Wrze po gali. Tak mówi po zajęciu ostatniego miejsca

Newspix / ALEKSANDER MAJDANSKI / Na zdjęciu: Katarzyn Zdziebło
Newspix / ALEKSANDER MAJDANSKI / Na zdjęciu: Katarzyn Zdziebło

Katarzyna Zdziebło była wielkim odkryciem minionego roku w polskiej lekkoatletyce. Chodziarka z Mielca wywalczyła dwa wicemistrzostwa świata, wicemistrzostwo Europy, a mimo to w Plebiscycie "Przeglądu Sportowego" zajęła ostatnie miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Podopieczna Roberta Korzeniowskiego nie ukrywa zaskoczenia i smutku z powodu tak niskiej pozycji. Komentuje także zachowanie Pawła Fajdka, który najgłośniej narzekał na zasady wyboru najlepszego polskiego sportowca. Żal jest uzasadniony, bo w plebiscycie przed podwójną wicemistrzynią świata znalazło się wielu sportowców, którzy w poprzednim roku nie wywalczyli tak wielu medali. Zdziebło na MŚ zdobyła dwa z czterech polskich medali, a mimo to fani uznali, że jest "najsłabszą" lekkoatletką.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: W zeszłym roku zdobywała pani medale na każdej międzynarodowej imprezie, w której pani startowała. Ostatecznie w Plebiscycie "Przeglądu Sportowego" zajęła pani ostatnie, 26. miejsce. Jest pani zaskoczona?

Katarzyna Zdziebło (wicemistrzyni świata w chodzie sportowym na dystansie 20 i 35 km): O tym, że zajęłam ostatnie miejsce, dowiedziałam się dopiero w poniedziałek i nie ukrywam, że zrobiło mi się trochę smutno. Byłam zdziwiona, ale wiem, że to wybór kibiców. To pokazuje, że w lekkiej atletyce, mimo wielu sukcesów, wciąż mamy problem z dotarciem do fanów. Zdaję sobie sprawę z różnic, bo przez lata sama byłam fanką skoków narciarskich i co tydzień oglądałam zmagania w Pucharze Świata. Lekkoatletów szersza publiczność może podziwiać zaledwie kilka dni w roku, więc to naturalne, że nie jesteśmy aż tak popularni.

Ma pani żal, że podwójne wicemistrzostwo świata, wicemistrzostwo Europy oraz brąz w drużynowych mistrzostwach świata w chodzie sportowym nie zostały odpowiednio docenione?

Spotkałam się z opiniami kibiców i bliskich, że to niesprawiedliwe, ale nie zgadzam się z takim postawianiem sprawy. Moje miejsce w plebiscycie jest sprawiedliwe i pokazuje, że w sporcie na wszystko trzeba sobie zapracować. Żeby być rozpoznawalnym, nie wystarczy tylko wygrać jakichś zawodów, ale trzeba poświęcić sporo czasu i pieniędzy na inne działania. Ja szybko wskoczyłam do światowej czołówki i faktycznie zaniedbałam inne aspekty. Inna sprawa, że jest mi po prostu smutno.

ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą

Ma już pani pomysł, co zrobić, by za rok było lepiej?

Przede wszystkim skupiam się na utrzymaniu najwyżej pozycji jako sportowca. Chcę utrzymać formę z zeszłego roku i zostać na stałe w światowej czołówce. Wcześniej czy później kibice docenią sukcesy. Wiadomo, że zawsze będę sobą i pewnie nie będę błyszczeć w mediach czy szokować skandalami. Na szacunek zapracuję sobie inaczej.

Na pocieszenie dodam, że przedostatnie miejsce w tegorocznym plebiscycie zajął mistrz olimpijski Wojciech Nowicki, który w tym roku został wicemistrzem świata i mistrzem Europy. Chyba niezłe towarzystwo?

Też zwróciłam na to uwagę i mocno się zdziwiłam. To dziwne, że nasze wyniki zupełnie nie obroniły się w opinii kibiców. No cóż, celebrytami to my na pewno nie będziemy.

Brzmi pani jak zupełne przeciwieństwo Pawła Fajdka, który uważa, że wysokie miejsce w plebiscycie po prostu mu się należy. Jak zareagowała pani na wypowiedzi młociarza w czasie Gali Mistrzów Sportu i tuż po niej?

Widać, że Paweł nie przygotował swoich wypowiedzi, a gdy wyszedł na scenę, to po prostu powiedział, co myśli. On jest zupełnie szczery, a ja bardzo szanuję takich ludzi. Zresztą muszę się przyznać, że rozumiem jego żal i zgadzam się z jego opinią. Sama zastanawiałam się, czy stawką plebiscytu nie powinien być jednak tytuł najpopularniejszego polskiego sportowca. Żeby wygrać, trzeba być zdecydowanie najbardziej popularnym zawodnikiem. Gdy podsumowałam swoje osiągnięcia w minionym sezonie, to doszłam do wniosku, że na pewno nie zasłużyłam na ostatnie miejsce. Nie lubię sobie dokładać zasług, ale jednak chyba dwa wicemistrzostwa świata to spore osiągnięcie.

To był dla pani pierwszy Bal Mistrzów Sportu. Jak się pani podobało?

To było dla mnie wielkie przeżycie, bo pamiętam, że jako dziecko śledziłam każdą edycję tej imprezy i marzyłam, by kiedyś tam się znaleźć. Już sama obecność wśród tylu gwiazd była zaszczytem i powodem małego stresu. Szkoda, że część zawodników rozpoczęła już przygotowania i na balu nie było wielu lekkoatletów. Ja przyszłam z rodzicami i dla nas wszystkich było to wielkie przeżycie. Przyznam, że niespecjalnie się zmartwiłam, że nie ma mnie w czołowej dziesiątce, bo spodziewałam się tego. Za rok postaram się zająć lepsze miejsce.

Porozmawiajmy chwilę o sporcie. Jakie ma pani plany na najbliższe tygodnie?

Wylatuję na miesięczny zagraniczny obóz w Portugalii i Hiszpanii, gdzie będziemy trenować na wysokości 1200 m n.p.m. Jeszcze w styczniu w Andaluzji czeka mnie pierwszy w tym roku start w zawodach. Potem wrócę do Polski i wezmę udział w halowych mistrzostwach Polski w chodzie na dystansie trzech kilometrów. Pod koniec lutego wraz z trenerem Robertem Korzeniowskim jedziemy na zgrupowanie wysokogórskie do RPA. Strasznie się cieszę, bo do tej pory nie było szans na tak dalekie wyjazdy i korzystałam jedynie z namiotów hipoksyjnych, które imitowały warunki wysokogórskie. W tym roku nie dość, że dużo czasu spędzimy w górach, to dodatkowo dużo więcej będziemy startować. Zadebiutuję w zawodach World Athletics Challenge, które są chodziarskim odpowiednikiem Diamentowej Ligi. Chcę regularnie rywalizować ze światową czołówką i zbierać doświadczenie.

Ostatecznie zdecydowała się pani zawiesić karierę lekarza?

Niedawno dopełniłam ostatnie formalności na studiach i zdobyłam pełne prawo do wykonywania zawodu lekarza. Chcę jednak spróbować sił w zawodowym sporcie i wykorzystać kilka najbliższych lat właśnie na chód sportowy. Pogodzenie tych dwóch rzeczy na wysokim poziomie byłoby niemożliwe, bo robienie specjalizacji wiązałoby się z koniecznością codziennej pracy w szpitalu. O medycynie jednak nie zapominam i cały czas się doszkalam. Na najbliższe zgrupowanie biorę parę książek medycznych i będę się uczyć. Medycyna to wciąż moja pasja i na pewno wrócę do niej po karierze sportowej. Na razie mam jednak jeszcze parę medali do zdobycia.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Nazwał go miękiszonem. "Miałem rację"
Skąd biorą się niespodzianki w Plebiscycie?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty