Christoph Harting to brat Roberta Hartinga, innego doskonałego dyskobola. Młodszy z rodzeństwa w 2016 roku odniósł największy sukces w karierze, zdobywając w Rio de Janeiro złoto olimpijskie. W ostatniej próbie rzucił 68,37 m, co do dziś jest jego rekordem życiowym. To był wynik lepszy od prowadzącego wówczas Piotra Małachowskiego, który zakończył rywalizację z rezultatem 67,55 m.
Siedem lat po tamtym sukcesie Christoph Harting jest w kompletnej rozsypce. W rozmowie z niemieckimi mediami opowiedział o walce z depresją.
- To choroba, która zyskuje coraz większą akceptację społeczną. Piętno spada. Nikt nie jest na to odporny. Bez względu na to, jak odniósł sukces lub porażkę. I tak, mnie też to uderzyło - powiedział Harting dla "Berliner Zeitung" przed mistrzostwami Niemiec w lekkiej atletyce.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #3. Mistrzyni z przypadku. Anita Włodarczyk odsłania kulisy
Jedną z najgorszych rzeczy dla dyskobola były ataki paniki. Z biegiem czasu starał sobie radzić z tym coraz lepiej, choć to bardzo trudne.
- Och, to było okropne. Czujesz się, jakbyś umierał. Musisz się wyrwać. To niesamowita walka, która sprawia, że jesteś niesamowicie zmęczony - podkreślił.
Czasami ciężko mu było wstać z łóżka.
- Wyobraź sobie, że budzisz się i leżysz pod wielkim, dużym, ciężkim, czarnym kocem. I nie możesz go zrzucić. Nie możesz nawet wyłączyć budzika. Nasłuchujesz i w końcu on przestaje dzwonić - dodał, nawiązując do walki z fatalnym samopoczuciem.
Harting nie ma wątpliwości, że przed nim jeszcze długa droga do tego, by pokonać chorobę. A to nie pomaga w rywalizacji na lekkoatletycznych arenach.
Czytaj także:
Nasi kontra świat! Gwiazdy kadry: Diamentowa Liga w Polsce to spektakl