Podkoszowy Aleksander Dziewa rozgrywa bardzo udany sezon na parkietach Energa Basket Ligi, jest jednym z lepiej grających Polaków w rozgrywkach. Ostatnio po raz kolejny został wybrany najlepszym koszykarzem danego tygodnia. 24-latek, który ma za sobą już 200. meczów w barwach WKS-u Śląska, bardzo sobie ceni współpracę z trenerem Andrejem Urlepem. Słoweniec do Wrocławia trafił w trakcie rozgrywek, zastąpił na tym stanowisku kiepsko radzącego sobie Petara Mijovicia.
Dziewa dość krytycznie - w rozmowie z WP SportoweFakty - wypowiada się na temat Mijovicia, który ze Śląskiem wygrał tylko 2 z 7 meczów. Po przyjściu Urlepa sytuacja zmieniła się o 180 stopni, zespół zaczął seryjnie wygrywać (bilans 10:3) w PLK, podejmuje też rękawice w EuroCupie.
- Zawodnicy w EuroCupie są z innego poziomu niż to ma miejsce na co dzień w PLK. Są wyżsi, szybsi, skaczą wyżej, mają długie ręce. Trzeba być bardzo skupionym, by co chwilę nie nadziewać się na bloki. Jeśli chodzi o taktyczne rozwiązania, to aż takiej przepaści nie ma. Tam przede wszystkim chodzi o fizyczność, to jest przepaść - mówi nam Aleksander Dziewa.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus wpływa na igrzyska. Tracimy przez to szanse na sukces
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Gdy myślę o tym sezonie w wykonaniu Śląska Wrocław to nasuwa mi się takie pytanie: co ma w sobie takiego trener Andrej Urlep (bilans w PLK 10:3), a czego nie miał poprzednik - Petar Mijović (2:5)?
Aleksander Dziewa, zawodnik WKS-u Śląska Wrocław i reprezentacji Polski: To kompletnie inni trenerzy, którzy mają różne podejście do zawodników, sposobu trenowania. Ich warsztaty bardzo się różnią. Za czasów trenera Urlepa trenujemy więcej gry 5vs5. Założenia taktyczne są prostsze niż miało to miejsce wcześniej. Myślę, że kluczowym słowem jest "uproszczenie". Zawodnicy dokładnie wiedzą, co mają robić na parkiecie.
Za czasów trenera Mijovicia wszystko było złożone i bardziej skomplikowane?
Tak. Tam wszystko było dokładnie narysowane i zaplanowane. Były konkretne wymagania, co i kiedy masz zrobić na parkiecie. Nie było tzw. "wolności koszykarskiej", działaliśmy na schematach, nie było w tym żadnej intuicji. Pamiętam, że były takie sytuacje, że nawet ktoś zdobywał punkty, to trener nie do końca był z tego zadowolony. Mówił: "mogłeś to inaczej zrobić". Mam wrażenie, że byliśmy przez to nieco pogubieni, mieszało się to wszystko.
Do tego bałkańskie, mordercze treningi?
Oj tak. Trenowania było dużo, a biegania było jeszcze więcej! Zapadło mi w pamięć to, że biegaliśmy przez 40 minut sytuacje "pięć na zero" przy bardzo konkretnych wytycznych trenera. To było nieco dziwne. Konkludując: u trenera Mijovicia gra była bardzo uschematyzowana, teraz jest więcej wolności, poleganiu na intuicji i umiejętnościach koszykarzy. Takie "koszykarskie flow".
Co sobie pan pomyślał, gdy usłyszał, że do Śląska Wrocław po wielu latach wróci trener Andrej Urlep, legenda klubu, człowiek, który ma wielkie osiągnięcia, ale słynie z tego, że twardą ręką prowadzi zespół?
Na początku był... strach! Trener Urlep ma mocne CV, pracował z najlepszymi koszykarzami w naszym kraju, na dodatek zawsze się o nim mówiło, że treningi są bardzo ciężkie. Faktycznie nie jest łatwo, ale wszystko jest robione z głową. Treningi są dobrze dobrane pod względem ilości i jakości. Nie ma zamordyzmu. Trener stara się, by zespół był cały czas w rytmie, miał jak najwięcej kontaktu z grą 5 na 5.
Jaki jest trener Urlep na co dzień? Jak pracuje z graczami indywidualnie?
Trener Urlep lubi indywidualne rozmowy, jest ich naprawdę dużo. Przed każdym meczem jesteśmy brani na rozmowę, gdzie otrzymujemy konkretne wskazówki. Tak samo jest podczas treningów, trener przekazuje nam swoją wizję, mówi, co w danej sytuacji można było zrobić lepiej. Ale ten przekaz jest bardzo pozytywny.
U Mijovicia było inaczej?
Tam krzyk był na poziomie dziennym.
Gdy rozmawialiśmy kilkanaście miesięcy temu to wtedy stawiał pan jeszcze małe kroki w polskiej lidze, teraz już można mówić o wielkich, a nawet o susach! O panu mówi się, że jest już jednym z mocniejszych Polaków w PLK. Przy trenerze Urlepie też pan zanotował kolejny skok do góry.
Miło usłyszeć taką opinię. Czuję duże zaufanie u Andreja Urlepa. To dla koszykarza jedna z najważniejszych kwestii, gdy trener buduje twoją pewność siebie. Tutaj tak jest. Nie ma ciągłego krytykowania: "to źle, tamto źle". Oczywiście są krytyczne uwagi czy wskazówki, ale wszystko jest robione z głową, to jest przemyślane. Taką formę współpracy lubię i doceniam. Nie lubię wiecznego krzyczenia, stawiam na merytoryczny przekaz. Trener Urlep - co mówiłem wcześniej - daje graczom nieco wolności w ataku, pozwala mi robić to, co umieją najlepiej. Gdy mam wolną pozycję np. na dystansie, to mam rzucać bez zbędnego zawahania. Trener wie, że trenuje te rzuty na co dzień, ufa mi.
Przyjście trenera Urlepa to moment zwrotny dla Śląska Wrocław?
Tak. Od momentu jego przyjścia od razu zaczęliśmy grać lepiej, było widać dużą poprawę. Ale... dodałbym jeszcze jeden moment: transfer Travisa Trice'a. Tutaj duże słowa uznania dla managementu, że udało się takiego zawodnika podpisać. To świetny transfer! Travis mocno nam pomógł, jest naszym motorem napędowym. To zawodnik, który zmienił oblicze tego zespołu.
Szybko nawiązała się nić porozumienia na linii Trice-Dziewa.
To jest zawodnik klasowy, który potrafi zdobywać punkty w trudnych momentach, ale też umie zagrać pod zespół. Czasami można zauważyć, że jak jemu nie idzie, to nie chce się przełamywać na siłę tylko szuka rozwiązań zespołowych. Wielki koszykarz!
Śląsk po wielu latach wrócił do gry w europejskich pucharach, dla pana jest to z kolei nowa rzeczywistość. Jak się pan odnajduje w rozgrywkach EuroCup? Gdzie pan dostrzega największe różnice?
Fizyczność! Zawodnicy w EuroCupie są z innego poziomu niż to ma miejsce na co dzień w PLK. Są wyżsi, szybsi, skaczą wyżej, mają długie ręce. Trzeba być bardzo skupionym, by co chwilę nie nadziewać się na bloki. Jeśli chodzi o taktyczne rozwiązania, to aż takiej przepaści nie ma. Tam przede wszystkim chodzi o fizyczność, to jest przepaść.
Jak pan siebie ocenia po rozegraniu 11 meczów?
Myślę, że nie jest źle, ale jest spora przestrzeń do poprawy. I do tego dążę.
Aleksander Dziewa jest silnym skrzydłowym czy centrem? Na której pozycji czuje się pan lepiej?
Gram wymiennie, głównie zależy od tego, jak się mecz układa. Odnajduje się na obu pozycjach, choć czasami przyjemniej jest grać na "piątce", bo tej piłki w rękach jest nieco więcej. Jeśli mam przed sobą zawodnika, który waży 120 kg, to trzeba poszukać swoich przewag. Mamy przygotowane różne warianty - pick&rolle, pick&popy. Gdy gram z kolei na "czwórce", to staram się wykorzystać swoją fizyczność, często gram tyłem do kosza, w ten sposób szukam swoich przewag.
Śląsk Wrocław to mocny kandydat do mistrzostwa Polski?
Na razie wstrzymałbym się z ocenami, nie lubię włączać się w te "papierowe dyskusje". Choć nie ukrywam, że naszym celem jest walka o złoto. Chcemy bić się o 18. mistrzostwo Polski dla Śląska Wrocław.
CZYTAJ TAKŻE:
Gigant kusił gwiazdę polskiej ligi. Jonah Mathews: trener mówił: "tylko mln dolarów"
Kolejny Amerykanin w polskiej kadrze! To duże nazwisko w Europie
To on uciszył kibiców mistrza! Sąsiad Mike'a Taylora robi furorę w polskiej lidze
Łukasz Wiśniewski: Czarni mogą wyprzeć Zastal. Mówi, co mu nie pasuje w Stali