Wojciech Nowicki długo zastanawiał się, czy wystartować na mistrzostwach Europy. Po zdobyciu srebra na mistrzostwach świata w Eugene Polak poinformował nawet, że do Monachium nie przyjedzie. Wkrótce jednak zmienił zdanie.
I chyba dobrze zrobił, bo nawet nie będąc już w szczytowej formie rzuca bardzo daleko. Udowodnił to w eliminacjach - już w pierwszej próbie wyraźnie przekroczył minimum kwalifikacyjne (77,50 m), rzucając młot na odległość 78,78 m.
Nowicki zrobił to jak mistrz, którym oczywiście jest. Liczymy, że w drugiej serii eliminacyjnej awans do finału wywalczą Paweł Fajdek i Marcin Wrotyński. Oni wejdą do koła po godz. 10:50.
- Zrobiłem swoje, fajnie że w pierwszym rzucie. Nic nie kombinowałem, powtórzyłem to co robiłem już w tym sezonie. Co mi powiedziała trenerka? Że widzimy się przy autobusie - śmiał się nasz młociarz na antenie TVP Sport.
- Dla mnie to już rzucanie treningowe, bo imprezę główną mam już za sobą. Były problemy z biodrem i miałem tu nie startować, ale jutro będę rzucał w finale i chcemy z Pawłem stanąć na podium.
Dodajmy, że w Monachium to Nowicki broni złotego medalu ME wywalczonego cztery lata temu w Berlinie.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisistka rozczuliła fanów. Pokazała wyjątkowy trening