy. Ich skuteczność rzutów zza łuku była na katastrofalnym poziomie...10,5 procenta (2/19). Dla Hiszpanii najwięcej punktów zdobył Juan Carlos Navarro, ale jego 14 oczek zostało przyćmione przez fatalną efektywność.
W Polsce wszyscy wyczekiwali pierwszego meczu biało-czerwonych. Nasi kadrowicze nie zawiedli i pokonali zespół Piniego Gershona. Już w pierwszej odsłonie zdecydowanie lepiej spisywali się zawodnicy Muliego Katzurina. Bułgarzy postawili się dopiero w drugiej połowie meczu, ale choć ze stanu 75:58 doprowadzili do rezultatu 79:72, nie zdołali całkowicie zniwelować strat. Dziesięć trafionych "trójek" niewątpliwie odegrało sporą rolę w końcowym sukcesie. Kluczem do sukcesu była również zespołowa gra, którą to nie mogli się pochwalić rywale.
Świetne zawody były dziełem Davida Logana. Naturalizowany Amerykanin nie tylko był najskuteczniejszym koszykarzem reprezentacji Polski - 24 oczka, ale dziewięć razy otwierał drogę do kosza swoim partnerom. Double-double było natomiast dziełem Marcina Gortata. Polski wieżowiec spędził na placu gry aż 38 minut, i w tym czasie zdołał uzbierać 16 punktów oraz 10 zbiórek. Nie sposób ominąć Michała Ignerskiego, drugiej strzelby biało-czerwonych w starciu z teamem z Bałkanów. 29-letni skrzydłowy miał 22 oczka. Earl Rowland oraz Dejan Iwanow byli z kolei najlepszymi strzelcami w bułgarskiej drużynie.
Małą niespodziankę sprawili z kolei Turcy. Zespół ten podejmował brązowych medalistów poprzednich Mistrzostw Europy i wyszedł z tego starcia... górą. Nie mogło być inaczej - liderami ekipy znad Bosforu byli Hedo Turkoglu oraz Ersan Ilyasova. Rzucili oni odpowiednio 19 i 17 punktów. Dzielnie wspierał ich Ender Arslan, który wraz z Marijonasem Petraviciusem najczęściej pojawiał się na linii rzutów wolnych. Reprezentant Litwy był zaś najpewniejszym, ofensywnym punktem swojego zespołu. Zakończył on spotkanie z dorobkiem 21 oczek.