Połączyli ogień z wodą. Polscy sportowcy opowiadają o swoim związku. "Wszystko zaczęło się od kart"

Konrad Bukowiecki i Natalia Kaczmarek są jedną z najbardziej intrygujących par polskiego sportu. Kulomiot zdradza, co mógłby robić po karierze. - Wolałabym, żeby się tym nie zajmował - ripostuje sprinterka.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Natalia Kaczmarek i Konrad Bukowiecki Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek i Konrad Bukowiecki
Niedługo para sportowców będzie obchodziła pięciolecie znajomości, a okrągłą rocznicę świętować będzie w miejscu, w którym rozpoczęła się jej relacja, czyli w RPA. 26-letni Bukowiecki i rok młodsza Kaczmarek z humorem tłumaczą, dlaczego związek pomiędzy sportowcami to najlepsze rozwiązanie. 

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Jako sportowcy większość roku spędzacie na zgrupowaniach. Przygotowania do sezonu to dla was lepszy czas jako dla pary?

Konrad Bukowiecki (czołowy polski kulomiot): Mamy szczęście, że możemy tak dobierać miejsca przygotowań, by spędzać jak najwięcej czasu w tych samych ośrodkach. Teraz jesteśmy razem w RPA.
Natalia Kaczmarek (wicemistrzyni Europy w biegu na 400 m): Ponadto nasi trenerzy znakomicie się dogadują, więc od paru lat wychodzi to już naturalnie. Mamy już schemat przygotowań i co roku go powtarzamy.
Konrad: W listopadzie tradycyjnie trenujemy w górach, w grudniu jeździmy do Portugalii, a w styczniu do RPA. Luty i marzec to starty w hali. Jedyne, co nam się rozchodzi, to przygotowania na przełomie marca i kwietnia, wtedy zazwyczaj jeździmy w inne miejsce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: treningi z nią dałyby popalić! Polska dziennikarka w formie

W tym roku zrobiliście sobie wyjątkowo długie wakacje. Byliście w Tunezji, na Sycylii i w Izraelu. Gdzie podobało wam się najbardziej?

Konrad: Chyba w Izraelu.
Natalia: Zdecydowanie! Jedyny minus to ceny.
Konrad: Najbardziej zawiodła mnie Sycylia. Spodziewaliśmy się włoskiego klimatu, a było brudno, wyspa nie zrobiła na nas wielkiego wrażenia. Rok temu byliśmy na Malcie i było dużo lepiej.
Natalia: W Tunezji skupiliśmy się głównie na wypoczynku.

Skąd pomysł na wakacje w Izraelu?

Natalia: Chcieliśmy zobaczyć coś innego. To niesamowite, jak różnorodna jest kultura tego kraju. Byliśmy w Jerozolimie i Tel Awiwie, który jest bardzo nowoczesny i był gigantycznym kontrastem w porównaniu do Jerozolimy, gdzie żyją przedstawiciele trzech zupełnie innych religii. Na każdym kroku można tam oddychać tradycją i spotkać ortodoksyjnych Żydów.
Konrad: Hajfa pracuje, Tel Awiw się bawi, a Jerozolima modli. To znane izraelskie powiedzenie, które oddaje różnice pomiędzy miastami. Jedzenie było świetne, ale ceny nas zaskoczyły.
Natalia: Żeby cokolwiek zjeść, trzeba było wydać naprawdę duże pieniądze. Pamiętam, że raz jechaliśmy na wycieczkę i aby zrobić sobie zwykłe kanapki, wydaliśmy chyba ze 150 złotych.

Bez problemu dogadujecie się odnośnie wakacyjnych kierunków? 

Konrad: Mały konflikt interesów oczywiście jest. Ja najchętniej jeździłbym co roku w nowe miejsca. Mam zresztą listę około 50 krajów, w których byłem i chcę, by ta lista się powiększała. Na wakacjach najbardziej lubię odpoczynek na plaży. Natalia z kolei jak już gdzieś jest, to chce zobaczyć wszystko, co tylko możliwe. Z jednej strony to fajne, bo wiem, że bez niej nie zobaczyłbym nawet połowy tych miejsc, w których byłem. Z drugiej, wracałbym pewnie nieco bardziej wypoczęty.
Natalia: Idziemy jednak na kompromisy i zazwyczaj spędzamy dwa dni na plaży, a jeden na zwiedzaniu.

Jesteś typem pracoholiczki. Czy w czasie wakacji jesteś w stanie odpuścić sobie treningi?

Natalia: Podczas tegorocznych wakacji zrobiłam jeden, może dwa treningi. Byłam strasznie zmęczona ostatnim sezonem i marzyłam o odpoczynku.

Na zgrupowaniach też zdarzają wam się wspólne wyjazdy na zwiedzanie?

Natalia: To zależy od tego, ile mamy sił.
Konrad: Podczas obozów mamy mało czasu dla siebie, bo trenujemy dziesięć razy w tygodniu, a czasem nawet więcej. Tak naprawdę jedynym wolnym dniem jest niedziela, z kolei w środę i sobotę mamy wolne popołudnia. Oczywiście zdarza się, że wybierzemy się na jakąś wycieczkę, ale zdecydowanie częściej po prostu odpoczywamy.
Natalia: Na obozach zamieniam się w Konrada i odpoczywam chyba nawet więcej niż on. Po prostu dużą wagę przywiązuję do regeneracji.

Niedługo będziecie obchodzić już piątą rocznicę waszego związku.

Natalia: Znajomości. Parą zostaliśmy nieco później, bo w sierpniu.
Konrad: Można mnie odpytywać z daty, bo mam ściągawkę na łańcuszku.

Jak w ogóle zaczął się wasz związek?

Konrad: Tak naprawdę znaliśmy się dużo wcześniej, bo byliśmy przecież w jednej kadrze i jeździliśmy na imprezy juniorskie. Nigdy jednak ze sobą nie gadaliśmy, ale to zmieniło się pięć lat temu w RPA.

Kto pierwszy zagadał?

Konrad: Natalia zaczęła mnie podrywać i nie miałem wyjścia.
Natalia: Wiadomo, że Konrad zagadał pierwszy.
Konrad: No, dobra. Natalia zawsze mi się podobała jako dziewczyna, a w RPA jakoś tak wyszło, że mieliśmy w końcu czas, by się lepiej poznać. Sprzyjało mi to, że w pokoju byłem z kolegą, który znał Natalię lepiej niż ja. Pewnego razu poprosiłem go, by zagadał do Natalii, czy zgodzi się zagrać z nami w karty. Zaczęliśmy grać w makao, czy kenta, a potem jakoś tak poszło.

Od początku podobali ci się silni mężczyźni?

Natalia: Nigdy nie spodziewałam się, że moim partnerem będzie kulomiot. Zawsze byłam bardzo aktywna, bo po prostu lubię, jak się coś dzieje. Kulomioci kojarzyli mi się raczej z siedzącym trybem życia. I tak mam szczęście, bo Konrad jest jednym z aktywniejszych kulomiotów. Czasami jest tak, że wiele rzeczy się planuje, a gdy spotka się wyjątkową osobę, to wszystko się zmienia.
Konrad: My akurat od razu złapaliśmy super kontakt. We dwójkę mamy nietypowe poczucie humoru i śmieszą nas dziwne rzeczy.

Czy to, że jesteście związani ze sportowcem, to atut w karierze sportowej, czy  problem?

Natalia: To bardzo ułatwia nam życie. Gdy jestem zmęczona po treningu, czy mam inne rozterki, Konrad doskonale mnie rozumie. Człowiek, który nigdy nie trenował wyczynowo, mógłby mieć problem, by zrozumieć, jak to możliwe, że jestem tak zmęczona, że nie mogę się ruszyć. Dla nas to oczywistość i wspieramy się w tym. Poza tym, dzięki temu, że oboje jesteśmy zawodowymi sportowcami, jeździmy ze sobą na obozy. Moje koleżanki w większości mają mężów i spędzają z nimi znacznie mniej czasu, bo ciągle są w rozjazdach.

Nie ma żadnych minusów?

Konrad: Zdarzają się chwile, gdy mamy problemy z formą i po prostu nam nie idzie. Wtedy chcielibyśmy dostać wsparcie i być wysłuchani, ale przecież wiemy, że druga osoba przeżywa w tym momencie dokładnie to samo. Wtedy ani ja nie wysłucham do końca Natalii, bo wewnętrznie przeżywam problemy, ani nie mogę liczyć na wysłuchanie przez Natalię. Nie wiem, czy takie chwile zdarzają się w zwykłych związkach. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że w sporcie zdecydowanie więcej jest trudnych momentów niż chwil triumfu i euforii. Na 30 treningów jestem w pełni zadowolony z trzech lub czterech. Reszta to problemy i rozterki. Nie jest to oczywiście na tyle duża niedogodność, by nie móc z tym żyć.

Problem zapewne pojawia się także, gdy jedno odnosi sukces, a drugie musi pogodzić się z porażką. W tym roku było tak choćby podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej, gdzie Natalia jako druga Polka w historii złamała 50 sekund na 400 m, a Konrad po pchnięciu na odległość 19,76 m kończył zawody na dalszym miejscu.

Konrad: Trzeba przede wszystkim pamiętać, że my ze sobą nie rywalizujemy. Jeśli Natalia osiąga znakomity wynik, czy zdobywa jakiś medal, to ja cieszę się z tego podwójnie, a może nawet potrójnie i to bez względu na mój występ. Jestem kibicem lekkoatletyki, poza tym to moja kobieta, a po trzecie też jestem sportowcem, więc wiem, co to znaczy. Często dostaję pytanie, czy po sukcesach Natalii pojawia się u mnie zazdrość, ale ja mam zupełnie przeciwnie.

Naprawdę da się to oddzielić?

Konrad: Gdy Natalia w Chorzowie po raz pierwszy w życiu pobiegła poniżej 50 sekund, to razem płakaliśmy ze szczęścia.

Sukcesy sportowe partnera to dodatkowa motywacja?

Konrad: Zupełnie tak na to nie patrzymy. Wyniki Natalii nie wpływają na moją formę. Oczywiście one bardzo cieszą, ale nie ma to wpływu na wyniki. Nasze konkurencje bardzo się od siebie różnią.

Poza treningami często rozmawiacie o sporcie?

Natalia: Sport to całe nasze życie, a my dodatkowo po prostu interesujemy się nim jako kibice. Rozmawiamy nie tylko o swoich wynikach, ale żyjemy także osiągnięciami innych zawodników. Jaramy się, gdy ktoś osiągnie coś niezwykłego nie tylko w lekkoatletyce, ale także innych dyscyplinach. Myślę, że można nas nazwać pasjonatami.

Niedawno byliście na meczu NBA. Jak się podobało?

Konrad: No właśnie, pamiętasz kto grał?
Natalia: Byliśmy na meczu Miami Heat z Portland. Wtedy jednak nie miałam pojęcia, kto gra, a jakiś facet podczas meczu pytał mnie, czy kibicuję Blazers. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dopiero Konrad musiał mi wytłumaczyć.
Konrad: Pojechaliśmy tam trenować, a że w Miami mam akurat wielu znajomych, to była okazja, by pozwiedzać miasto. Byłem tam już chyba pięć, czy sześć razy, ale wcześniej nie miałem okazji, by poznać to miasto od innej strony. Zakochałem się.
Natalia: Fajnie było nawet na meczu NBA. Choć nie lubię koszykówki, to NBA ogląda się świetnie.

Jakie są wasze ulubione dyscypliny poza lekkoatletyką?

Konrad: Interesujemy się zupełnie innymi dyscyplinami.
Natalia: Ja lubię siatkówkę, tenis, kiedyś co tydzień oglądałam skoki narciarskie.
Konrad: U mnie królują sporty walki, koszykówka, a także piłka nożna, byleby była na wysokim poziomie.
Natalia: Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale ostatnio zafascynowały mnie sporty zimowe. Zaczęłam śledzić łyżwiarstwo.

Czyli możemy się spodziewać, że Konrad po karierze lekkoatletycznej spróbuje sił w MMA?

Konrad: Nie chcę mówić, że nie, bo przecież różnie może się zdarzyć. Na ten moment nie wydaje mi się, by mogło się to zdarzyć. Za dzieciaka cztery lata trenowałem judo, chodziłem także na boks i ju-jitsu. Zresztą mój tata zdobył kiedyś medal w Pucharze Europy w ju-jitsu, ma czarny pas z trzema danami. Sporty walki zawsze były w moim domu. Wydaje mi się, że umiem się bić, ale nie wiem, co by się stało, gdy spotkałbym się z rywalem na wysokim poziomie. Co innego to zadać cios, a co innego go przyjąć.

Natalia: Wolałabym, żeby Konrad się tym nie zajmował.

Konrad: Gdybym zrobił w moim sporcie wszystko, co sobie wymarzyłem i dostałbym porządną ofertę finansową, mocno rozważyłbym wejście do klatki. Nie chciałbym jednak robić tego z marszu. Wchodząc do oktagonu czy ringu, chciałbym wiedzieć, że jestem do tego przygotowany. Nie interesują mnie walki bez przygotowania, bo nie chciałbym się zbłaźnić.

Wspólne życie na zgrupowaniach to jedno, a co dzieje się, gdy wracacie do domu?

Natalia: Lubię porządek i zarządzam sprzątanie przed i po każdym zgrupowaniu. Lubię wracać do czystego mieszkania. Po każdym przyjeździe zarządzam pranie, a że mamy go całkiem sporo, to roboty jest dużo. Najczęściej wracamy do domu maksymalnie na tydzień i większość tego czasu zajmuje nam ogarnianie wszystkich obowiązków. Gotowaniem się nie zajmujemy, bo oboje korzystamy z cateringu.

Nastawiacie się na dobre wyniki już w sezonie halowym?

Natalia: Ja sezon zimowy traktuję spokojniej. Na halowych mistrzostwach Europy może wystartuję, ale jeszcze nie wiem. Nie czuję się dobrze na hali. Rok temu miałam kontuzję w okresie zimowym i odczuwałam nawet w trakcie sezonu letniego. To nie było tego warte.
Konrad: Na 300 metrów w hali pobiegłaś szybciej niż na stadionie.
Natalia: To zupełnie inne bieganie. Biegając 400 metrów w hali, trzeba zbiegać na inny tor, a jakoś nie czuję się komfortowo biegając z innymi ludźmi. Na razie nie potrafię się w tym odnaleźć.
Konrad: Ja w przeciwieństwie do Natalii dobrze się czuję się na hali, ale w tym roku nie ma zbyt wielu zawodów w męskim pchnięciu kulą, więc w tym roku na hali wystartuję pewnie z 3-4 razy. Liczę, że będzie dobrze i kula poleci daleko.

Zastanawiacie się czasami, które z was jako pierwsze pobije rekord Polski?

Natalia: Na pewno Konrad. Rekord w biegu na 400 metrów (49.28 s Ireny Szewińskiej z 1976 r. – przyp. red.) jest dosyć daleko... Co prawda niedawno dwukrotnie pobiegłam poniżej 50 sekund, ale do rekordu wciąż mi jednak sporo brakuje. Aby go pobić musiałabym się mocno "pomylić" albo pobiec w magicznym miejscu.
Konrad: Wiele zależy od tego, czy mówimy o rekordzie halowym czy absolutnym
Natalia: O, halowy to faktycznie może udałoby mi się poprawić. Jest całkiem blisko (51.04). Do absolutnego rekordu w pchnięciu kulą (22,32 m) Konradowi brakuje dużo mniej, bo tylko siedmiu centymetrów.
Konrad: Byłoby super, gdyby udało nam się pobić rekordy Polski w tym samym czasie.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP Sportowefakty

Czytaj więcej:
Mały finał MŚ 2023 dla Polaków
Ponad 68 tys. ludzi na meczu Sochana

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×