Kto ma Polaków, ten ma wyniki? Jest wyraźny lider

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Policzyliśmy, ile punktów zdobyli Polacy w poszczególnych klubach w I rundzie PLK. Z raportu wynika, że w większości ma to także przełożenie na wyniki osiągane przez dane zespoły. Śląsk jest tego świetnym przykładem.

1
/ 8

Jak to wygląda w liczbach?

I runda sezonu zasadniczego w Energa Basket Lidze dobiegła końca (dwa najgorsze zespoły w lidze: Start i Twarde Pierniki mają do rozegrania zaległy mecz, data dalej nie jest znana). Wyraźnym liderem po piętnastu rozegranych kolejkach jest WKS Śląsk Wrocław, który był o krok od tego, by zakończyć rundę bez porażki. Mistrzowie Polski przegrali jednak w ostatniej kolejce z Rawlplug Sokołem Łańcut. To najbardziej zaskakujący (wręcz szokujący) wynik tego sezonu w PLK. Jednak ogólny bilans 14:1 robi duże wrażenie. Tuż za wrocławianami są BM Stal Ostrów Wielkopolski (11:4) i King Szczecin (10:5), którzy rzutem na taśmę wyprzedził w tabeli Trefla Sopot (10:5).

Sprawdziliśmy, jak w poszczególnych klubach - podczas I rundy sezonu zasadniczego - radzili sobie Polacy (Geoffreya Groselle'a liczyliśmy jako Polaka w Legii Warszawa) i jak ich zdobycze punktowe miały wpływ na wyniki osiągane przez dane zespoły. W większości przypadków miało to realne przełożenie. Ciekawostką jest fakt, że różnica między 1. a 16. zespołem to prawie... 450 punktów!

2
/ 8

Jest wyraźny lider

Zdecydowanym liderem tej klasyfikacji jest... WKS Śląsk Wrocław, zespół, który przed sezonem zbudował najmocniejszą polską formację. Trzeba oddać szacunek władzom klubu za to, że zatrzymały m.in. Aleksandra Dziewę czy Łukasza Kolendę, na dodatek udało im się podpisać Jakuba Nizioła. Ten tercet wykonuje świetną pracę, swoje robią także Daniel Gołębiowski i Szymon Tomczak. Warto pamiętać, że do gry już niedługo wróci Jakub Karolak, który też jest łowcą punktów.

Polacy w Śląsku - w piętnastu meczach - zdobyli 667 punktów. To stanowi dokładnie... 50 procent dorobku całej drużyny, najlepszy pod tym względem jest Aleksander Dziewa (204 pkt). Kolejny zespół - pod względem zdobywanych punktów przez Polaków - w lidze ma prawie o 120 pkt mniej od wrocławskiej ekipy. To Czarni Słupsk, co może być pewnym zaskoczeniem, bo zespół Mantasa Cesnauskisa po I rundzie zasadniczej nawet nie znalazł się w gronie zespołów, które pojadą na Puchar Polski do Lublina.

Polacy w ekipie ze Słupska odgrywają dużą rolę. Najlepiej pod tym względem spisuje się Mikołaj Witliński, kapitan zespołu, który w 15 meczach zdobył 150 punktów. Swoje robią także: Jakub Musiał i Michał Chyliński. Polacy w Słupsku w I rundzie zdobyli aż 549 punktów.

ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą

3
/ 8

Kontynuacja ma sens

Na 3. miejscu znalazła się w tej klasyfikacji BM Stal Ostrów Wielkopolski z dorobkiem 539 punktów. Ostrowianie są ciekawym przypadkiem, bo o sile polskiej rotacji w I rundzie decydowało... dwóch zawodników! Damian Kulig i Jakub Garbacz (obaj są na czele klasyfikacji zdobywanych pkt przez Polaków) łącznie zdobyli aż 436 punktów, co jest wynikiem lepszym od... siedmiu innych ekip w lidze (tyle samo pkt zgromadziły Arriva Twarde Pierniki Toruń)! Niewykluczone, że Stal w II rundzie podskoczy w tej klasyfikacji, bo do zdrowia wrócił Mateusz Zębski.

Te trzy pierwsze drużyny są dobrym przykładem na to, że kontynuacja - wśród polskiej części składu - ma realne przełożenie na zdobywane punkty i wyniki. Polacy znają swoje role, wiedzą, czego wymagają od nich trenerzy, znają też specyfikę miejsca, w którym grają. Przykład Słupska (i miejsce w lidze) pokazują też, jak istotni byli gracze zagraniczni w minionym sezonie (Garrett, Beach czy Klassen). Teraz Polacy też robią swoje, ale brakuje punktów ze strony obcokrajowców (pożegnano się z Watkinsem i Bryantem). Słupszczanie w tej klasyfikacji są w stanie utrzymać świetne miejsce, bo drużynę wzmocnił przecież Jakub Schenk, który został podstawowym rozgrywającym. Oprócz kreowania gry, umie także zdobywać punkty.

4
/ 8

Kiedyś dominowali w tej klasyfikacji

Na 4. pozycji ex-aequo znalazły się ekipy: Kinga Szczecin i Enea Zastalu BC Zielona Góra. Ten drugi zespół przez lata dominował w tej klasyfikacji. Nie mogło być inaczej, bo właściciel Janusz Jasiński bardzo chętnie stawiał na Polaków, płacąc im ogromne kontrakty (później przez to też były ogromne problemy z wypłacalnością). W Zielonej Górze dalej chcą budować skład w oparciu o Polaków. Liderem drużyny jest Przemysław Żołnierewicz z 199 pkt na koncie. Swoje robią także bracia Wójcikowie i Kowalczyk.

W Kingu świetną robotę wykonuje Andrzej Mazurczak, którego trener Arkadiusz Miłoszewski postawił w roli pierwszego rozgrywającego. Reprezentant Polski stanął na wysokości zadania (12,1 pkt, 7,3 asyst na mecz), wyrasta w tym momencie na najlepszego polskiego gracza na tej pozycji. Swoje robi także Filip Matczak, choć jego forma była nieco sinusoidalna (ze względów zdrowotnych). Sam zawodnik wie, że stać go na więcej. King może też liczyć na Borowskiego i Kostrzewskiego.

5
/ 8

Arka mogła być wyżej

Na 6. pozycji znalazła się Suzuki Arka Gdynia (505 pkt). Wydaje się, że gdynianie mogli być (a może nawet powinni) wyżej w tej klasyfikacji. Postawiono na kontynuację: Bogucki, Hrycaniuk, Wilczek i Wołoszyn. Niezły polski zestaw, do tego dołożono Samsonowicza, Marchewkę i Sewioła. Sęk w tym, że niemal każdy z tych zawodników (oprócz Sewioła i Boguckiego) zmagał się z problemami zdrowotnymi.

Kapitan Wołoszyn nie był sobą na początku sezonu, Hrycaniuk miał problemy z kolanem, a Wilczka ostatnio zabrakło z powodu powikłań po chorobie. Samsonowicz i Marchewka są wyłączeni z gry już od dłuższego czasu. Teraz klub chciał uzupełnić rotację Olafem Perzanowskim, ale ten wybrał propozycję z I-ligowego SKS-u Starogard Gdański. Gdynianie są ostatnim zespołem w PLK, który w I rundzie przekroczył granicę 500 pkt zdobytych przez Polaków.

Na 7. miejscu jest Legia Warszawa (472 pkt), choć tutaj należy dodać, że dużą część pkt zdobył Amerykanin Geoffrey Groselle (161), który od tego sezonu gra w PLK jako Polak (otrzymał obywatelstwo). W Legii - podobnie jak w Śląsku i Czarnych - postawili na kontynuację. Trener Wojciech Kamiński jest zdania, że to jest dobry przepis na sukces. Choć wydaje się - tak jak w przypadku Arki - warszawianie powinni być wyżej w tej klasyfikacji. I runda nie była najlepsza w wykonaniu Koszarka, Wyki czy Kulki. Stać ich na więcej.

Na kolejnym miejscu w klasyfikacji jest: PGE Spójnia Stargard (447 pkt - byłoby ich więcej, gdyby nie fatalny uraz Krzysztofa Sulimy, słabsza dyspozycja Tomasza Śniega i Pawła Kikowskiego).

6
/ 8

Gdzie Trefl i Anwil? Kto na końcu?   Dopiero 11. miejsce w tej klasyfikacji zajmuje Trefl Sopot (4. zespół tabeli po I rundzie). Polacy w ekipie żółto-czarnych zdobyli 397 punktów. To efekt tego, że trener Żan Tabak w większym wymiarze czasowym postawił tak naprawdę tylko na dwóch Polaków: Jarosława Zyskowskiego i Michała Kolendę (ten ostatnio jest bez formy). Nieregularne minuty otrzymywał Andrzej Pluta jr, nie we wszystkich meczach na boisku był Błażej Kulikowski. Głębokimi rezerwowymi w Treflu są Jan Malesa i Jakub Urbaniak.

Jeszcze niżej w tej klasyfikacji jest Anwil Włocławek. Trzeci zespół minionych rozgrywek zajmuje 13. pozycję, nawet wyżej jest drużyna z Łańcuta. U włocławian... tylko jeden gracz przekroczył granicę zdobytych 100 punktów. To Michał Nowakowski. 95 zdobył Kamil Łączyński, później są Słupiński i Woroniecki (mały wpływ).

Anwil byłby zapewne wyżej w tej klasyfikacji, gdyby nie poważne i przedłużające się problemy ze zdrowiem Macieja Bojanowskiego, który miał kilkumiesięczną przerwę, choć latem usłyszał kilka różnych diagnoz lekarskich. Niektóre mówiły, że być może wróci już jesienią, ostatecznie po raz pierwszy na parkiecie zobaczyliśmy go w styczniu.

Prawdą jest, że przed sezonem trener Przemysław Frasunkiewicz rozmawiał z kilkoma czołowymi Polakami (m.in. bracia Łukasz i Michał Kolendowie), ale żaden z nich - z różnych względów - nie przyjął propozycji Anwilu. W przypadku kontuzji któregoś z Polaków (tak jak teraz Łączyńskiego) robi się duży problem w szeregach włocławskiego zespołu.

Na ostatnim miejscu MKS Dąbrowa Górnicza. Zespół prowadzony przez Jacka Winnickiego zdobył zaledwie 229 punktów - to prawie o 450 pkt mniej niż... lider z Wrocławia. To przepaść! O sile MKS-u stanowią obcokrajowcy. Jeśli grają i skutecznie, to zespół jest w stanie rywalizować z innymi. Żaden z Polaków nie przekroczył granicy 100 pkt (Mokros 93). Na dodatek z drużyną w trakcie rozgrywek pożegnało się dwóch Polaków: Sitnik i Wilk.

7
/ 8

Liczba zdobywanych punktów przez Polaków w poszczególnych klubach:

Miejsce i nazwa klubuLiczba punktów Polaków
1. WKS Śląsk Wrocław667
2. Czarni Słupsk549
3. BM Stal Ostrów Wielkopolski539
4. Enea Zastal BC Zielona Góra515
4. King Szczecin515
6. Arka Gdynia505
7. Legia Warszawa472
8. PGE Spójnia Stagard447
9. Twarde Pierniki Toruń (14 meczów)436
10. GTK Gliwice406
11. Trefl Sopot397
12. Sokół Łańcut377
13. Anwil Włocławek346
14. Start Lublin (14 meczów)296
15. Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz266
16. MKS Dąbrowa Górnicza229
8
/ 8

Najlepsi Polacy pod względem zdobywanych punktów:

Miejsce i zawodnikLiczba punktów
1. Damian Kulig224
2. Jakub Garbacz212
3. Aleksander Dziewa204
4. Przemysław Żołnierewicz199
5. Andrzej Mazurczak182
Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)