Stelmet Enea BC ma oko do debiutantów. Gabe DeVoe zaczyna się rozkręcać

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Walter Hodge, Nemanja Djurisić i Armani Moore właśnie w Stelmecie Enei BC stawiali swoje pierwsze kroki na europejskich parkietach. Pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Teraz w ich ślady chce pójść Gabe DeVoe, który zaczyna się rozkręcać.

1
/ 5

[b]

Pierwszy był Walter Hodge[/b]

W debiutanckim sezonie (2010/2011) w ekstraklasie przedstawiciele wtedy jeszcze Zastalu Zielona Góra ściągnęli do zespołu Portorykańczyka Waltera Hodge'a, który szybko zaskarbił sobie sympatię u zielonogórskich kibiców. Fani uwielbiali jego boiskowy temperament, umiejętności. Hodge był niezwykle otwartym człowiekiem, który nigdy nie odmówił rozmowy, zdjęcia czy autografu. Zawsze z uśmiechem na twarzy odpowiadał: "No problem".

W Zielonej Górze spędził blisko trzy lata. Ten okres nie zawsze był usłany różami, bo Hodge był zawieszany, słynął z mało dyplomatycznych wypowiedzi (mówił np, że nienawidzi grać w Tarnobrzegu, bo jest tam zimno), po których często klub miał problemy. Mimo wszystko Hodge wszyscy wspominają pozytywnie. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że numer "15", z którym Portorykańczyk zdobywał punkty dla Stelmetu został zastrzeżony, a pamiątkowa koszulka zawisła pod sufitem hali CRS.

2
/ 5

Gani Lawal - podkoszowy potwór, ale problematyczny

We wrześniu 2011 roku do Zastalu trafił 23-letni Gani Lawal, świeżo upieczony zawodnik Phoenix Suns, absolwent uczelni Georgia Tech. Na ostatnim roku studiów notował przeciętnie 13,1 punktu i 8,5 zbiórki na mecz. Podczas występów w NCAA mający nigeryjskie korzenie Lawal wyrobił sobie opinię koszykarza ukierunkowanego defensywnie - aktywnie grał na tablicach, a ponadto przewodził swojemu zespołowi w klasyfikacji bloków. Miał on nawet zagrać w zespole Suns, ale jego plany pokrzyżował lokaut w Stanach Zjednoczonych.

ZOBACZ WIDEO Polacy zaskoczyli podczas lotów narciarskich. "Loty to pewna nagroda i frajda"

Lawal miał dwa epizody w Zastalu. Początek sezonu w jego wykonaniu był wyśmienity, niemal z miejsca stał się czołową postacią na swojej pozycji w całej Tauron Basket Lidze. Zakończenie lockautu w lidze NBA sprawiło, że Lawal wrócił do Stanów Zjednoczonych. Tam nie zdołał przebić się do składu ani Phoenix Suns, ani San Antonio Spurs i związał się z chińskim zespołem Flying Tigers. Po zakończeniu kontraktu wrócił do Zielonej Góry, ale... to nie był już ten sam Lawal co na początku. - Nie chciał się dostosować do tego, że drużyna została podporządkowana nowej strategii nowego szkoleniowca. Gani oczekiwał, że to my dopasujemy wszystko do jego wizji - tłumaczył Janusz Jasiński. Amerykanin zarabiał ponad 20 tys. dolarów miesięcznie. Jego kontrakt przedwcześnie rozwiązano.

3
/ 5

Długo czekano na kolejnego debiutanta

Kolejnym debiutantem, który w Stelmecie wypłynął na szerokie wody był Czarnogórzec Nemanja Djurisić, który do Zielonej Góry trafił w 2015 roku. W zespole Saso Filipovskiego pełnił rolę zadaniowca. Wchodził na parkiet w jasno określonym celu. Miał twardo bronić, agresywnie walczyć o zbiórki. Z biegiem czasu jego funkcja w drużynie zaczęła nieco ewoluować. Czarnogórzec coraz częściej był wykorzystywany także w ofensywie. Jego efektowne akcje spod samego kosza czy rzuty z półdystansu stały się ważnym elementem w taktyce słoweńskiego szkoleniowca.

W drugim sezonie w Zielonej Górze rola czarnogórskiego skrzydłowego w Stelmecie BC była już większa. Stał się pierwszopiątkowym zawodnikiem, co miało swoje odzwierciedlenie także w statystykach. W rozgrywkach polskiej ligi 2016/2017 przeciętnie notował 10,7 punktu i 4,8 zbiórki.

Koszykarz był jednym z ulubieńców fanów Stelmetu. Pozytywna postać, która nigdy nie odmawiała rozmów czy wspólnych fotografii z kibicami. Gdy przyjechał z drużyną Telekomu Bonn do Zielonej Góry został nagrodzony sporą porcja braw.

4
/ 5

Fruwał nad koszami, ale dziwnie się pożegnał

Absolwent uczelni Tennessee przed sezonem 2017/2018 wygrał walkę o miejsce w składzie z Akselisem Vairogsem i tym samym jego dwuletni kontrakt wszedł w życie. Pierwsze tygodnie w Polsce były dla niego trudne, Armani Moore miał problemy z adaptacją do nowych warunków życia. Wyzwaniem było także przystosowanie się do europejskiej koszykówki. Miał od samego początku wsparcie trenera Gronka i kolegów. Jego dużym atutem była wszechstronność - mógł z powodzeniem występować na pozycjach od 2 do 4.

W fazie play-off Gronek mógł na niego liczyć. Moore był ważną częścią mistrzowskiego zespołu. Dobry, debiutancki sezon w jego wykonaniu zaowocował propozycjami z silniejszych lig w Europie. Pinar Karsiyaka Izmir i Cedevita Zagrzeb chciały zakontraktować amerykańskiego koszykarza, ale ostatecznie klub z Zielonej Góry podpisał z nim nowy kontrakt na znacznie lepszych warunkach. Pod koniec grudnia zeszłego roku... Moore dość nieoczekiwanie odszedł z zespołu. Amerykanin sam zgłosił się do klubu z prośbą o rozwiązanie kontraktu.

5
/ 5

Teraz Gabe DeVoe?

22-letni Gabe DeVoe to absolwent uniwersytetu Clemson. W minionym sezonie w barwach drużyny Clemson Tigers notował średnio 14,2 punktu, 4,2 zbiórki i 2,1 asysty na mecz. Wyróżnił się zwłaszcza w fazie Sweet Sixteen, rzucając przeciwko Kansas Jayhawks 31 "oczek". Po ukończeniu uczelni - DeVoe trenował przed draftem w Los Angeles Lakers, a następnie grał w Lidze Letniej dla Charlotte Hornets. Nie dostał się do NBA i tym samym musiał szukać pracodawcy. Wybór padł na Stelmet Enea BC, z którym podpisał roczny kontrakt.

Początki nie były jednak łatwe dla Amerykanina. - Miał problemy z zespołową obroną, co rzucało się w oczy podczas wrześniowych sparingów we Włoszech. Potrafił jednak zadziwiać na treningach, gdzie świetnie czytał grę i rozdawał efektowne asysty do kolegów. Trafiał też sporo rzutów. Nie przyjechał do Polski w pełni fizycznej formy - czytamy w opisie Kosmy Zatorskiego na oficjalnej stronie internetowej klubu z Zielonej Góry.

Co prawda Devoe nadal przeplata dobre mecze z kiepskimi występami, to nie da się ukryć, że ten 22-letni gracz ma coś w sobie. Niekonwencjonalnymi zagraniami potrafi rozbić defensywne szeregi rywali. Tak było w spotkaniach z Treflem (24 pkt), Chimkami (17pkt) czy z Kingiem (13), w którym był próbowany jako rozgrywający. W nowej roli spisał się całkiem przyzwoicie. - On ma duży potencjał - chwali go doświadczony Łukasz Koszarek.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (8)
avatar
-ABC-
13.12.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mnie osobiście Gabe nie przekonuje...nie ma tego pazura jak Hodge... Hosley... ktoś pamięta killer duet Ho-Ho??... niewątpliwie ma talent..ale tu trzeba trenera na miarę maestro Saso... zrobiłb Czytaj całość
avatar
Henryk
13.12.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Skoro się w Stelmecie wypromuje, jako solidny grajek, to mógłby jednak "zabawić" trochę dłużej.  
avatar
DN 61
13.12.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Skąd Gabe ma wziąć duże doświadczenie skoro jest debiutantem . A Moore odszedł bo zmienił agenta i nowy agent żeby zarobić musiał mu coś poszukać.  
avatar
Levybart
13.12.2018
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Artykuł jest po prostu głupi. Rozumiem, że trzeba coś napisać. Stelmet ma farta do debiutantów to tak, jakby nikt inny nie miał szczęścia lub ich nie brał. Bobby Dixon chociażby...  
avatar
frącek
13.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
moore był kotem