Mleko się rozlało. Wielka afera w polskiej sztafecie

Newspix / Na zdjęciu: Justyna Święty-Ersetic i Anna Kiełbasińska
Newspix / Na zdjęciu: Justyna Święty-Ersetic i Anna Kiełbasińska

- Emocje nie opadną, jest za mało czasu. Teraz do gry powinien wejść trener i uspokoić całą sytuację. Trzeba się dogadać! - apeluje Tomasz Czubak. Były mistrz świata w sztafecie 4x400 m ocenia dla nas aferę, która wybuchła w polskiej kadrze na MŚ.

Polska sztafeta mieszana 4x400 metrów nie zdobyła medalu na lekkoatletycznych MŚ w Eugene. Biało-Czerwoni zajęli w finale czwarte miejsce, jednak więcej niż o wyniku mówi się o aferze, która rozpętała się jeszcze przed startem piątkowych eliminacji.

Na kilka godzin przed biegiem pojawiły się doniesienia, że Anna Kiełbasińska, mająca być czołową postacią sztafety, nie pojawi się na starcie ani w eliminacjach, ani w finale. Dlaczego?

Sprinterka wydała oświadczenie - z jej relacji wynika, że dwa tygodnie temu zapewniono ją, że nie pobiegnie w eliminacjach, ale tylko w finale. Na 24 godziny przed startem doszło jednak do zmiany decyzji przez trenera. Dopiero wtedy sztab miał dowiedzieć się o przepisie, mówiącym o możliwości przeprowadzenia tylko jednej zmiany w składzie między eliminacjami a finałem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: widać geny po ojcu. Tak strzela syn Beckhama

Gdy Kiełbasińska odmówiła startu w eliminacjach, trener Aleksander Matusiński postanowił nie wystawiać jej w żadnym z biegów.

Już po finale ostrych słów pod adresem koleżanki z kadry nie ukrywali nasi reprezentanci. W przypływie szczerości Justyna Święty-Ersetic przyznała, że nie wyobraża sobie teraz biegać z nią w jednej drużynie.

- Próbowałam ją zrozumieć, ale nie potrafię. Tym oświadczeniem zepsuła całą atmosferę, duch drużyny zaginął. Zawsze tworzyliśmy zgrany zespół, od lat jestem w tej sztafecie i nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Coś jest nie w porządku. Ja nie wyobrażam sobie teraz stanąć z nią na bieżni i biegać razem w sztafecie - powiedziała dziennikarzom.

Sytuacja jest niejednoznaczna, bo jak słusznie ocenił Piotr Małachowski, nie jest winą Kiełbasińskiej, że "ktoś nie doczytał na czas regulaminu". Obie strony próbuje zrozumieć z kolei były mistrz świata w sztafecie 4x400 mężczyzn Tomasz Czubak.

- Na takich imprezach są wielkie emocje, trzeba zrozumieć sprinterkę. Ona zbudowała super formę, chce też osiągnąć życiowy wynik indywidualny. Kiedy jak nie teraz? Na dodatek zawodniczka nie musi znać wszystkich przepisów, ale trenerzy i kierownicy powinni mieć regulamin w małym palcu - ocenia nadal aktualny rekordzista Polski na 400 m (44,62 s).

- Niestety, taka sytuacja osłabia morale całej sztafety. Ich głowy nie są skupione na bieganiu, a tak powinno być, zwłaszcza na tak wielkiej imprezie jak mistrzostwa świata - dodaje.

Według naszego rozmówcy teraz największe zadanie stoi przed trenerem Matusińskim. Czubak przekonuje, że szkoleniowiec powinien zrobić wszystko by uspokoić atmosferę i sprawić, by w sztafecie żeńskiej pobiegły najlepsze sprinterki.

- Nie ma co się łudzić, że emocje same opadną. Na to nie ma czasu. Sytuacja trenera jest bardzo trudna i niewdzięczna, ale powinien namówić dziewczyny do zawieszenia broni. W sytuacji, takiej jak teraz, każdy z nich traci, bo bez Kiełbasińskiej sztafeta ma mniejsze szanse na sukces. Mam nadzieję, że obie strony się dogadają - apeluje.

Tomasz Czubak przez lata był członkiem polskiej sztafety 4x400 mężczyzn, która w latach 90. ubiegłego wieku m.in. zdobyła złoto MŚ w Sevilli (1999), a rok wcześniej uzyskała jeden z najlepszych czasów w historii tej konkurencji (2:58,00 s) na świecie.

Eliminacje sztafety kobiet 4x400 m odbędą się w nocy z soboty na niedzielę (23 na 24 lipca) polskiego czasu. Wcześniej polskie sprinterki zobaczymy w eliminacjach biegu indywidualnego na 400 m.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: