- Jesteśmy szczęśliwi, ale i zmęczeni - przyznaje szef imprezy Marcin Rosengarten. Nic dziwnego, dla niektórych wydarzenie skończyło się dopiero w poniedziałek rano.
Ten kurz po bitwie szybko nie opadnie. Lekkoatletyczna Diamentowa Liga na Stadionie Śląskim przeszła do historii, ale emocje związane z popisami gwiazd pozostaną w pamięci na lata. Według szczegółowej punktacji World Athletics niedzielny Silesia Memoriał Kamili Skolimowskiej okazał się najlepszym "niefinałowym" mityngiem tego prestiżowego cyklu od pięciu lat.
W tym sezonie - spośród wszystkich mityngów, jakie rozegrano na świecie - nie ma na razie żadnego, którego poziom sportowy byłby równie wysoki. Polska zajmuje pierwsze miejsce zarówno pod względem rezultatów, które padły na Śląsku, jak również obsady poszczególnych konkurencji. W pokonanym polu została nawet Diamentowa Liga w Paryżu, gdzie kilka tygodni temu w jeden wieczór padły aż trzy rekordy globu.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #3. Mistrzyni z przypadku. Anita Włodarczyk odsłania kulisy
Na Śląskim rekordu świata nie było. Ale to żadna ujma, bo tego typu historie pisze się niezwykle rzadko. Było za to coś innego.
- 25 tysięcy kibiców obejrzało cztery najlepsze wyniki w tym roku na świecie, trzy rekordy kontynentów, w tym spektakularny bieg na 1500 metrów Jakoba Ingebrigtsena. To był zarazem jeden z aż ośmiu rekordów kraju, które uzyskano w niedzielę na "Kamie". Mityng od teraz ma również aż 14 nowych rekordów imprezy. To liczby, które nie mieszczą się w głowie. Jesteśmy w sportowym niebie - cieszy się Jakub Chełstowski, marszałek województwa śląskiego, bez którego pomocy tak duże przedsięwzięcie nie byłoby możliwe.
Rekordów kraju mogłoby być dziewięć, gdyby Ewie Swobodzie nie zabrakło na 100 m ledwie jednej setnej sekundy.
- Tylko jednej? Nawet nie wiedziałam. Ale to nic, będzie na później, nie ma się czym martwić. Tu się trzeba tylko cieszyć: patrzcie, ilu przyszło ludzi! - mówiła zachwycona sprinterka.
Swoboda bynajmniej nie była jedyną, która zwracała uwagę na kapitalną atmosferę na trybunach.
- Na mojej mapie zawodów to najlepszy mityng, na którym byłam. Dziękuję - powiedziała Lieke Klaver, Holenderka, która w niedzielę po wielkiej walce przegrała finisz na 400 metrów z naszą Natalią Kaczmarek. Co ważne, nie mówiła tego do żadnego mikrofonu. Przyznała to w prywatnej rozmowie, gdzie nie trzeba było już używać PR-owych chwytów. Zresztą, kiedy w trakcie zawodów na stronie Diamentowej Ligi przeglądało się tzw. „flash quotes”, czyli wypowiedzi na gorąco bohaterów kończących swoje konkurencje, w co drugiej pojawiał się wątek organizacji i wrażeń na Stadionie Śląskim.
Pochwał nie szczędzili najwięksi z największych. Rekordzistka świata w trójskoku Yulimar Rojas stwierdziła, że wróci do nas za rok. A kulomiot Ryan Crouser stwierdził, że nikt tak jak Polska nie kocha konkurencji rzutowych. - I przez to tym bardziej żałuję, że spaliłem pchnięcia na ponad 23 metry. Zasługiwaliście - mówił niepocieszony.
Dla organizatorów Memoriału Skolimowskiej taka ocena mistrzów jest bardzo ważna. W końcu w tym roku pierwszy raz bilety na mityng były płatne.
- I dzięki temu mamy potwierdzenie, że 25 tys. kibiców, którzy byli z nami w niedzielę, kocha ten sport. I go rozumie. Wie, kiedy wstać, kiedy klaskać, a kiedy być ciszej, bo jest strzał startera. Zna rolę pacemakera, umie analizować wyniki, szanuje bohaterów widowiska itd. Decyzją o sprzedaży wejściówek sporo zaryzykowaliśmy, ale teraz wiemy, że polski kibic lekkoatletyki po latach sukcesów naszej reprezentacji jest już wychowany, świadomy i doceniający wartość przedsięwzięcia, dla którego przygotowania poświęcamy nasze serca. To wspaniałe uczucie - mówi Marcin Rosengarten, szef zawodów.
Dlatego nie można się dziwić, że na wieczornym bankiecie do dyrektora sportowego imprezy Piotra Małachowskiego podchodzili menedżerowie, nie zamykając ust od komplementów. Jeden z mistrzów olimpijskich miał także stwierdzić, że "Śląsk robi to lepiej niż Zurych i Londyn, a to przecież wydawało się niemożliwe".
- Niemożliwe, bo to miasta-legendy pod względem klimatu ich mityngów. A my jesteśmy w Diamentowej Lidze nowi. Nowi, ale na stałe, bo umowa z ligą jest podpisana na przynajmniej pięć lat - cieszy się eks-dyskobol.
Małachowski nie chce zdradzać, o której dla niego zakończyły się niedzielne zawody. Przyznaje jednak, że niektórzy na tradycyjnym bankiecie zostali do 6 rano. Tego wieczora w głośnikach królował rap Pawła Fajdka, Damiana Kamińskiego i Pei. W tekście utworu, który wspólnie nagrali jako hymn memoriału "Kamy", pada: "Diamentowa Liga - tylko najlepsi mistrzowie. Diamentowa Liga - niech się każdy o tym dowie".
- Myślę, że po tym, co zobaczyliśmy w niedzielę na stadionie, tak właśnie się stało. Każdy się dowiedział. Teraz musimy odpocząć, bo lada dzień zaczynamy przygotowania do kolejnej, jubileuszowej edycji. Poprzeczka wisi wysoko, ale w 2024 roku upamiętnimy Kamilę Skolimowską jeszcze lepiej niż teraz. Obiecujemy - kończy Małachowski.