Świetny Jimmy Butler, lider Heat przejął mecz. Pelicans zaskoczyli Suns

Getty Images / Michael Reaves / Na zdjęciu: Jimmy Butler
Getty Images / Michael Reaves / Na zdjęciu: Jimmy Butler

To jest Jimmy Butler, jakiego potrzebują Miami Heat. Skrzydłowy zaliczył świetny występ, a drużyna z Florydy powiększyła przewagę nad Atlanta Hawks. O powiększeniu przewagi nie można powiedzieć w przypadku Phoenix Suns.

Wsad, celny rzut za trzy, skuteczny atak na kosz. Jimmy Butler zdobył siedem punktów z rzędu w 56 sekund, a jego Miami Heat wyszli na prowadzenie 111:101, którego nie oddali już do końcowej syreny, pokonując u siebie drużynę Atlanta Hawks 115:105.

- Biorę to, co daje mi obrona rywali. Staram się być po prostu agresywny - mówił dziennikarzom skrzydłowy, który we wtorkowym meczu ustanowił nowy rekord kariery w fazie play-off pod względem liczby zdobytych punktów.

Butler rzucił aż 45 "oczek", miał też pięć zbiórek oraz pięć asyst. Trafił 15 na 25 oddanych rzutów z pola, w tym 4 na 7 za trzy i 11 na 12 wolnych. - Robimy to, co on - dodawał obwodowy Heat, Gabe Vincent, doceniając kunszt drużynowego kolegi.

ZOBACZ WIDEO: "Królowa jest jedna". Wystarczyło, że wrzuciła to zdjęcie

Gwiazdor Hawks, Trae Young uzbierał 25 punktów, ale popełnił też 10 strat. - Jeśli sędziowie pozwolą im grać tak fizycznie, jak do tej pory i nie będą używać gwizdka, trudno będzie nam cokolwiek zrobić - narzekał 23-latek.

Minnesota Timberwolves w pierwszym meczu serii niespodziewanie pokonali Memphis Grizzlies, ale drużyna ze stanu Tennessee szybko się zrehabilitowała, jest już 1-1. Ja Morant w 30 minut otarł się o triple-double (23 punkty, dziewięć zbiórek, 10 asyst), ale Grizzlies przede wszystkim pokazali, co to znaczy stanowić kolektyw.

Siedmiu ich zawodników dobiło do bariery dziesięciu zdobytych punktów. Świetny Morant i wsparcie koszykarzy, wchodzących z ławki rezerwowych. - To jest właśnie nasz przepis na sukces. To jest styl, który musimy prezentować - zaznaczał trener "Niedźwiadków", Taylor Jenkins.

Gracze rezerwowi Grizzlies rzucili 60 punktów, podczas gdy zmiennicy Timberwolves dostarczyli drużynie 43 "oczka". Goście popełnili aż 19 strat i uzyskali tylko 28,9-proc. skuteczności w rzutach z dystansu (11/38), ale po jednym zwycięstwie w Memphis, Timberwolves w tej serii dysponują teraz przewagą własnego parkietu.

Atut swojego boiska stracili już także Phoenix Suns, którzy we wtorek nie dotrzymali kroku New Orleans Pelicans. To jednak niejedyna strata, którą może ponieść drużyna z Arizony.

Kontuzji ścięgna podkolanowego doznał bowiem Devin Booker, przez co spędził na parkiecie tylko 25 minut. Booker mimo wszystko zdążył rzucić aż 31 punktów, był kapitalnie dysponowany (7/11 za trzy). Brakowało go Suns w końcówce meczu.

Brylował wtedy skrzydłowy Pelicans, Brandon Ingram, który zaaplikował rywalom 37 punktów, zebrał też 11 piłek i miał dziewięć kluczowych podań. C.J. McCollum dodał 23 "oczka", a Luizjańczycy, triumfując we wtorek z pierwszymi po sezonie zasadniczym w Konferencji Zachodniej Suns 125:114, doprowadzili do wyrównania serii.

Wyniki:

Miami Heat - Atlanta Hawks 115:105 (26:25, 30:29, 31:22, 28:29)
(Butler 45, Herro 15, Strus 14 - Bogdanović 29, Young 25, Hunter 16)

Stan serii: 2-0 dla Heat

Memphis Grizzlies - Minnesota Timberwolves 124:96 (33:32, 27:17, 36:28, 28:19)
(Morant 23, Jackson Jr. 16, Bane 16, Clarke 13, Tillman 13, Williams 13 - Edwards 20, Towns 15, Prince 12, Reid 12)

Stan serii: 1-1

Phoenix Suns - New Orleans Pelicans 114:125 (28:30, 33:26, 22:34, 31:35)
(Booker 31, Bridges 19, Paul 17 - Ingram 37, McCollum 23, Jones 14)

Stan serii: 1-1

Czytaj także: "To jest niedopuszczalne". Mistrz Polski dostał prztyczka w nos

Komentarze (0)