Nie chciał się szczepić, trafił do Legii Warszawa. Przechwyt sezonu?
Fani jego transfer nazywają przechwytem sezonu. Robert Johnson w styczniu pojawił się w Legii Warszawa. Szybko pokazał, jak wartościowym jest graczem i jak dużo może dać swojemu nowemu pracodawcy.
Był styczeń, a Wojciech Kamiński, trener Legii Warszawa, szukał wzmocnienia. Na obwód. Kandydatów miał wielu, ale nagle pojawiła się informacja: Robert Johnson musi zmienić otoczenie.
Sezon rozpoczął na zapleczu włoskiej ekstraklasy. Był wiodącą postacią w zespole Acqua S.Bernardo Cantu. Amerykanin był wiceliderem klasyfikacji strzelców Serie A2, zdobywając średnio 19,7 punktów na mecz.
Klub nie chciał się z nim rozstawać, ale ten z kolei... nie chciał się zaszczepić przeciwko COVID-19. To był wymóg. Musiał więc odejść. "Kamyk" nie miał wątpliwości.
ZOBACZ WIDEO: "Królowa jest jedna". Wystarczyło, że wrzuciła to zdjęcie- Robert Johnson to świetnie grający na piłce koszykarz kreujący pozycje dla kolegów, jak i dla siebie, więc jest szalenie niebezpieczny w ataku. Wachlarz jego zagrań jest szeroki - komplementował.
Szybko zabrał się do pracy
W tym sezonie EBL zdążył już zagrać w 12 meczach. Statystyki? 20,1 punktu, 4,7 asysty i 4,5 zbiórki. Brodacz trafia 50 procent rzutów z gry i co ciekawe... ma większy procent skuteczności w rzutach zza łuku niż wewnątrz!
Wielki popis dał w ostatniej serii gier. Wrócił tam, gdzie wszystko w Europie się dla niego zaczęło, czyli do Dąbrowy Górniczej na mecz z MKS-em. Fani tylko wzdychali z zazdrością, że Johnson nie występuje już w trykocie miejscowego klubu.
Zdobył 33 punkty, do czego dołożył osiem asyst, trafił sześć trójek. To jednak nie był jego rekordowy występ. Ten zaliczył w Lublinie, gdzie przeciwko ekipie Polski Cukier Pszczółka Start uzbierał 36 punków.
Błyszczał jednak nie tylko na krajowym podwórku. Również w FIBA Europe Cup robił różnicę. Zaufanie w Legii spłacił bardzo szybko, a przy okazji zemścił się na byłym pracodawcy, rosyjskiej drużynie Parma Parimatch Perm. Legia awansowała od Top8 FEC właśnie dzięki wygranej 78:67 w Permie.
Johnson był kluczowy. Zdobył 30 punktów wykorzystując 13 z 22 rzutów z gry. Miał też dziewięć zbiórek. Na finiszu rządził i dzielił, 12 "oczek" zdobył w samej końcówce pilnując awansu Legii. W FEC notował średnio 16,8 punktu, 6,2 asysty i 3 zbiórki.Szybko wypłynął
Johnson w Polsce pojawił się po raz pierwszy w 2019 roku. Wypatrzył go Michał Dukowicz, który budował wówczas swój MKS Dąbrowa Górnicza.- Szukałem gracza, który zapewni punkty z pozycji numer dwa, czyli rzucającego. I na pewno Robert jest takim zawodnikiem - Michał Dukowicz. Wtedy Robert miał 24 lata, był po G League, gdzie bronił barw Wisconsin Herb.
Dukowicz był pewny, że straci go jeszcze w trakcie sezonu, ale to była jedyna możliwość, żeby mieć takiego gracza w takim klubie, za dobre pieniądze chociaż na połowę rozgrywek.
W jego umowę trzeba było wpisać buy-out. Szkoleniowiec nie spodziewał się jednak, że Johnson opuści MKS tak szybko, bo już na początku grudnia. "Pomogła" w tym kontuzja Dominica Artisa, wielkiego lidera tamtego zespołu. Dlaczego? Bo Johnson wtedy eksplodował, był niesamowity.
W dwóch meczach bez niego zaliczył najpierw 34 punkty z HydroTruckiem Radom, potem 31 "oczek", 9 zbiórek i 8 asyst przeciwko Anwilowi Włocławek. Wtedy odezwał się telefon prezesa, to była wiadomość z Rosji.
Przedstawiciele Parmy Parimatch Perm załatwiły sprawę szybko. Prośba o numer kontra, a potem dwa dokumenty: potwierdzenie dokonania przelewu i bilet dla Johnsona. Ten więcej w MKS-ie już nie zagrał.
W Rosji grał do stycznia 2021 roku. Wtedy podpisał umowę w tureckiej ekstraklasie, gdzie bronił barw Fethiye Belediyespor. Tam rzucający obrońca wystąpił w 13 spotkaniach, w których średnio notował 16,2 punktów, 4,2 zbiórki i 3,7 asysty. Ponownie "się sprawdził".
Nie kalkuluje, jest profesjonalistą
MKS i Dąbrowa Górnicza odegrały w powrocie Johnsona do Energa Basket Ligi pewną małą rolę. - Mam dużo wspomnień z Dąbrowy Górniczej, niektóre z nich są bardzo fajne. To był mój pierwszy klub w Europie. To miało też wpływ i pomogło mi w podjęciu decyzji o powrocie do Polski - przyznał w klubowej telewizji.
27-latek ciężko potwierdził ostatnio, że w Dąbrowie Górniczej czuł się doskonale, rzucając w starciu z MKS-em 33 "oczka". - Obręcze... wyglądają na te same - przyznał.
Z pewnością pamiętał je doskonale. Johnson to zawodnik, który nie pojawia się na hali tylko żeby odbębnić swoje. Pojawia się na długo przed zajęciami i zostaje po nich. Pracuje nad rzutem, zagraniami, ale i dba o swoje ciało.
Lubi wyzwania, nie kalkuluje. - Będąc szczerym to na prawdę nie ma znaczenia. Z każdym będziemy mieli swoje szanse - mówi o potencjalnym rywalu w zbliżającej się fazie play-off EBL.
W środę Legia we własnej hali zagra z Treflem. Stołeczny zespół walczy o szóste miejsce. W ćwierćfinale Johnson i spółka zagrają z Anwilem Włocławek bądź Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski. To będzie duże wyzwanie, na które on sam czeka.
Zobacz także:
Zaskoczyli wszystkich bez wyjątku. Nawet trener nie wierzył w taki wynik
Kuriozalna sytuacja. Za to ukarali go sędziowie