Kluczowe akcje należały do nas - pomeczowy wywiad z Victorem Claverem

Hiszpania pokonała Wielką Brytanię 84:76 po ciężkiej walce, a jedną z pierwszoplanowych postaci w ekipie włoskiego trenera Sergio Scariolo był Victor Claver. 21-letni skrzydłowy, który niedawno został wybrany w drafcie, w ciągu jednej tylko kwarty zdobył 12 oczek i z takim też wynikiem zakończył mecz. Oddelegowany do strefy mix-zone przez swojego szkoleniowca, długo odpowiadał na pytania dziennikarzy. W tym specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Fałkowski: Pokonaliście Wielką Brytanię, ale styl chyba pozostawia wiele do życzenia...

Victor Claver: Najbardziej cieszymy się z tego, że udało nam wygrać się. Styl jest ważny, ale najważniejsze są punkty, a po tym meczu możemy dopisać na swoje konto dwa.

Wydawało się, że będziecie niekwestionowanym liderem grupy C, tymczasem najpierw przegraliście z Serbią, a dziś strachu napędziła wam reprezentacja Wielkiej Brytanii.

- Po wczorajszej porażce dzisiaj po prostu musieliśmy wygrać. Nie zakładaliśmy w ogóle sytuacji, że przegramy. Od samego początku wyszliśmy na parkiet z założeniem, że jeśli szybko uzyskamy bezpieczną przewagę, wówczas będzie nam łatwiej. I tak też się stało, tyle, że nie udało się jej utrzymać przez cały mecz.

Właśnie, przez trzy kwarty pewnie prowadziliście różnicą około dziesięciu oczek. Co zatem stało się w ostatniej odsłonie?

- Nie mam pojęcia. Może zbyt szybko uwierzyliśmy, że jest już po meczu? Wydaje się, że rywale nagle trafili jedną trójkę, potem drugą i trzecią. Byli w gazie, a my całkowicie zapomnieliśmy o obronie. Zresztą, próbowaliśmy różnych sztuczek, zrezygnowaliśmy z krycia strefą i przeszliśmy z powrotem do obrony każdy swego, lecz oni dalej trafiali. Myślę, że uwierzyli w zwycięstwo, a wiara we własne umiejętności to połowa sukces. Na szczęście kluczowe akcje należały do nas.

Ostatecznie górę wzięło doświadczenie i znakomita postawa Pau Gasola. Jak pan oceni jego występ?

- Pau zagrał po prostu fantastycznie. To, co robił to było NBA w najczystszej postaci. Punktował z każdej pozycji i żaden z Brytyjczyków nie dawał sobie z nim rady. Pau po prostu zdominował strefę podkoszową.

A pan? Rzucił pan 12 punktów w ciągu drugiej kwarty, lecz w kolejnych partiach meczu odpowiedzialność za wynik wzięli inny zawodnicy.

- Druga kwarta to był dla mnie bardzo dobry okres. Korzystałem z tego, że moi koledzy mieli problemy z uwalnianiem się i oddawaniem rzutów z czystych pozycji. A kiedy najpierw wpadła mi trójka, potem dorzuciłem dwa oczka spod kosza i poczułem, że mogę dzisiaj wypaść o wiele lepiej, niż przeciwko Serbii, kiedy zagrałem katastrofalnie. Później nie było potrzeby bym pchał się na pierwszy plan. Świetnie radził sobie Pau, punkty dorzucali Ricky (Rubio - przyp. M.F.) czy Juan (Carlos Navarro).

Często macie przewagę fizyczną nad przeciwnikami, więc ci muszą uciekać się do fauli. Jednakże rzuty wolne to wasza pięta achillesowa tego turnieju. Dziś trafiliście 26 na 40 rzutów, a przeciwko Serbii 15 na 28. Skąd to się bierze?

- Nie mam pojęcia. Zawsze wykonywaliśmy rzuty osobiste pewnie, więc nie robiłbym z tego jakiegoś większego problemu. Może chwilowo mamy słabszy okres pod tym względem, jednakże wtedy kiedy trzeba, czyli np. w końcówce spotkania z Brytyjczykami, trafialiśmy pewnie.

Komentarze (0)